Pierwszy wers przynosi przytoczenie słów Brutusa tyranobójcy (zabił on Juliusza Cezara, sam zaś zginął z rąk jego mściciela Oktawiana Augusta; kiedy umierał miał wypowiedzieć słowa wzgardy dla cnoty, którą uznał za niewolnicę Losu):
Fraszka cnota ! - powiedział Brutus porażony...
Można by rzec, że sam cytat niczego jeszcze nie znaczy, gdyż, odpowiednio wyróżniony, nie zmusza autora do identyfikowania się z konkretnymi treściami w nim zawartymi. Jednak w trenie XI jest inaczej, poeta podejmuje ów wątek, jakby słowa Brutusa stanowić miały jedynie preludium, zwięzłą i obfitą w znaczenia kwintesencję tego, co ma nastąpić w dalszych partiach utworu. Owa sytuacja przestaje dziwić, kiedy poszukamy odpowiedzi na pytanie, czemu akurat takie nawiązanie, oraz czemu owo preludium stanowią słowa Brutusa. Otóż z negacją cnoty baczny czytelnik cyklu zetknął się już między innymi w trenie IX, gdzie problem ten został podjęty, choć nie do końca wprost. Negacja Mądrości ukryta była pod płaszczem jej pochwały i tylko końcowe cztery wersy mówiły coś bezpośrednio, choć jedynie o dążeniach samego podmiotu. W niniejszym trenie owa deprecjacja osiągnąć ma apogeum.
Wróćmy do początkowego wersu utworu. O Brutusie mówi się, że jest „porażony”. Porażony znaczy tu tego, który odebrał razy, został raniony. Zacytowane zdanie krzyczał więc ktoś, kto ogromnie cierpiał z powodu określonego zdarzenia, które przysparzało mu bólu fizycznego. Owo zdarzenie doprowadziło go do kryzysu wartości, w które dotychczas bardzo głęboko wierzył. Już w tym zwięzłym objaśnieniu ujrzeć można wyraźną paralelę do sytuacji podmiotu lirycznego cyklu trenów.
Jak to zostało powiedziane, poeta podejmuje wątek znikomości cnoty jako najwyższej wartości stoickiej. Co więcej, wprowadza jednocześnie problematykę wanitatywną, kiedy przekonuje odbiorcę o marności i znikomości wszystkiego, co rzeczywiste, co:
Fraszka, kto się przypatrzy, fraszka z każdej strony!Dodatkowej ekspresji przydaje temu stwierdzeniu to, że stanowi ono wykrzyknienie, analogiczne do wykrzyknienia Brutusa. Tak więc podmiot nie tylko nie dystansuje się wobec treści przytoczonych słów tyranobójcy, lecz także w pełni się z nimi utożsamia. Ta obserwacja jest przerażająca z punktu widzenia humanisty, ponieważ stanowi coś więcej niż tylko wyrzeczenie się dawnych ideałów, o co można było podejrzewać podmiot liryczny w trenie IX. To dosłownie totalne zanegowanie ich sensowności, przydatności i esencjonalnej wartości w świecie. Mądrość nie może mieć najmniejszej wartości jeśli się przyjmie, że fraszka z każdej strony, że wszystko marność. Przekonanie o wszechogarniającej znikomości rzeczy materialnych wzmacnia jeszcze powtórzenie, trzykrotne przywołanie (w sensie dosłownym) rzeczownika fraszka. Jest to wyraz dwusylabowy, a więc akcentujemy jego pierwszą sylabę, co w efekcie daje również intensywne walory brzmieniowe w kluczowych pozycjach początkowej partii strofy.
Wersy 2 i 3 stanowią odrębne, paralelne rytmicznie człony, których zadanie sprowadza się do potwierdzenia, uwiarygodnienia i uwypuklenia treści wcześniej wyrażonych. Są to dwie zamknięte jednostki składniowo-intonacyjne, podporządkowane w dalszym ciągu regułom sylabowca regularnego (7+6), stanowiące dwa pytania retoryczne, skierowane do odbiorcy. Co ciekawe, są one niezwykle banalne. Odnosi się wrażenie, że tak błahe powody, dla których należy zarzucić poszukiwanie cnoty mógł wysunąć tylko człowiek prosty, dla którego liczą się realne korzyści. Nigdy natomiast ktoś wykazujący znaczną erudycję, a za kogoś takiego zwykle uważa się podmiot liryczny Trenów. Otóż wydaje się, że podmiot trenu XI chce, żeby postrzegać go właśnie jako prostego człowieka, który ma prawo do zwykłych uwag, do najprostszych przeżyć i zwątpień.
