Kordian - motto
Więc będę śpiewał i dążył do kresu;
Ożywię ogień, jeśli jest w iskierce.
Tak Egipcjanin w liście z aloesu,
Obwija zwiędłe umarłego serce;
Na liściu pisze zmartwychwstania słowa;
Chociaż w tym liściu serce nie ożyje,
Lecz od zepsucia wiecznie się zachowa,
W proch nie rozsypie... Godzina wybije,
Kiedy myśl słowa tajemną odgadnie,
Wtenczas odpowiedź będzie w sercu - na dnie.
Juliusza Słowackiego - Lambro.
Kordian - Akt I
SCENA I
KORDIAN, młody 15-stoletni chłopiec, leży pod wielką lipą na wiejskim dziedzińcu, GRZEGORZ, stary sługa, nieco opodal czyści broń myśliwską. Z jednéj strony widać dóm wiejski, z drugiéj ogród... za ogrodzeniem dziedzińca staw, pola - i lasy sosnowe.
KORDIAN
(zadumany)
Zabił się - młody... Zrazu jakaś trwoga
Kładła mi w usta potępienie czynu,
Była to dla mnie posępna przestroga,
Abym wnet gasił myśli zapalone;
Dziś gardzę głupią ostrożnością gminu,
Gardzę przestrogą, zapalam się, płonę,
Jak kwiat liściami w niebo otwartemi
Chwytam powietrze, pożeram wrażenia.
Myśl Boga z tworów wyczytuję ziemi,
I głazy pytam o iskrę płomienia.
Ten staw odbite niebo w sobie czuje,
I myśli nieba błękitem.
Ta cicha jesień, co drzew trzęsie szczytem,
Co na drzewach liście truje,
I różom rozwiewa czoła,
Podobna do śmierci anioła
Ciche wyrzekła słowa do drzew: - Gińcie, drzewa !
Zwiędły - opadły.
Myśl śmierci z przyrodzenia w duszę się przelewa;
Posępny, tęskny, pobladły,
Patrzę na kwiatów skonanie,
I zdaje mi się, że mię wiatr rozwiewa.
Cicho. Słyszę po łąkach trzód błędnych wołanie.
Idą trzody po trawie chrzęszczącéj od szronu,
I obracają głowy na niebo pobladłe,
Jakby pytały nieba: Gdzie kwiaty opadłe?
Gdzie są kwitnące maki po wstęgach zagonu?
Cicho, odludnie, zimno... Z wiejskiego kościoła
Dzwon wieczornych pacierzy, dźwiękiem szklannym bije.
Ze skrzepłych traw modlitwy żadnéj nie wywoła,
Ziemia się modlić będzie, gdy słońcem ożyje...
Otom ja sam, jak drzewo zwarzone od kiści,
Sto we mnie żądz, sto uczuć, sto uwiędłych liści;
Ilekroć wiatr silniejszy wionie, zrywa tłumy.
Celem uczuć, zwiędnienie; głosem uczuć, szumy
Bez harmonii wyrazów... Niech grom we mnie wali!
Niech w tłumie myśli, jaką myśl wielką zapali...
Boże! zdejm z mego serca jaskółczy niepokój,
Daj życiu duszę i cel duszy wyprorokuj...
Jedną myśl wielką roznieć, niechaj pali żarem,
A stanę się téj myśli narzędziem, zegarem,
Na twarzy ją pokażę, popchnę serca biciem,
Rozdzwonię wyrazami, i dokończę życiem.
(po chwili)
Jam się w miłość nieszczęsną całém sercem wsączył...
Myśli - potém nagle obraca się do Grzegorza...
Grzegorzu, porzuć strzelbę czyścić...
GRZEGORZ
Jużem skończył.
Co mi panicz rozkaże?
KORDIAN
Chodź tutaj, mój stary...
Nudzę się...
GRZEGORZ
Nie nowina; cóż ja pocznę na to?
Chcesz panicz, powiem bajkę, szlachetnie bogatą,
Mam ja w szkatule mózgu dykteryjki, czary,
Po babce mojéj staréj, co w Bogu spoczywa.-
Chcesz pan téj, co się gada? czy téj, co się śpiéwa?...
(Kordian milczy; Grzegorz mówi następującą bajkę).
Było sobie niegdyś w szkole,
Piękne dziecię, zwał się Janek.
Czuł za wczasu bożą wolę,
Ze staremi suszył dzbanek.
