Zadziwiająca to jest rzecz w istocie – mówił pan Wołodyjowski – że nie masz na świecie takowych terminów, z których by ten człowiek nie potrafił się salwować. Gdzie męstwem i siłą nie poradzi, tam się fortelem wykręci. Inni fantazję tracą, gdy im śmierć nad szyją zawiśnie, albo polecają się Bogu czekając, co się stanie; a on zaraz zaczyna głową pracować i zawsze coś wymyśli. Mężny on w potrzebie bywa jako Achilles, ale woli Ulissesa iść śladem.
Zagłoba jest człowiekiem niebezpiecznym w słownej szermierce. Nie ma takiej kwestii, na którą nie znalazłby godnej i złośliwej repliki. Nie ma tak wysoko postawionej osoby, która uniknęłaby jego złośliwości, a zarazem oparłaby się jego urokowi. Ulega mu Zamoyski, Sapieha, a nawet sam król Jan Kazimierz. Nasz bohater, choć sam nie jest wolny od wielu śmiesznostek, szybko i z łatwością dostrzega je u innych osób. Swoją spostrzegawczość potrafi doskonale wykorzystać. Dzieje się tak wtedy, kiedy ma oddać list marszałkowi Lubomirskiemu, a wie, że jedynym sposobem zjednania sobie go jest schlebianie jego próżności.
Jan Onufry Zagłoba jest przykładem sarmackiego pieniacza. Uwielbia stać w centrum uwagi. Jest krzykaczem, który robi wszystko, żeby przekonać tłum do słusznych – w jego mniemaniu – racji. Czasem może zyskać w ten sposób szacunek, gdy jako pierwszy nazywa Janusza Radziwiłła zdrajcą w czasie uczty kiejdańskiej. Innym razem jego pieniactwo gniewa innych na niego, np. kiedy omal nie doprowadza do samosądu szlachty nad opuszczającymi Warszawę po kapitulacji Szwedami. Zagłoba mimo swojego warcholstwa i pieniactwa nie przekracza nigdy granicy, za którą przestalibyśmy uważać go za bohatera pozytywnego.
strona: - 1 - - 2 -