Adam – mąż Róży, ojciec Władysława i Marty, był cichy, skryty, spokojny, dobry, ustępliwy i cierpliwy. Za młodu studiował w Petersburgu matematykę. Jego ojciec był burmistrzem Nowego Miasta. Po powrocie z Rosji z dyplomem poznał Różę i szybko wzięli ślub.
Tak naprawdę to wyswatały go jego siostry. Po ślubie wyjechali do Saratowa, gdzie dostał posadę naczelnika gimnazjum. Początkowo mieli dwóch synów: Władysia i Kazia, ale młodszy z nich zmarł na dyfteryt. Starszego niejako zagarnęła całkowicie Róża, uniemożliwiając mu kontakt z synem.
Dopiero gdy po ponad dziesięciu latach od śmierci Kazia na świat przyszła Marta, obdarzył ją wielką ojcowską miłością i uczynił swoim największym skarbem. Opiekował się dziewczynką do momentu, kiedy zachorowała w wieku siedmiu lat. Potem odebrała mu ją Róża. Od początku małżeństwa nie układały mu się relację z żoną, chociaż początkowo miał nadzieje, że rozkocha ją w sobie. Jednak gdy zastał ją płaczącą ze zdjęciem Michała w ręku zrozumiał, iż nigdy nie będzie miłością jej życia. Zawsze był na drugim planie, stał z boku. Kochał Różę, znosił jej humory i kłótnie z pokorą, pieszczotliwie nazywając Elcią przez ponad czterdzieści lat wspólnego życia.
Po przyjeździe do Warszawy, gdzie miała studiować Marta, nie wytrzymał i wyprowadził się od żony. Nigdy do siebie nie pasowali, nie mieli wspólnych zainteresowań i pasji, nie mieli o czym rozmawiać, pochodzili z innych światów. Ona często z niego szydziła, wyśmiewała, dokuczała mu, a on znosił to spokojnie. Czasami jednak, kiedy miarka się przebierała stawiał się jej i zmieniał się nie do poznania. Tak było między innymi wtedy, gdy zmusił Różę do jedzenia wspólnych obiadów z rodziną, chociaż ona wolała ćwiczyć grę na skrzypcach, czy wtedy, gdy w dziesiątą rocznicę śmierci Kazia zmusił ją do współżycia, czego efektem było poczęcie Marty.
Po wyprowadzeniu się od żony zamieszkał z dobrą, poczciwą panią Kwiatkowską na Mokotowie. Pomagał Róży przez cały czas, głównie finansowo. Dbał o nią, martwił się jej słabym zdrowiem. Na kilka godzin przed śmiercią żony odbył z nią długą i szczerą rozmowę, po której przebaczyli sobie wszystkie krzywdy i pogodzili się. Nie zdążył do umierającej Róży, pojawił się w jej pokoju na chwilę po jej śmierci i widząc ją padła zapłakany na kolana.