Dobry z niego byłby wiarus,
Bo w literach nie czuł smaku;
Co dzień stary bakalarus,
Łamał wierzby na biedaku,
I po setnéj, setnéj probie
Rzekł do matki: Oj, kobiéto!
Twego Janka w ciemię bito,
Nic nie wbito - weź go sobie!...
Biedna matka wzięła Jana,
Szła po radę do plebana.
Przed plebanem w płacz na nowo;
A księżulo słuchał skargi,
I poważnie nadął wargi,
Po ojcowsku ruszał głową.
Wysłuchawszy pacierz złego:
"Patrz mi w oczy", rzekł do żaka,
"Nic dobrego! nic dobrego!"
Potém hożą twarz pogładził,
Dał opłatek i piętaka,
I do szewca oddać radził...
Jak poradził, tak matczysko
I zrobiło... Szewc był blisko...
Lecz Jankowi nie do smaku,
Przy szewieckiéj ślipać igle.
Diabeł mięszał żółć w biedaku,
Śniły mu się dziwy, figle;
Zwyciężyła wilcza cnota,
Rzekł: W świat pójdę o piętaku!
A więc tak jak był - hołota,
Przed terminem, rzucił szewca,
I na strudze do Królewca
Popłynął...
Jak do wody wpadł i zginął...
Matka w płacz, łamała dłonie;
A ksiądz pleban, na odpuście,
Przeciw dziatkom i rozpuście,
Grzmiał jak piorun na ambonie:
W końcu dodał... "Bogobojna
Trzódko moja, bądź spokojna,
Co ma wisieć, nie utonie".
Mały Janek gdzie się chował
Przez rok cały, zgadnąć trudno.
Wsiadł na okręt i żeglował,
I na jakąś wyspę ludną
Przypłynąwszy - wylądował...
Owdzie król przechodził drogą.
Jaś pokłonił się królowi,
I dworzanom, i ludowi;
A kłaniając, szastał nogą
Tak układnie, że król stary
Włożył na nos okulary.
I wnet tymże samym torem,
Dwór za królem, lud za dworem,
Powkładali szkła na oczy...
Owoż król ten posiadł sławę,
Jakoby miał wzrok proroczy;
I choć stracił oko prawe,
Tak kunsztownie lewém władał,
Że człowieka zaraz zbadał,
Na co mierzy, na co zdatny;
Czy zeń ma być rządca kraju,
Czy podstoli, czy też szatny...
Lecz tą razą, wbrew zwyczaju,
Król pan oczom nie dowierza,
Czy żak Janek na tancerza?
Czy na rządcę dobry kraju?
Więc zapytał: "Mój kochanku,
Jak masz imię?"
"Janek".
"Janku,
Coż ty umiesz?"
"Psóm szyć buty".
"A czy dobrze?"
"Oj tatulu!
Czyli raczéj, panie królu!
Jak szacuję, ręczyć mogę,
Że but każdy ostro kuty,
I na jedną zrobię nogę,
Czyli raczéj na łap dwoje...
To na zimę. - Z letnich czasów
But o jednym szwie wystroję,
Na opłatku, bez obcasów;
A robota takiéj wiary,
Że psy puszczaj na moczary,
Suchą nogą przejdą stawy".
"Masz więc służbę, złotem płacę",
Rzekł do Janka pan łaskawy,
I za sobą wiódł w pałace.
A gdy dzień zaświtał czwarty,
Szły na łowy w butach charty;
A szewc chartów w aksamicie,
Przy królewskiéj jechał świcie;
Złoty order miał na szyi,
W trzy dni został szambelanem,
W sześć dni rządcą prowincyji,
W dni dwanaście został panem.
Starą matkę wziął z chałupy,
Król frejliną ją mianował.
A plebana, pożałował
W biskupy...
KORDIAN
Cha! cha! cha! przednia powieść.
GRZEGORZ
A widzi pan, widzi,
Jak zabawiłem gadką... Niech się pan nie wstydzi,
W téj powieści moralna kryje się nauka.
KORDIAN
Jaka? pawiedz mi, stary.
GRZEGORZ
A któż jéj wyszuka?
Dość, że jest sens, powiadam.
KORDIAN
Wierzę.
GRZEGORZ
Trzeba wiary.
Bo widzi panicz, kiedy gada sługa stary,
To w słowach dziecku dawać nie będzie trucizny.
