Fiodor Dostojewski w swojej najsłynniejszej powieści poświęcił wiele miejsca próbom zgłębiania wiedzy o świecie snów. Zarówno przed, jak i po morderstwie, Raskolnikow śnił wizje tak realistyczne, że nie tylko sam bohater, ale również czytelnik, do końca nie wiedzieli, czy to przypadkiem nie dzieje się naprawdę.
Krytycy, badacze literatury oraz czytelnicy interpretują nocne mary Rodiona na różne sposoby. Doskonałym tego przykładem jest sen o zdychającym koniu, gdzie niektórzy dopatrują się Raskolnikowa w małym chłopcu, inni widzą bohatera w postaci katującego zwierzę chłopa, a jeszcze inni utożsamiają Rodiona z chłostaną szkapą. Jednak wszyscy zgodnie uważają za innowacyjny pomysł Dostojewskiego, który posłużył się snami w celu ukazania złożoności ludzkiej psychiki, wynikających z niej zachowań, a także podkreślenia podświadomych pragnień i obaw bohatera.
Za najbogatszy pod względem symboliki uważa się sen o klaczy, w którym Raskolnikow ujrzał samego siebie jako siedmiolatka mieszkającego jeszcze w rodzinnym miasteczku. Młody Rodion szedł właśnie z ojcem na cmentarz, kiedy zobaczyli furgon stojący przed szynkiem. Ich zdziwienie wzbudził fakt, że do wielkiego i ciężkiego wozu przywiązana była chuda, mała, stara, słaba klacz. Oczywiste było, że ciągniecie takiej fury było ponad jej możliwości.
Nagle z szynku wyszli pijani chłopi i zaczęli wsiadać na wóz. Właściciel konia – Mikołka – twierdził, że klacz da radę ich pociągnąć. Zwierzę, choć włożyło w to wszystkie siły, nie dało rady zrobić nawet kroku. Nagle posypały się na nią takie baty, że klacz aż przysiadła. Wstrząśnięty tym widokiem Rodion podbiegł do katowanego zwierzęcia, aby je ochronić. Jednak Mikołka bił klacz z całych sił śmiejąc się przy tym w głos.
Widok maltretowanego stworzenia wzbudzał salwy śmiechu przechodniów oraz chłopów siedzących na wozie. Ku uciesze „publiczności” Mikołka zamienił bat na wielki obuch, którym usiłował zatłuc klacz. Wreszcie chwycił za żelazny łom i potężnymi ciosami powalił, a następnie zabił zwierzę. Mały Rodion rzucił się z pięściami na Mikołkę, lecz w porę powstrzymał go ojciec.
Pamiętając, że przyśniło się to Raskolnikowowi niedługo przed zamordowaniem lichwiarki i jej siostry, można odczytać ten sen na kilka sposobów. Po pierwsze mógł być on ostrzeżeniem przed zbliżającą się zbrodnią. Zarówno kobyłka, jak i Alona oraz Lizawieta, zginęły w podobny i równie okrutny sposób. Łączyło ich również poczucie bezbronności wobec oprawcy, a także sposób, w jaki zostały zamordowane.
Po drugie, sen o klaczy można odczytywać też jako próbę przedstawienia Raskolnikowa jako człowieka wrażliwego, niezdolnego do okrucieństwa, gardzącego przemocą. W ten sposób Dostojewski mógł wskazać, iż jego bohater w swojej zbrodni był całkowicie różny od Mikołki, ale nie usprawiedliwiało to w żaden sposób jego czynu. Dzięki temu zabiegowi autor zarysował niezwykłą złożoność psychiki ludzkiej, nie tylko Rodiona.
Po trzecie, wizję można odczytać jako „zamknięcie” etapu niewinności w życiu Raskolnikowa. Bohater przestał być dzieckiem, które rozczulało się nad losem maltretowanych bezbronnych zwierząt i sam zmienił się, bądź co bądź, w bezwzględnego kata zdolnego do zabicia innego człowieka.
W innym wartym omówienia śnie Rodion powrócił do domu starej lichwiarki. Tym razem jednak, kiedy zadawał jej ciosy siekierą w głowę, kobieta zamiast krzyczeć śmiała się w głos. Każde kolejne uderzenie topora powodowało, że „starucha wprost wiła się ze śmiechu”. Zdezorientowany i sfrustrowany Raskolnikow rzucił się do ucieczki, lecz nagle mieszkanie Alony wypełniło się ludźmi.
Za pomocą tego snu Dostojewski dał czytelnikowi do zrozumienia, że Raskolnikow gardził sobą po tym, co zrobił. Jednocześnie żywił też prawdziwą nienawiść do starej lichwiarki, którą planował zabić. To, że we śnie nie pojawia się Lizawieta świadczy o tym, że była zupełnie przypadkową ofiarą tej zbrodni. Rodion wydawał się być podekscytowany wizją ponownego wbicia siekiery w głowę lichwiarki, podniecało go również przekonanie, że kobieta „Boi się!” go.
Oznaki radości i zadowolenia Alony, które towarzyszyły każdemu nieudanemu ciosowi Raskolnikowa, można odczytywać jako śmiech bohatera z samego siebie. Rodion przecież wiedział, że nie zabił ostatecznie lichwiarki, ponieważ ta będzie wciąż żyła w jego pamięci i snach. Zdawał sobie sprawę, że będzie go ona często nawiedzać. Sam fakt, iż Raskolnikow miał taką wizję świadczy o tym, iż nie sytuował siebie ponad prawem i zdawał sobie sprawę, że musi ponieść konsekwencję swojego straszliwego czynu.