W WILNIE - SALA PRZEDPOKOJOWA; NA PRAWO DRZWI DO SALI KOMISJI ŚLEDCZEJ. GDZIE PROWADZĄ WIĘŹNIÓW I WIDAĆ OGROMNE PLIKI PAPIERÓW - W GŁĘBI DRZWI DO POKOJÓW SENATORA. GDZIE SŁYCHAĆ MUZYKĘ - CZAS: PO OBIEDZIE - U OKNA SIEDZI SEKRETARZ NAD PAPIERAMI; DALEJ NIECO NA LEWO STOLIK, GDZIE GRAJA W WISKA - NOWOSILCOW PIJE KAWĘ; KOŁO NIEGO SZAMBELAN BAJKOW, PELIKAN I JEDEN DOKTOR - U DRZWI WARTA I KILKU LOKAJÓW NIERUCHOMYCH.
SENATOR
(do Szambelana)
Diable! quelle corvée! - przecież po obiedzie.
La princesse nas zwiodła i dziś nie przyjedzie.
Zresztą, en fait des dames, stare, albo głupie: -
Gadać, imaginez-vous, o sprawach przy supie!
Je jure, tych patryjotków nie mieć a ma table,
Avec leur franc parler et leur ton detestable.
Figurez-vous - ja gadam o strojach, kasynie,
A moja kompanija o ojcu, o synie: -
"On stary, on zbyt młody, Panie Senatorze,
On kozy znieść nie może, Panie Senatorze,
On prosi spowiednika, on chce widzieć żonę,
On..." - Que sais-je! - piękny dyskurs w obiady proszone.
Il y a de quoi oszaleć; muszę skończyć sprawę
I uciec z tego Wilna w kochaną Warszawę.
Monseigneur mnie napisał de revenir bientot,
On się beze mnie nudzi, a ja z tą hołotą -
Je n'en puis plus -
DOKTOR
(podchodząc)
Mówiłem właśnie, Jaśnie Panie,
Że ledwie rzecz zaczęta, i sprawa w tym stanie,
W jakim jest chory, kiedy lekarz go nawiedzi
I zrobi anagnosin. Mnóstwo uczniów siedzi,
Tyle było śledzenia, żadnego dowodu;
Jeszcześmy nie trafili w samo jądro wrzodu.
Coż odkryto? wierszyki! ce sont des maux legers,
Ce sont, można powiedzieć, accidents passagers;
Ale osnowa spisku dotąd jest tajemną,
I...
SENATOR
(z urazą)
Tajemną? - to, widzę, Panu w oczach ciemno!
I nie dziw, po obiedzie - więc, signor Dottore,
Adio, bona notte - dzięki za perorę!
Tajemną! sam śledziłem i ma być tajemną?
I vous osez, Docteur, mówić tak przede mną?
Któż kiedy widział formalniejsze śledztwa?
(pokazując papiery)
Wyznania dobrowolne, skargi i świadectwa,
Wszystko jest, i tu cały spisek świętokradzki
Stoi spisany jasno jak ukaz senacki. * -
Tajemną! - za te nudy, owoż co mam w zysku.
DOKTOR
Jaśnie Panie, excusez, któż wątpi o spisku!
Właśnie mówię - że..,
LOKAJ
Człowiek kupca Kanissyna
Czeka i jakiś Panu rejestr przypomina.
SENATOR
Rejestr? jaki tam rejestr? - kto?
LOKAJ
Kupiec Kanissyn,
Co mu Pan przyjść rozkazał...
SENATOR
Idźże precz, sukisyn!
Widzisz, że ja zajęty.
DOKTOR
(do Lokajów)
A głupie bestyje!
Przychodzić - Pan Senator,widzisz, kawę pije.
SEKRETARZ
(wstając od stolika)
On powiada, że jeśli Pan zapłatę zwleka,
On zrobi proces.
SENATOR
Napisz grzecznie, niechaj czeka.
