6. Schizofrenia, zgodnie z zapowiedzią
Do kliniki psychiatrycznej przyprowadził Iwana poeta Riuchin. Iwan rozmawia z lekarzem o tym, co wydarzyło się dzisiaj na Patriarszych Prudach, opowiada o swoich próbach złapania profesora. Potem prosi o telefon, dzwoni na milicję i żąda, aby na miasto wysłano wozy opancerzone z karabinami maszynowymi w celu złapania przestępcy. Gdy Iwan orientuje się, że będzie musiał zostać w szpitalu, próbuje wyskoczyć oknem. Nie udaje mu się to, dostaje zastrzyk na uspokojenie. Lekarz podejrzewa u niego schizofrenię.
7. Fatalne mieszkanie
Stiopa Lichodiejew, dyrektor teatru Variétés, ocknął się rano na kacu w mieszkaniu przy ulicy Sadowej 302-A m 50, które dzielił z Berliozem. Niewiele pamiętał z tego, co zdarzyło się w dniu poprzednim. Z wielkim wysiłkiem wstawszy z łóżka, dostrzegł siedzącego obok nieznanego mu człowieka. Nieznajomy oświadczył, że był z dyrektorem umówiony na spotkanie, nazywa się Woland, jest specjalistą od czarnej magii i ma dzisiaj dać występ w teatrze Variétés.
Wszystkie te informacje były dla Stiopy zupełną nowością i zaczął się zastanawiać, czy był wczoraj aż tak pijany, że niczego nie pamięta. Woland pokazał jednak dyrektorowi kontrakt podpisany jego imieniem i nazwiskiem. Aby się upewnić, że przybysz mówi prawdę, Stiopa zadzwonił do teatru. Dyrektor finansowy Variétés, Rimski, potwierdził dzisiejsze występy maga. Zdezorientowany Stiopa rozejrzał się po mieszkaniu i w tle mignął mu obraz ogromnego czarnego kota, pijącego wódkę z kieliszka oraz człowieka w binoklach i kraciastej marynarce. Woland oświadczył dyrektorowi, że potrzebuje mieszkania dla swojej świty. W tym samym momencie Stiopa znalazł się w Jałcie.
8. Pojedynek profesora z poetą
W szpitalu wariatów Iwan odzyskał przytomność. Został luksusowo obsłużony przez pielęgniarkę, a następnie zaprowadzony na rozmowę z doktorem Strawińskim. Iwan przekonuje doktora, że jest całkowicie zdrowy i że tylko zrobiono z niego wariata. Doktorowi udaje się jednak przekonać Iwana, że tak nie jest i że potrzebuje on leczenia w klinice. Co do złapania profesora, radzi Iwanowi, aby nie ścigał go osobiście, ale napisał odpowiednie pismo, a potem zostanie ono złożone na milicji.
9. Głupie dowcipy Korowiowa
Nikanor Iwanowicz Bosy, prezes spółdzielni mieszkaniowej, do której należał dom 302-A przy ulicy Sadowej, miał obecnie ogromne kłopoty – z powodu śmierci Berlioza był nękany telefonami i wizytami osób związanych w jakiś sposób z nieboszczykiem czy takich, które już połakomiły się na jego mieszkanie. Bosy poszedł obejrzeć mieszkanie Berlioza. Złamał pieczęcie do jego części mieszkania i wszedł.
Spotkał tam obywatela w kraciastej marynarce, w dżokejce i binoklach – słowem, tego samego. Obywatel przedstawił się jako Korowiow, tłumacz cudzoziemca, zajmującego tymczasowo mieszkanie Berlioza. Prezes jest zaniepokojony tym, że nie wie nic na ten temat. Korowiow przekonuje go, że Stiopa Lichodiejew zgodził się odstąpić artyście Wolandowi mieszkanie podczas swojego pobytu w Jałcie i że pisał w tej sprawie do prezesa.
Bosy nie chce wierzyć, ale dziwnym trafem znajduje w swojej teczce list od Lichodiejewa. Dzwoni do biura turystyki zagranicznej i dowiaduje się tam, że o zameldowaniu się Wolanda na Sadowej już tam wiedzą. Trochę uspokojony Bosy przyjmuje od Korowiowa opłatę za czynsz wraz z łapówką w wysokości 400 rubli i opuszcza mieszkanie.
