Jednym z tradycyjnych obyczajów kultywowanych na lipeckiej wsi należały wieczorne spotkania przy pracy: kiszenie kapusty, darcie pierza, przędzenie wełny, podczas których w jednej chałupie zbierało się mnóstwo ludzi, umilających sobie obowiązki rozmową i śpiewem. Tak właśnie Reymont przedstawił pewien wieczór u Boryny, gdy pracowano nad obieraniem kapusty z liści.
W kominie Borynowej chałupy palił się ogień, który ogrzewał dużą liczbę przebywających w niej ludzi. Na środku izby leżała kapusta, wokół której siedziały kobiety i dziewczyny, obierając główki z liści i rzucając je na specjalną płachtę. Jagna zajęła miejsce przy Jagustynie i również oddała się pracy.
Antek wtoczył do sieni beczki przygotowane na kapustę i ustawił przy kominie szatkownicę. Do pracujących panien i mężatek dołączyła Nastusia (siostra Mateusza) z nowiną, że młynarzowi ktoś skradł konia ze stajni. Po chwili pojawił się stary Boryna i po przywitani z radością spostrzegł, że Jagusia ma na głowie chustkę – podarunek od niego. Choć chciał siąść przy dziewczynie, wstrzymał się na myśl plotek, które by wywołał tym krokiem.
Witek z Kubą przynieśli długa ławę, na której Józia ustawiła łyżki i miski, a po chwili zaprosiła ludzi do jedzenia. Maciej częstował wszystkich butelką okowity, której odmówiła jedynie Jagna mówiąc, iż nie zna smaku wódki. Gospodarze dobrze ugościli gości, dając im rosół z ziemniakami i mięsem. Po poczęstunku i odpoczynku wszyscy zabrali się ponownie do pracy.