(zamyśla się)
A propos - ten Kanissyn - trzeba mu wziąć syna
Pod śledztwo. - Oj, to ptaszek!
SEKRETARZ
To mały chłopczyna.
SENATOR
Oni to wszyscy mali, ale patrz w ich serce -
Najlepiej ogień zgasić, dopóki w iskierce.
SEKRETARZ
Syn Kanissyna w Moskwie.
SENATOR
W Moskwie? - a, voyez-vous,
Emisaryjusz klubów. - Czas zabieżeć temu,
Wielki czas.
SEKRETARZ
On podobno u kadetów służy.
SENATOR
U kadetów? - voyez-vous, on tam wojsko burzy.
SEKRETARZ
Dzieckiem z Wilna wyjechał.
SENATOR
Oh! cet incendiaire
Ma tu korespondentów.
(do Sekretarza)
Ce n'est pas ton affaire,
Rozumiesz! - Hej, deżurny! - We dwadzieście cztery
Godzin wysłać kibitkę i zabrać papiery.
Zresztą ojciec lękać się nas nie ma przyczyny,
Jeśli syn dobrowolnie przyzna się do winy.
DOKTOR
Właśnie jak miałem honor mówić Jaśnie Panu,
Są tam ludzie różnego i wieku, i stanu; -
To najniebezpieczniejsze -jest spisku symptoma,
A wszystkim rusza pewna sprężyna kryjoma,
Którą...
SENATOR
(z urazą)
Kryjoma?
DOKTOR
Mówię, tajemnie skrywana,
Odkryta dzięki przezorności Jaśnie Pana.
(SENATOR odwraca się)
(do siebie)
To szatan niecierpliwy, - z tym człowiekiem bieda!
Mam tyle ważnych rzeczy; wymówić mi nie da.
PELIKAN
(do Senatora)
Co Pan Senator każe z Rollisonem robić?
SENATOR
Jakim?
PELIKAN
Co to na śledztwie musiano go obić.
SENATOR
Eh bien?
PELIKAN
On zachorował.
SENATOR
Wieleż kijów dano?
PELIKAN
Byłem przy śledztwie, ale tam nie rachowano. -
Pan Botwinko śledził go.
BAJKOW
Pan Botwinko; cha, cha -
O! nieprędko on kończy, gdy się raz rozmacha.
Ja zaręczam, że on go opatrzył nieszpetnie -
Parions, że mu wyliczył najmniej ze trzy setnie.
SENATOR
(zadziwiony)
Trois cents coups et vivant? trois cents coups, le coquin;
Trois cents coups sans mourir - quel dos de jacobin!
Myśliłem, że w Rosyi la vertu cutanee
Surpasse tout - ten łotr ma une peau mieux tannee!
Je n'y concois rien! - ha, ha, ha, ha, mon ami!
(do grającego w wiska, który czeka na swego kompana)
Polaki nam odbiorą nasz handel skórami.
Un honnete soldat en serait mort dix fois!
Quel rebelle -
(podchodzi do stolika)
dla Pana mam un homme de bois -
Chłopiec drewniany; dał mu sam Botwinko kije.
Trzysta kijów dziecięciu - figurez-vous? żyje!
(do Pelikana)
Nic nie wyznał?
PELIKAN
Prawie nic; - zęby tylko zaciął,
Krzyczy, że nie chce skarżyć niewinnych przyjaciół.
Ale z tych kilku słówek odkrywa się wiele -
Widać, że ci uczniowie - jego przyjaciele.
SENATOR
C'est juste: jaki upór!
DOKTOR
Właśnie powiadałem
Jaśnie Panu, że młodzież zarażają szalem,
Ucząc ich głupstw: na przykład, starożytne dzieje!
Któż nie widzi, że młodzież od tego szaleje.
SENATOR
(wesoło)
Vous n'aimez pas l'histoire, - ha, ha, un satirique
Aurait dit, że boisz się devenir historique.