Skoro tylko prezes opuścił mieszkanie, Korowiow na polecenie Wolanda doniósł przez telefon, że Nikanor Iwanowicz Bosy spekuluje walutą i przetrzymuje w toalecie swojego mieszkania 400 dolarów. Mniej więcej w tym samym momencie Nikanor Iwanowicz znalazł się w swoim mieszkaniu i ukrył paczkę zawierającą 400 rubli w przewodzie wentylacyjnym toalety. Już miał zasiadać z żoną do obiadu, gdy do jego mieszkania weszli agenci, spytali się o toaletę i znaleźli w niej paczkę – z tym że nie z rublami, a z dolarami. Agenci zabrali ze sobą przerażonego Nikanora.
10. Wieści z Jałty
W gabinecie dyrektora finansowego teatru Variétés, Rimskiego, znajdował się sam dyrektor finansowy oraz administrator Warionucha. Bezskutecznie usiłowali skontaktować się z Lichodiejewem, dyrektorem teatru, w sprawie kontraktu z magiem, który ma dzisiaj wystąpić. W pewnym momencie do gabinetu weszła kobieta w mundurowej kurtce, z depeszą od milicji jałtańskiej:
Dzisiaj o wpół do jedenastej zgłosił się na komisariacie człowiek podający się za Lichodiejewa, dyrektora teatru Variétés.W odpowiedzi Rimski zadepeszował, że dyrektor Lichodiejew jest w Moskwie. Po chwili do gabinetu znowu weszła kobieta z depeszą, tym razem od samego Lichodiejewa, zawierającą charakter pisma dyrektora jako dowód, że to właśnie on depeszuje z Jałty.
Rimski i Warionucha nie mogli uwierzyć – jak bowiem Lichodiejew mógł od wpół do jedenastej być w Jałcie, skoro jeszcze dziesięć minut wcześniej telefonował do nich ze swojego mieszkania w Moskwie? Jak mógł w tak krótkim czasie pokonać tysiące kilometrów, dzielące oba miasta? Obaj doszli do wniosku, że dyrektor spił się i stroi sobie z nich żarty. Rimski polecił Warionusze zanieść wszystkie depesze na milicję. Tuż przed wyjściem Warionucha wpadł jeszcze na chwilę do swojego gabinetu.
W tym momencie zadzwonił telefon, a głos w słuchawce nakazał administratorowi, aby nigdzie depesz nie zanosił. Warionucha nie miał jednak zamiaru posłuchać i wybiegł na ulicę. Drogę zagrodził mu wielki tłusty kot oraz malutki rudy człowieczek z wystającym kłem i barami atlety. Nieznajomi pobili go, odebrali depesze i zanieśli do mieszkania przy ulicy Sadowej. Tam Warionuchę przywitała zupełnie naga, ruda kobieta i zapowiedziała, że go pocałuje. Administrator zemdlał i pocałunku już nie czuł.
11. Rozdwojenie Iwana
Iwan bezskutecznie próbuje napisać zawiadomienie na milicję o popełnieniu przestępstwa przez zagranicznego konsultanta. Nie jest w stanie sklecić odpowiednich słów. W jego głowie rozmawia dwóch Iwanów – pierwszy, który nadal usilnie próbuje schwytać mordercę Berlioza i drugi, który mówi temu pierwszemu, że ostatnio zachowywał się w sposób niezrównoważony i że nie tak powinno się łapać przestępców. W pewnym momencie Iwan zauważył na swoim balkonie jakiegoś nieznajomego mężczyznę…
12. Czarna magia oraz jak ją zdemaskowano
W teatrze Variétés za chwilę odbędzie się pokaz czarnej magii w wykonaniu mistrza Wolanda i jego świty. Rimski jest zaniepokojony – nie dość, że nie znalazł się jeszcze dyrektor Lichodiejew, to zniknął nie wiadomo gdzie także administrator Warionucha.
Na scenie teatralnej pojawił się znany całej Moskwie konferansjer Żorż Bengalski, zapowiadający występ Wolanda. Konferansjer mówi, że Woland nie opanował żadnej magii, ale technikę tricków i że ta technika zostanie pod koniec spektaklu zdemaskowana – tak, aby wszyscy widzowie przekonali się na własne oczy, że żadna czarna magia nie istnieje. Na scenie pojawił się Woland i zasiadł w wyczarowanym przed chwilą fotelu.
Korowiow i kocur zaczęli przedstawienie – nagle w kieszeniach osób siedzących na widowni zaczęły pojawiać się karty lub dziesięciorublowe banknoty (tzw. “czerwońce”). Potem cały deszcz czerwońców posypał się z sufitu, a uczestnicy spektaklu zaczęli je łapać. Korowiowa zaczyna denerwować konferansjer Bengalski.
