Aby się czuciem na tłumy rozciekło,
I przepełniło serca nad brzegi,
I popłynęło rzeką pod trony - obalać?
Mogęż zruszyć lawiny? potém lawin śniegi,
Zawieszone nad siołem,
Zatrzymać ręką lub czołem?
Mogęż, jak Bóg w dzień stworzenia,
Ogromnéj dłoni zamachem,
Rzucać gwiazdy nad świata zbudowanym gmachem,
Tak, by w drodze przeznaczenia,
Nie napotkały nigdy kruchéj świata gliny,
I nie strzaskały w żegludze?
Mogę - więc pójdę! ludy zawołam! obudzę!
(po chwili - z wyrazem zniechęcenia)
Może lepiéj się rzucić w lodowe szczeliny?...
(po chwili - zrazu spokojnie, potém z zapałem...)
Uczucia po światowych opadały drogach...
Gorzkie pocałowania kobiety - kupiłem...
Wiara dziecinna padła na papieskich progach...
Nic - nic - nic - aż w powietrza błękicie
Skąpałem się... i ożyłem,
I czuję życie!
Lecz nim myślą olbrzymią rozpłonę,
Posągu piękność mam - lecz lampy brak.
Więc z ognia wszystkich gwiazd, uwiję na czoło koronę,
W błękicie nieba sfer, ciało roztopię tak,
Że jak marmur, jak lód, słonecznym się ogniem rozjaśni...
Potém piękny, jak duch baśni,
Pójdę na zimny świat i mogę przysiąc,
Że te na czole tysiąc gwiazd i w oczach tysiąc,
Że posągowy wdzięk, narodów uczucia rozszerzy,
I natchnie lud;
I w serca jak myśl uderzy,
Jak Boga cud...
Nie - myśli wielkiéj trzeba z ziemi, lub z błękitu.
Spojrzałem ze skały szczytu,
Duch rycerza powstał z lodów...
Winkelried dzidy wrogów zebrał i w pierś włożył,
Ludy! Winkelried ożył!
Polska Winkelriedem narodów!
Poświęci się, choć padnie jak dawniéj! jak nieraz!
Nieście mię, chmury! nieście, wiatry! nieście, ptacy!
(Chmura znosi go z igły lodu.)
CHMURA
Siadaj w mgłę - niosęć... Oto Polska - działaj teraz!...
KORDIAN
(rzucając się na rodzinną ziemię z wyciągniętemi rękoma, woła:)
Polacy!!!
KONIEC AKTU DRUGIEGO
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 -