„Język nasz nie posiada określeń, które by dozowały niejako stopień realności, definiowały jej gęstość”. Język jest współtwórcą dystansu narratora (a skoro znajduje się u niego wiele cech autorskich, to i samego Schulza) do:
• opisywanego świata – w Ulicy Krokodyli: „Kilkakrotnie w trakcie naszego sprawozdania (…), dawaliśmy w delikatny sposób wyraz naszym zastrzeżeniom. Uważny czytelnik nie będzie nie przygotowany na ten ostateczny obrót sprawy. Mówiliśmy o imitatywnym i iluzorycznym charakterze tej dzielnicy, ale słowa te maja zbyt ostateczne i stanowcze znaczenie, by określić połowiczny i niezdecydowany charakter jej rzeczywistości”.
• zawartej w dziele filozofii – w Traktatach: „Tu musimy dla wierności sprawozdawczej opisać pewien drobny i błahy incydent, który zaszedł w tym punkcie prelekcji (…). Radzimy czytelnikowi zignorowanie go z równa lekkością, jak my to czynimy. Oto jego przebieg (…)”.
Kilkakrotnie następuje bezpośredni, ironiczny lub demaskatorski zwrot do czytelnika. Inne cechy języka tej prozy to: precyzyjność, intelektualizm, nagromadzenie słów naukowych (lub zastosowanie mistyfikacji naukowości), liczne zapożyczenia obcojęzyczne i zastosowanie słów w nowych kontekstach. Styl jest silnie zmetaforyzowany (por. wyróżniki poetyckości w I punkcie Omówienia oraz wyjątki z tekstu Sklepów… w p. III). Jest to język człowieka dorosłego, język wrażliwego poety. Bohaterowie opowiadań właściwie milczą. Raz przytoczony zostaje dialog bohatera-narratora z koniem, innym razem zaś – kilka słów wymienionych z Matką. Dziwaczność rzeczywistości przefiltrowanej przez dziecięcą wyobraźnię i dojrzałą filozofię życia odbija się w języku, którego urok jest niepowtarzalny w naszej literaturze. Elementy stylizacji biblijnej uzyskują głębsze znaczenie w perspektywie mitotwórczości Schulza. Takim językiem mówi narrator o najważniejszej postaci w tym cyklu (notabene w całej twórczości Schulza) – o Ojcu.