Ktoś z widowni radzi, żeby mu urwać głowę. Kot Behemot spełnia to życzenie i w rzeczywistości urywa Bengalskiemu głowę; po zapewnieniu konferansjera, że nie będzie już plótł głupot na scenie, Behemot przystawia głowę na miejsce. Przerażony Bengalski schodzi ze sceny, skarżąc się na ogromny ból w czaszce i prosząc, aby mu oddali jego głowę.
W dalszej części spektaklu Korowiow otwiera magazyn dla pań – na scenie pojawiają się olbrzymie lustra i parawany. Korowiow zaprasza panie do wybierania sobie wyczarowanych przed chwilą sukien, bucików i innych gadżetów. Oszołomione panie najpierw nieśmiało, a potem tłumnie przebierają się w piękne ubrania.
W pewnym momencie z widowni odzywa się Arkadiusz Apołłonowicz Siemplejarow, przewodniczący komisji akustycznej teatrów moskiewskich, domagający się zdemaskowania wszystkich tricków, pokazanych przez trupę Wolanda. Na to Korowiow pyta się go, gdzie spędził ostatni wieczór. Siedząca obok żona Siemplejarowa odpowiedziała, że jej mąż był na posiedzeniu komisji akustycznej.
Korowiow mówi, że żadne posiedzenie wczoraj się nie odbywało, a Siemplejarow pojechał z wizytą do pewnej artystki i zabawił u niej cztery godziny. Słysząc to kuzynka przewodniczącego zaczęła okładać go parasolką. Ktoś wezwał milicję, Behemot dał rozkaz orkiestrze, aby grała marsza, w teatrze zrobił się ogromny zamęt z powodu wkroczenia milicji, a cała trupa w jednej chwili rozpłynęła się w powietrzu i na scenie nie było już nikogo.
13. Pojawia się bohater
Nieznajomy wszedł do szpitalnego pokoju Iwana i rozkazał mu być cicho. Iwan opowiada przybyszowi o tym, co zdarzyło się na Patriarszych Prudach, a ten o dziwo nie uznaje go za wariata, tylko słucha z niebywałym zaciekawieniem. Nieznajomy oświadcza Iwanowi, że na Patriarszych Prudach spotkał samego szatana, Iwan nie chce w to uwierzyć. Okazuje się, że nieznajomy znalazł się w szpitalu wariatów z podobnego powodu, co Iwan.
Rok temu napisał powieść o Poncjuszu Piłacie. Twierdzi, że nie ma nazwiska i prosi, żeby tytułować go mistrzem. Opowiada swoją historię. Z wykształcenia jest historykiem, zna wiele języków, jest dobrze wykształcony. Wygrał ogromną sumę na loterii, kupił sobie za to mieszkanie i postanowił poświęcić się pisaniu dzieła życia – powieści o Poncjuszu Piłacie. Pewnego dnia spotkał w zaułku kobietę, idącą z bukietem żółtych kwiatów. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, miłość poraziła ich jak grom. Świetnie się rozumieli, spotykali się codziennie, przekonali się, że są stworzeni dla siebie. Nikt nie wiedział o ich związku, ponieważ ukochana mistrza była mężatką i nie mogło wyjść na jaw, że spotyka się z innym mężczyzną.
Mistrz gorączkowo pracował nad powieścią i owa powieść pochłonęła również nieznajomą. Po zakończeniu pisania powieści mistrz chciał ją wydać drukiem, ale redaktor wydawnictwa nie był z niej zadowolony. Mistrzowi oświadczono, że redakcja ma dosyć materiału na najbliższe dwa lata i że w związku z tym powieść nie zostanie wydrukowana. Potem w prasie ukazały się dwa artykuły, ośmieszające powieść – jeden autorstwa Łatuńskiego, drugi Mścisława Laurowicza.
Po tym wydarzeniu mistrz podupadł na zdrowiu – zaczął obawiać się ciemności i psychicznie czuł się coraz gorzej. Jego ukochana radziła mu wyjechać nad Morze Czarne i w tym celu wzięła od niego ostatnie pieniądze, które zostały mu z wygranej na loterii – dziesięć tysięcy rubli, obiecała kupić bilet i przyjść następnego dnia. Tej nocy mistrz czuł się wyjątkowo źle i spalił w piecu prawie cały rękopis powieści. W tym momencie do mieszkania wróciła jego ukochana, gdy zobaczyła palący się rękopis gołymi rękami wyciągnęła go z pieca. Mistrz powiedział jej, że znienawidził swoją książkę i że czuje się bardzo chory.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 -