Od początku Michał P. namawiał się z innymi, żeby uciec. Ludzie jednak byli zbyt przygnębieni, by o tym myśleć. Pracowali do późna, często bici przez Niemców. Jeśli któryś z nich pracował zbyt wolno, musiał kłaść się na zwłokach i był zabijany. Pewnego dnia przyjechali obcy Niemcy, rozmawiali z oficerami SS, śmiali się i razem oglądali zwłoki. Michał przepracował w lesie dziesięć dni. Był obecny przy śmierci Żydów z Ugaju, z Izbicy, Cyganów i Żydów z Łodzi. Po przywiezieniu Żydów z Łodzi Niemcy zarządzili selekcję i wybrali dwudziestu nowych robotników, a najsłabszych posłali do samochodu gazowego. Pierwszego dnia nowi robotnicy byli zamknięci w piwnicy i dopytywali się, czy jest to dobry obóz i czy dają tu dużo chleba. Kiedy dowiedzieli się prawdy, przerazili się, mówiąc, że sami zgłosili się do pracy. Jednego dnia, we wtorek, przyjechał samochód z Żydami z Chełmna i Michał ujrzał zwłoki żony i dzieci: siedmioletniego syna i czteroletniej córki. Zrozpaczony położył się przy ciele żony i chciał, aby go zastrzelili. Niemiec odpowiedział mu, że jest mocnym człowiekiem i może dobrze pracować. Bił go tak długo, dopóki nie wstał. Tego dnia w piwnicy powiesiło się dwóch Żydów. Michał również chciał popełnić samobójstwo, lecz jakiś pobożny człowiek odwiódł go od tej myśli. Wtedy też umówił się ze znajomym, że uciekną razem. Okazało się, że kolega pojechał do lasu innym samochodem, więc Michał postanowił uciec sam. Poprosił konwojenta o papierosa i cofnął się, kiedy inni robotnicy zaczęli prosić o papierosy. Rozciął nożem płachtę na samochodzie i wyskoczył. Strzelali za nim, lecz nie trafili. We wsi ukrył się w stodole. Rankiem usłyszał, że Niemcy szukają zbiega – Żyda. Po dwóch dniach odważył się wyjść z ukrycia i wszedł do domu chłopa, który go nakarmił i dał ubranie. Następnie poszedł do Grabowca, gdzie spotkał kolegę, który również uciekł.
strona: - 1 - - 2 - - 3 -