Błąkałem się ja długo z dala od ojczyzny,
I tak mi było ciężko od tęsknego żalu,
Że żołnierze ciesali kołki na wąsalu;
Odcinając się szablą, nie brałem pociechy,
Bo żadnych kłosów ludziom nie wysieją śmiechy,
A smutek niby mądra książka w sercu żyje,
I mówi wiele rzeczy, i człowiek nie gnije
Jak muchomór pod sosną, lecz zbiera po szczypcie
Przestrogę do przestrogi... Byłem ja w Egipcie!
Ponoś no o téj walce nie mówiłem panu?
Czy wolno?
KORDIAN
Mów! mów, stary.
GRZEGORZ
(Kręcąc wąsa)
Daj go tam szatanu,
Kaprala... tęgi człowiek!... Wywiódł wojsko w pole,
Nie w pole, w piaski raczéj; równo jak po stole,
Otwarto na wsze strony, kędyś wzrok obrócił,
Oko biegnąc po piaskach Boga szuka w niebie.
Wódz szyki w pięć kwadratów sprawił ku potrzebie,
I niby pięć gwiazd jasnych na pustynie rzucił.
Mnie świecącemu w jednéj, widać było cztery.
Przed walką, przypominam, śmiech nas ruszył szczery;
Bo trzeba panu wiedzieć: na wojska ogonie
Snuły się z bagażami osły... przy bagażach
Przywlekli się z Francyji w bagnetów zachronie,
Mędrkowie, co to baśnie piszą w kalendarzach.
Gardziliśmy jak Niemcem tą chmurą komorów,
Tą psiarnią, co jak truflów wietrzyła kamieni;
Więc gdy do walki wiele stanęło pozorów,
Zawołaliśmy głośno: Osły! i uczeni,
Chowajcie się w kwadraty! daléj za pas nogi!
Dalibóg, korzystali z łagodnéj przestrogi.
Przyznam się jednak panu, że choć żołnierz bitny,
Przed walką byłem nieco nad zwyczaj ponury.-
Jak dziś pamiętam, z dala lał się Nil błękitny,
Daléj jakiegoś miasta widać było mury;
I nad głowami niebo czyste, bez obłoku,
A powietrze choć bardzo jasne, grało w oku,
Nad katafalkiem niby od gromnic płomyki...
Lecz co najbardziéj ludu zadziwiło szyki,
To były owe wielkie, murowane góry;
Stąd by je było widziéć, gdyby nie Karpaty,
I gdyby z nieba można zetrzeć wszystkie chmury.
Wtém wódz przyjechał konno... zagrzmiały wiwaty,
Acz bez winnych kielichów. Wódz wskazał na wieże
I rzekł: Soldats! co znaczy, powiedział: żołnierze!
Słyszałem wszystko; wódz rzekł: Patrzcie, wojownicy!
Ze szczytu piramidy - co znaczy: z dzwonnicy,
Ze szczytu tych piramid sto wieków was widzi.
Więc spojrzałem, gdzie wskazał po nieba błękicie;
Aż tu patrz... niech kto ze mnie jak z prostaka szydzi,
Opowiem... Klnę się panu, na piramid szczycie,
Jak w kościołach sławnego malują Michała,
Taki stał rycerz, w zbroi, promiennego ciała,
I płomienistą dzidą przebijał z wysoka,
Wijącego się z dala na pustyni smoka,
Co ku nam leciał w chmurze kurzawy i piasku.
Sto dział zagrzmiało, oczy zgubiłem od blasku.
A kiedym wzrok odpytał, aż tu mameluki
Krzywemi nas szablami dziobią gdyby kruki,
To końmi do ucieczki obróceni wrzkomo
Siadają na bagnetach jak małpy.
KORDIAN
Cóż daléj?...
GRZEGORZ
A wstydźże się pan pytać, każdemu wiadomo,
Żeśmy zawsze łamane parole wygrali,
I gdyby nie ta dżuma... - Ale pan nie słucha!...
KORDIAN
(zamyślony, mówi sam do siebie.)
Wstyd mi! Starzec zapala we mnie iskrę ducha.
Nieraz z myślą zburzoną w ciemne idę lasy,
Szczęk broni rzucam w sosen rozchwianych hałasy,
Widzę siebie wśród świateł czarodziejskich sławy,
Wśród promienistych szyków; szyki wstają z ziemi,
Ziemia wstaje jak miasto odgrzebane z lawy...
Głupstwo... dzieciństwo marzeń... Z myślami takiemi
Nie śmiałbym się wynurzyć przed starców rozsądkiem,
Więc szukam - kogo? - sługi, co rozwlekłym wątkiem
Snuje głupie powieści.
(Myśli... potém nagle do Grzegorza.)
strona: - 1 - - 2 - - 3 -