Cała wieś cieszyła się na obrzęd zapustów, czyli ostatków. Od rana w chałupach panował duży ruch, ponieważ dekorowano izby do zabawy i wyjeżdżano do miasta: „(…) a z każdego prawie domu ktosik pojechał do miasteczka za różnościami, głównie zaś po mięso albo choćby po ten kawał kiełbasy lub sperki, jeno biedota musiała się kuntentować śledziem, wziętym na bórg od Żyda, i ziemniakami ze solą”. W bogatszych domach smażono pączki, a po wsi unosił się zapach przepalonego szmalcu, prażonych mięsiw i „jensze, barzej jeszcze jątrzące ślinę smaki”.
Po kolacji w karczmie rozbrzmiewała muzyka, przy dźwiękach której bawiono się do samego rana: „Zabawiano się ze wszystkiego serca, ile że to ostatni raz przed Wielkim Postem. Mateusz grał na skrzypicy, od wtóru mu przebierał na fleciku Pietrek, Borynów parobek, a przybębniał Jasiek Przewrotny (…) Hulano ochotnie jak mało kiedy i do późna, do tela, póki dzwon na kościele nie uderzył na znak, że to już północ i zapustom koniec; wnet zmilkły muzyckie głosy, zaprzestano tańców, dopito spiesznie flach i kieliszków, i naród się cicho rozchodził. że ostał jeno Jambroży, niezgorzej napity, bo swoim zwyczajem jął przed karczmą wyśpiewywać”.