DOKTOR
I owszem, uczyć dziejów, niech się młodzież dowie
Co robili królowie, wielcy ministrowie.
SENATOR
C'est juste.
DOKTOR
(ucieszony)
Właśnie mówię, widzi Pan Dobrodziéj,
Że jest sposób wykładać dzieje i dla młodzi.
Lecz po co zawsze prawić o republikanach,
Zawsze o Ateńczykach, Spartanach, Rzymianach.
PELIKAN
(do jednego ze swoich towarzyszów, pokazują Doktora)
Patrz, patrz, jak za nim łazi pochlebca przeklęty,
I wścibi się mu w łaskę - co to za wykręty!
(podchodzi do Doktora)
Ale cóż o tym mówić, czy to teraz pora;
Zważ no, czy można nudzić pana Senatora.
LOKAJ
(do Senatora)
Czy Pan rozkaże wpuścić te panie - kobiety -
Pan wie - co wysiadają tu co dzień z karety.
Jedna ślepa, a druga -
SENATOR
Ślepa? ktoż to ona?
LOKAJ
Pani Rollison.
PELIKAN
Matka tego Rollisona.
LOKAJ
Co dzień tu są.
SENATOR
Odprawić było -
DOKTOR
Z Panem Bogiem!
LOKAJ
Odprawiamy, lecz siada i skwierczy pod progiem.
Kazaliśmy brać w areszt, - ze ślepą kobiétą
Trudno iść, lud się skupił, żołnierza wybito.
Czy mam wpuścić?
SENATOR
E! rady sobie dać nie umiesz -
Wpuścić; tylko aż do pół schodów, czy rozumiesz?
A potem ją sprowadzić - aż w dół - o tak
(z gestem)
tęgo;
Żeby nas nie nudziła więcej swą włóczęgą.
(Drugi Lokaj wchodzi i oddaje list Baikowowi)
No, czegoż stoisz, pódźże -
BAJKOW
Elle porte une lettre.
(oddaje list)
SENATOR
Ktoż by to za nią pisał?
BAJKOW
La princesse peut-etre.
SENATOR
(czyta)
Księżna! skąd jej to przyszło? na kark mi ją wpycha.
Avec quelle chaleur! - Wpuścić ją, do licha.
(Wchodzą dwie Damy i Ksiądz Piotr)
PELIKAN
(do Bajkowa)
To stara czarownica, mere de ce fripon,
SENATOR
(grzecznie)
Witam, witam, któraż z pań jest pani Rollison?
P. ROLLISON
(z płaczem)
Ja - mój syn! Panie Dobrodzieju...
SENATOR
Proszę - chwilę,
Pani masz list, a po coż przyszło tu pań tyle?
DRUGA DAMA
Nas dwie.
SENATOR
(do Drugiej)
I po coż Panią mam tu honor witać?
DRUGA
Pani Rollison trudno drogi się dopytać,
Nie widzi. -
SENATOR
Ha! nie widzi - a to wącha może?
Bo co dzień do mnie trafia.
DRUGA
Ja tu ją przywożę,
Ona sama i stara, i nie bardzo zdrowa.
P. ROLLISONOWA
Na Boga...!
SENATOR
Cicho.
(do Drugiej)
Pani któż jesteś?
DRUGA
Kmitowa.
SENATOR
Lepiej siedź w domu i miej o synach staranie.
Jest na nich podejrzenie.
KMITOWA
(bladnąc)
Jak to, jak to? Panie!
(Senator śmieje się)
P. ROLLISONOWA
Panie! litość - ja wdowa! Panie Senatorze!
Słyszałam, że zabili - czyż można, mój Boże!
Moje dziecko! - Ksiądz mówi, że on jeszcze żyje;
Ale go biją, Panie! ktoż dzieci tak bije! -
Jego zbito - zlituj się - po katowsku zbito.
(płacze)
SENATOR
Gdzie? kogo? - gadaj przecie po ludzku, kobito.
