Pewnego dnia Tomek Sawyer postanowił zostać poszukiwaczem skarbów. O swoim pomyśle opowiedział Huckowi Finnowi, który uznał, że plan przyjaciela jest doskonały. Tomek był przekonany, że złoto mogą znaleźć w specjalnych miejscach, gdzie zostały zakopane przez zbójców. Chłopcy zdobyli łopatę i motykę, a potem wyruszyli na wzgórze, gdzie według Sawyera pod uschniętym drzewem powinien być ukryty skarb. Pracowali w pocie czoła przez wiele godzin, kopiąc w różnych miejscach, aż uznali, że zapewne jakaś czarownica rzuciła urok i dlatego nic nie mogą znaleźć.
Potem Tomek przypomniał sobie, że powinni szukać w miejscu, które wskaże im cień drzewa, padający dokładnie o północy. Wrócili na wzgórze w nocy i rozpoczęli poszukiwania, lecz ponownie doznali rozczarowania.
Uznali, że złoto na pewno zostało ukryte w nawiedzonym domu, który stał samotnie na środku doliny. W sobotnie popołudnie stanęli przed budynkiem, przerażeni ciszą, jaka wokół niego panowała. Podczołgali się pod drzwi i zajrzeli do środka. Szybko jednak zapomnieli o strachu i odważnie przekroczyli próg budynku. Przez jakiś czas zwiedzali wszystkie zakamarki, a potem weszli na strych, lecz i tam nic nie znaleźli. Zawiedzeni, mieli opuścić straszny dom, kiedy do izby ktoś wszedł.
Natychmiast rzucili się na podłogę i przez dziury w deskach dostrzegli dwóch mężczyzn. Jednym z nich okazał się poszukiwany na morderstwo Indianin Joe. Mężczyźni planowali jakąś niebezpieczną robotę, a potem zamierzali uciec do Teksasu. Po krótkiej drzemce, wydobyli z kominka sakiewkę ze srebrnymi monetami i postanowili na razie zakopać ją w rogu izby. Joe zaczął kopać dołek i nagle odkrył skrzynię pełną złota. Chłopcy, ukryci na strychu, obserwowali to z błyszczącymi oczami. Po zapadnięciu zmroku mężczyźni opuścili dom, zabierając ze sobą skarb. Dopiero wówczas Tomek i Huck ośmielili się zejść na dół i pobiegli do miasta.
Nazajutrz spotkali się nad rzeką, rozpamiętując utraconą fortunę. Sawyer postanowił odzyskać złoto za wszelką cenę. Dowiedział się, że w jednej z gospód ktoś wynajął pokój i nikt nie widział, aby ktoś do niego wchodził. Domyślił się, że tam właśnie ukrywali się złoczyńcy. Przez dwie kolejne noce chłopcy obserwowali drzwi, prowadzące do tajemniczego pokoju i przekonali się, że rzeczywiście nikt w nim nie przebywa. Następnej nocy Tomek otworzył drzwi i nieomalże stanął na ręce śpiącego Indianina. Przerażony uciekł, ciągnąc za sobą Hucka.
strona: - 1 - - 2 -