Zenon Ziembiewicz, główny bohater powieści Zofii Nałkowskiej „Granica”, jest synem zubożałych szlachciców, Waleriana i Joanny z Niemierów. Jego ojciec, po stracie majątku rodowego własnego i żony, objął stanowisko rządcy Boleborzy, folwarku należącego do majątku hrabiostwa Tczewskich.
Zenon jako uczeń gimnazjum był chłopcem dość ładnym, o gładko zaczesanych włosach, które miały dziwny kolor – ciemny i jednocześnie złotawy. Chodził ubrany w przykrótkie spodnie, które podkreślały jego ubóstwo. Awans na prezydenta miasta sprawił, że z wychudzonego studenta w wytartym garniturze przeobraził się w eleganckiego, dystyngowanego mężczyznę, ubranego w drogie palta i melonik na głowie. Jego twarz o „garbatym profilu i ascetycznie wydłużonej dolnej szczęce” budziła mieszane uczucia – dla jednych była „przyjemna i nawet rasowa”, a dla innych „jezuicka i nienawistna”.
Zenon był uczniem niezwykle ambitnym i wzorowym. Ze względu na złą sytuację finansową rodziców, zmuszony był zarabiać na własne utrzymanie, udzielając korepetycji innym uczniom. Życie w mieście i zdobyte wykształcenie zmieniły światopogląd młodego Ziembiewicza. Zaczął dostrzegać pewien anachronizm życia rodziców, czując się coraz bardziej obco w domu rodzinnym. Krytycznie również oceniał zachowanie ojca, jego nieumiejętność prowadzenia gospodarstwa oraz liczne romanse z dziewczętami ze wsi, obiecując sobie, że we własnym, dorosłym życiu nie powtórzy tych błędów. Z biegiem lat okazał się jednak człowiekiem o słabym charakterze, który jakby zapomniał o swoim życiowym credo: „żyć uczciwie”.
Z rozwoju akcji stopniowo wyłania się obraz Zenona Ziembiewicza, człowieka o skomplikowanej i niejednoznacznej naturze, który w pewnym momencie przestaje panować nad sytuacją. Jedno jest pewne – Zenon nie był pomimo wszystko złym człowiekiem. Początkowo starał się postępować zgodnie z własnymi zasadami moralnymi. Bardzo często musiał jednak dostosowywać się do niekorzystnego dla niego obrotu spraw, zmuszony do ustępstw, które były niejako konieczne dla osiągnięcia zamierzonego celu. Pierwszym takim ustępstwem było przyjęcie propozycji Czechlińskiego, która umożliwiła Ziembiewiczowi ukończenie studiów w Paryżu. Treść artykułów, które pisał do „Niwy”, była co prawda niezgodna z jego poglądami i miał wrażenie, że zaprzedaje w ten sposób własną duszę, lecz łudził się, iż po zdobyciu dyplomu będzie mógł wreszcie „żyć uczciwie”.
Kolejne ustępstwo – podjęcie pracy redaktora „Niwy” – motywował koniecznością spłaty zaciągniętej pożyczki i możliwością szybszego zabrania Elżbiety do ich wspólnego mieszkania. Przyjmując stanowisko prezydenta miasta miał nadzieję, że zdoła wprowadzić wiele pozytywnych zmian i w pierwszych miesiącach działalności stopniowo realizował ambitne przedsięwzięcia, mające polepszyć los robotników i najbiedniejszych. Uczciwie starał się także postępować ze związanymi z nim kobietami. Nie oszukiwał Adeli, szczerze wyznając, że jej nie kocha. Justynie nie obiecywał wspólnej przyszłości i jedynie z litości nie potrafił powiedzieć jej, że ich związek był dla niego czymś przelotnym i niezobowiązującym. Odnowienie ich romansu wynikało niejako z poczucia litości i żalu nad samotną po śmierci matki dziewczyną. Dlatego też później nie potrafił zakończyć tego związku, którego podłożem z jego strony było wyłącznie fizyczne pożądanie. Początkowo nie okłamywał także Elżbiety, mówiąc jej o swoim romansie z Bogutówną. Pomagał Justynie finansowo, załatwiał jej kolejne posady i zapewnił jej opiekę lekarską, choć lęk przed kompromitacją i poczucie winy niszczyły go emocjonalnie. Szukając usprawiedliwienia dla swoich czynów, w końcu obarczył żonę winą za komplikującą się coraz bardziej sytuację z Bogutówną.
Ostatecznie okazał się człowiekiem o słabym charakterze, który nieustannie uciekał przed odpowiedzialnością i koniecznością podjęcia decyzji. Stał się mężczyzną, wiodącym podwójne życie. Z jednej strony starał się być osobą popularną, przybierając maskę człowieka obytego w towarzystwie, dowcipnego i łatwo dostosowującego się do tego, czego od niego oczekiwali inni. To jednak nie pozwalało mu żyć tak jak chciał, uczciwie. W rzeczywistości był jednak mężczyzną skrytym i ponurym. Z biegiem czasu zaczął również upodabniać się do ojca, którego postępowanie wcześniej potępiał.
Zenon Ziembiewicz jest postacią niewątpliwie tragiczną. Poniósł klęskę w wielu dziedzinach życia: jako prezydent miasta, mąż i kochanek. Zniszczył emocjonalnie nie tylko siebie, ale również Elżbietę i Justynę. Jego dorosłe życie najpełniej oddają słowa, które sam wypowiedział: „Jest się nie takim, jak myślą ludzie, nie jak myślimy o sobie my, jest się takim, jak miejsce, w którym się jest”. Samobójstwo było potwierdzeniem słabości jego charakteru – człowieka, który w życiu pragnął tylko jednego – „żyć uczciwie”, lecz który nie potrafił zapanować nad własnym lękiem i wziąć wyłącznie na siebie odpowiedzialność za własne czyny.