Ojciec przyznaje, że śmierć dziecka zawsze jest okupiona głębokim żalem i cierpieniem, lecz śmierć Urszulki jest dla niego o tyle bolesna, że razem z małym dzieckiem pogrzebał także nadzieje z nią związane. W Trenie IV nie są te nadzieje sprecyzowane, w innych trenach podmiot ujawnia konkretne role, jakie mogłaby przyjąć Orszulka. Miała być ona jego jedyną dziedziczką (Tren III), miała zostać wydana bogato za mąż (Tren VI), a wreszcie miała zostawić po sobie wieczne świadectwo, gdyż była wszechstronnie uzdolniona i zapewne w przyszłości stałaby się następczynią Ojca (Tren XII).
W dalszej części utworu podmiot mówi o swoim stanie emocjonalnym:
Nigdyć by ona była bez wielkiej żałości
Mojej umrzeć nie mogła, nigdy bez ciężkości
I serdecznego bolu, w którymkolwiek lecie
Mnie by smutnego była odbiegła na świecie;
Alem ja już z jej śmierci nigdy żałościwszy,
Nigdy smutniejszy nie mógł być ani tęskliwszy.
Podmiot nie mówi już do śmierci ani do nikogo innego, nadal jednak podkreśla swoją indywidualność. Widać to w formach gramatycznych „mojej”, „mnie”, „alem ja”. Poza tym w cytowanym fragmencie widać nagromadzenie określeń stanów emocjonalnych: żałość (wymieniona dwa razy), ciężkość, ból serdeczny, smutek (dwa razy), tęsknota. Nazwy stanów podmiotu łączą się w pary rymowe, co podkreśla siłę wyrazu: żałości – ciężkości, żałościwszy – tęskliwszy, a także w innym fragmencie żałości – śmiertelności.
W dalszej części utworu ojciec zwraca uwagę na to, że to Bóg nie pozwolił żyć jego córeczce. Jest to pierwszy sprzeciw i delikatna jeszcze pretensja do Boga, jaka pojawia się w trenach. Jest to zapowiedź załamania się światopoglądu ojca.
Pełen żalu i goryczy ojciec stwierdza, że sam wolałby się oddać w ręce śmierci, niż stracić własne dziecko. Oświadcza, że gdyby tylko wiedział, dobrowolnie stawiłby się u Persefony (imię to jest określeniem śmierci nawiązującym do mitologicznej historii o królowej podziemi porwanej przez boga Hadesa, która część roku spędza na ziemi, a część w Królestwie Śmierci).