P. ROLLISONOWA
Kogo? ach, dziecko moje! Mój Panie - ja wdowa -
Ach, wieleż to lat, póki człek dziecko wychowa!
Mój Jaś już drugich uczył;niech Pan wszystkich spyta,
Jak on uczył się dobrze. - Ja biedna kobiéta!
On mnie żywił ze swego szczupłego dochodu -
Ślepa, on był mnie okiem - Panie, umrę z głodu.
SENATOR
Kto poplótł, że go bili, nie wyjdzie na sucho.
Kto mówił?
P. ROLLISONOWA
Kto mnie mówił? ja mam matki ucho,
Ja ślepa; teraz w uchu cała moja dusza,
Dusza matki. - Wiedli go wczora do ratusza;
Słyszałam -
SENATOR
Wpuszczono ją?
P. ROLLISONOWA
Wypchnęli mię z progu
I z bramy, i z dziedzińca. Siadłam tam na rogu,
Pod murem; - mury grube, - przyłozyłam ucho -
Tam siedziałam od rana. - W północ, w mieście głucho,
Słucham - w północ, tam z muru - nie, nie zwodzę siebie;
Słyszałam go, słyszałam, jak Pan Bóg na niebie;
Ja głos jego słyszałam uszami własnemi -
Cichy, jakby spod ziemi, jak ze środka ziemi. -
I mój słuch wszedł w głąb muru, daleko, głęboko;
Ach, dalej poszedł niźli najbystrzejsze oko.
Słyszałam, męczono go -
SENATOR
Jak w gorączce bredzi!
Ale tam, moja Pani,wielu innych siedzi?
P. ROLLISONOWA
Jak to? - czyż to nie był głos mojego dziecięcia?
Niema owca pozna głos swojego jagnięcia
Śród najliczniejszej trzody - ach, to był głos taki! -
Ach, dobry Panie, żebyś słyszał raz głos taki,
Ty byś już nigdy w życiu spokojnie nie zasnął!
SENATOR
Syn Pani zdrów być musi, gdy tak głośno wrzasnął.
P. ROLLISONOWA
(pada na kolana)
Jeśli masz ludzkie serce...
(Otwierają się drzwi od sali - słychać muzykę - wbiega Panna ubrana jak na bal)
PANNA
Monsieur le Sénateur -
Oh! je vous interromps, on va chanter le choeur
De "Don Juan"; et puis le concerto de Herz...
SENATOR
Herz! choeur! tu także była mowa około serc.
Vous venez a propos, vous belle comme un coeur.
Moment sentimental! il pleut ici des coeurs.
(do Bajkowa)
Żeby le grand-duc Michel ten kalambur wiedział,
Ma foi, to już bym dawno w radzie państwa siedział.
(do Panny)
J'y suis - dans un moment.
P. ROLLISONOWA
Panie, nie rzucaj nas.
W rozpaczy, ja nie puszczę -
(chwyta za suknię)
PANNA
Faites-lui donc grace!
SENATOR
Diable m'emporte, jeśli wiem, czego chce ta jędza.
P. ROLLISONOWA
Chcę widzieć syna.
SENATOR
(z przyciskiem)
Cesarz nie pozwała.
KS. PIOTR
Księdza!
P.ROLLISONOWA
Księdza przynajmniej poszlij, syn mój prosi księdza.
Może kona; gdy ciebie płacz matki nie wzruszy,
Bój się Boga, dręcz ciało, ale nie gub duszy.
SENATOR
C'est drole; - kto te po mieście wszystkie plotki nosi,
Kto Wać Pani powiedział, że on księdza prosi?
P. ROLLISONOWA
(pokazując Księdza Piotra)
Ten Ksiądz poczciwy mówił; on tygodni tyle
Biega, błaga, lecznie chcą wpuścić i na chwilę.
Spytaj księdza, on powie...
SENATOR
(patrząc bystro na Księdza)
To on wie? - poczciwy! -
No zgoda, zgoda, - dobrze, - Cesarz sprawiedliwy;
Cesarz księży nie wzbrania, owszem sam posyła,
Aby do moralności młodzież powróciła.