Odpowiedź na pytanie dotyczące praw rządzących światem zawiera się w kolejnym fragmencie. Rządzi nim „nieznajomy wróg jakiś” - tajemna siła, fatum, na które nikt nie ma najmniejszego wpływu, a od jego działania nawet cnota się nie uchroni. Wyraźnie uwidocznia się w tych fragmentach również skrajna autopolemika z całym dotychczasowym dorobkiem myślowo-artystycznym poety czarnoleskiego. W jego pieśniach problematyka związana z losem i stoicką mądrością stanowił przedmiot niejednego utworu. Uważa się nawet, że owe kwestie wyznaczają w znacznym stopniu charakter ksiąg wzorowanych na Horacym.
W Pieśniach stosunek pochwalny Kochanowskiego do cnoty, do ładu świata, wynikającego z przyjęcia tej wartości jako nadrzędnej jest wyraźny. Jak widać wynik rewizji wcześniejszych poglądów jest w tym przypadku skrajnie negatywny. Stanowczo odrzucone zostaje wszystko to, co uznawane było przez podmiot za wartość najwyższą. Zmieniło się radykalnie jego postrzeganie świata, co znajduje wyraz między innymi w odmiennym rozumieniu funkcjonowania i zakresu działania Fatum (Fortuny). Zmienia się zupełnie postawa człowieka, który żyje pośród nieustannych jej zabiegów. Poeta poprzestaje jedynie na negacji, zmuszony ukorzyć się przed nieuchronnością burzycielskiej i nieprzewidywalnej siły.
Począwszy od wersu 9. wprowadzony zostaje problem rozumu i granic ludzkiego poznania:
A my rozumy swoje przedsię udać chcemy:
Hardzi miedzy prostaki, że nic nie umiemy,
Wspinamy się do nieba, boże tajemnice
Upatrując; ale wzrok śmiertelnej źrzenice
Tępy na to! (...)
Wiedza dotycząca rzeczywistości realnej, stanowiąca wynik badań naukowych, które z natury są racjonalne, przestaje reprezentować jakąkolwiek wartość. Nie stanowi już wyróżnika dla ludzi, którzy ją uprawiają, przez co stają się oni niczym zwykli prostaczkowie z tą jedną różnicą, iż udają, że są kimś lepszym. Jedyną wartość może zatem posiadać poznanie wyroków boskich, gdyż przemijalną, nietrwałą i kruchą rzeczywistość nie cechuje najmniejsza atrakcyjność poznawcza. Nieustanność tych wysiłków uwypuklona jest poprzez przesunięcie za pomocą przerzutni wyrazu upatrując (w domyśle Boże tajemnice) na pozycję początkową wersu 12. Wers kolejny przynosi informację zawartą w wykrzyknieniu, które wskazuje na daremność wszelkich tego typu starań – wzrok „śmiertelnej źrenicy” możemy odczytywać jako symbol Boga, który jest „tępy” – obojętny na starania ludzi, którzy chcą posiąść „boże tajemnice”.
Podmiot wątpi jednocześnie, że jakiekolwiek poznanie, tak jak osiągniecie cnoty, jest najprawdopodobniej niemożliwie:
Sny lekkie, sny płoche nas bawią,
które się nam podobno nigdy nie wyjawią
W Trenie XI mamy do czynienia z rozległą i negatywną w skutkach rewizją światopoglądową. Podmiot, który chciał być postrzeganym jako prostaczek, okazał się być erudytą dużego formatu. Wspomniana rewizja obejmuje sferę ludzką, religijną, filozoficzną oraz naukową. W każdym przypadku doszło do brutalnego zanegowania dotychczasowego, powszechnie panującego stanu. Właśnie z tego powodu szczególna wydaje się być końcowa apostrofa do „żałości”, połączona z pytaniami retorycznymi:
Żałości! co mi czynisz? owa już oboje
Mam stracić: i pociechę, i baczenie swoje?
Podmiot zrzuca swoje rozterki na karb żałości, która skłoniła go do odrzucenia poprzedniego światopoglądu. To właśnie żal, smutek, negatywne emocje powodują utratę zdrowego rozsądku (baczenie) i wszelakiej pociechy.