Podtytuł utworu sugerujący, iż chodzi o sen, posiada dość bogatą tradycję piśmienniczą, szczególnie antyczną, choć nie tylko. Pisze o tym Janusz Pelc:
Formuła drugiej części Trenu XIX odwoływała się do tradycji antycznej, przypomnijmy „Sen Scypiona” w Cycerońskim dziele „De republica”. Wskazywano też na analogie z tradycją średniowieczną. Dodać jeszcze należy analogie Petratkowskie.
Zmęczony całonocnym czuwaniem wypełnionym lamentami i modlitwami znużony ojciec chwilowo traci rozeznanie, przysypia. Sytuacja ta przedstawiona jest w ten sposób, że ani czytelnik, ani nawet sam podmiot nie wiedzą, czy faktycznie wizje, które mają się pojawić są snem, czy jawą:
Żałość moja długo w noc oczu mi nie dała
Zamknąć i zemdlonego ukoić ciała.
Ledwie mnie na godzinę przed świtanim swymi
Sen leniwy obłapił skrzydły czarnawymi.
Na ten czas mi się matka właśnie ukazała,
A na ręku Urszulę moję wdzięczną miała
Po tej relacji następuje opis dalszych wydarzeń aż do chwili, kiedy przemawia do Jana jego matka:
Spisz, Janie? czy cię żałość twoja zwykła piecze?
Zatym-em się ocknął.
Sytuacja zdaje się być stosunkowo jasna. Kolejność relacji każe przypuszczać, że Jan ocknął się, a zatem całe zdarzenie działo się na jawie. Jednak, jeśli skonfrontować powyższe relacje z zakończeniem trenu rzecz okaże się nieco bardziej skomplikowana i, w zasadzie, niewyjaśniona jednoznacznie:
Tu zniknęła. – Jam się też ocknął. – Aczciem prawie
Niepewien, jeślim przez sen słuchał czy na jawie.
Po wstępnym zarysowaniu sytuacji, w której rzecz ma miejsce, pojawia się opis córeczki. Orszulka przychodzi do ojca prosto z łóżeczka, do którego została poprzedniego dnia położona. Z poprzednich trenów wiadomo, że owym łóżeczkiem jest trumna. Dziecko jest nawet ubrane zgodnie z opisem stroju trumiennego zawartego w trenie VII. Tam było: Giezłeczkoć tylko dała a lichą tkaneczkę, tu natomiast: Giezłeczko białe na niej. Dziewczynka, która obecnie się ukazuje, nie ma żadnych oznak wpływu śmierci na jej ciało, wygląda jak żywa:
strona: - 1 - - 2 - - 3 -