Nikt jak ja religiji nie ceni, nie lubi -
(wzdycha)
Ach, ach, brak moralności, to, to młodzież gubi.
Eh bien, żegnam więc Panie.
P. ROLLISONOWA
(do Panny)
Ach, Panienko droga!
Wstaw się ty jeszcze za mną, ach, na rany Boga!
Mój syn mały! - rok siedzi o chlebie i wodzie,
W zimnym, ciemnym więzieniu, bez odzieży, w chłodzie.
PANNA
Est-il possible?
SENATOR
(w ambarasie)
Jak to, jakto? on rok siedział?
Jak to, imaginez-vous - jam o tym nie wiedział!
(do Pelikana)
Słuchaj, trzeba tę sprawę najpierwej rozpatrzyć,
Jeśli to prawda, uszy komisarzom natrzyć.
(do Rollisonowe)
Soyez tranquille, przyjdź tu o siódmej godzinie.
P. KMITOWA
Nie płacz tak, pan Senator nie wie o twym synie,
Jak się dowie, obaczysz, może oswobodzi.
P.ROLLISONOWA
(uradowana)
Nie wie? - chce wiedzieć? o, ruech mu Pan Bóg nagrodzi.
Ja to zawsze mówiłam ludziom; być nie może
Tak okrutny, jak mówią, on stworzenie Boże,
On człowiek, jego matka mlekiem wykarmiła -
Ludzie śmieli się; widzisz, jam prawdę mówiła.
(do Senatora)
Tyś nie wiedział - te łotry wszystko tobie tają.
Wierz mi, Panie, tyś łotrów otoczony zgrają;
Nie ich pytaj, nas pytaj, my wszystko powiemy,
Całą prawdę -
SENATOR
(śmiejąc się)
No dobrze, o tym pomówiemy,
Dziś nie mam czasu, adieu. - Księżnej powiedz, Pani,
Że co można, to wszystko każę zrobić dla niej.
(grzecznie)
Adieu, Madame Kmit, adieu - co mogę, to zrobię.
(do Księdza Piotra)
Waść, Księże, zostań, parę słów mam szepnąć tobie.
(do Panny)
J'y suis dans un moment,
(Wszyscy odchodzą procz dawnych osób)
SENATOR
(po pauzie do Lokajów)
A szelmy, łajdaki!
Łotry, stoicie przy drzwiach i porządek taki?
Skórę wam zedrę, szelmy, służby was nauczę:
(do jednego lokaja)
Słuchaj - ty idź za babą -
(do Pelikana)
Nie, Panu poruczę.
Skoro wyjdzie od Księżnej, daj jej pozwolenie
Widzieć syna i prowadź aż tam - tam, w więzienie;
Potem osobno zamknij, - tak, na cztery klucze.
C'en est trop - a łajdaki, służby was nauczę!
(rzuca się na krzesło)
LOKAJ
(ze drżeniem)
Pan kazał wpuścić -
SENATOR
(schwytując się)
Co? co? - ty śmiesz, ty! mnie gadać?
Toś wyuczył się w Polsce panu odpowiadać.
Stój, stój. ja cię oduczę. - Wieść go do kwatery
Policmejstra - sto kijów i tygodnie cztery
Na chleb i wodę -
PELIKAN
Niech Pan Senator uważy,
Iż mimo tajemnicy i czujności straży
O biciu Rollisona niechętne osoby
Wieść roznoszą, i może wynajdą sposoby
Oczernić przed Cesarzem nasze czyste chęci,
Jeśli się temu śledztwu prędko łeb nie skręci.
DOKTOR
Właśnie ja rozmyślałem nad tym, Jaśnie Panie.
Rollison od dni wielu cierpi pomieszanie;
Chce sobie życie odjąć, do okien się rzuca,
A okna są zamknięte...
PELIKAN
On chory na płuca;
Nie należy w zamknionym powietrzu go morzyć;
Rozkażę mu więc okna natychmiast otworzyć.
Mieszka na trzecim piętrze - powietrza użyje...
SENATOR
(roztargniony)
Wpuszczać mi na kark babę, gdy ja kawę piję;
Nie dadzą chwili -
DOKTOR
Właśnie mówię, Jaśnie Panie,
Że potrzeba mieć większe o zdrowiu staranie.
Po obiedzie, mówiłem zawsze, niechaj Pan te
Sprawy odłoży na czas: - ça mine la santé.
SENATOR
(spokojnie)
Eh, mon Docteur, przed wszystkim służba i porządek.
Potem, to owszem dobrze na słaby żołądek;
To żółć porusza, a żółć fait la digestion.
Po obiedzie, ja mógłbym voir donner la question,
Kiedy tak każe służba: - en prenant son café,
Wiesz co, to chwila właśnie widzieć auto-da-fé,
PELIKAN
(odpychając Doktora)
Jakże Pan z Rollisonem każe decydować?
Jeżeli on dziś jeszcze... umrze, to?...
SENATOR
Pochować;
I pozwalam, jeżeli zechcesz, balsamować.
A propos balsam, Bajkow! - tobie by się zdało
Trochę balsamu, bo masz takie trupie ciało,
A żenisz się. Czy wiecie, on ma narzeczoną;
(Drzwi z lewei strony odmykają się - Lokaj wchodzi - Senator pokazując drzwi)
Tę panienkę, tam patrzaj, białą i czerwoną.
Fi, pan młody, avec un teint si delabre,
Powinien byś brać ślub twój jak Tyber a Capré.
Nie pojmuję, jak oni mogli pannę zmusić
Pięknymi usteczkami słowo tak wykrztusić.
BAJKOW
Zmusić? - Parions, że ja z mą za rok się rozwiodę
I potem co rok będę brał żoneczki młode;
Bez przymusu; dość spojrzeć na tę lub na ową:
C'est beau małej szlachciance być jenerałową.
Spytaj księdza, jeżeli zapłacze przy ślubie.
SENATOR
A propos księdza
(do Księdza)
pódź no, mój czarny cherubie!
Patrzcie, quelle figure! on ma l'air d'un poete -
Czy ty widziałeś kiedy un regard aussi bete?
Potrzeba go ożywić. - Masz rumu kieliszek.
KS.PIOTR
Nie piję.
SENATOR
No, kapłanie, pij!
KS. PIOTR
Jestem braciszek.
SENATOR
Braciszek czy stryjaszek, skądże to Waszeci
Wiedzieć, co po więzieniach robią cudze dzieci?
Czy to Waszeć chodziłeś z wieściami do matki?
KS.PIOTR
Ja.
SENATOR
(do Sekretarza)
Zapisz to wyznanie - a oto są świadki.
(do Księdza)
A skądżeś o tym wiedział? he? ptaszek nie lada!
Spostrzegł się, że notują, i nie odpowiada.
W jakim klasztorze bractwo twe?
KS. PIOTR
U bernardynów.
SENATOR
A u dominikanów pewnie masz kuzynów?
Bo u dominikanów ten Rollison siedział.
No gadajże, skąd ty wiesz, kto. ci to powiedział?
Słyszysz! - ja tobie każę - nie szepc mi po cichu.
Ja w imieniu Cesarza każę; słyszysz, mnichu?
Mnichu! czy ty słyszałeś o ruskim batogu?
(do Sekretarza)
Zapisz, że milczał.
(do Księdza)
Wszak ty służysz Panu Bogu -
Znasz ty teologiją - słuchaj, teologu.
Wieszty, że wszelka władza odBoga pochodzi,
Gdy władza każe mówić, milczeć się nie godzi.
(Ksiądz milczy)
A czy wiesz, mnichu, że ja mógłbym cię powiesić,
I obaczym, czy przeor potrafi cię wskrzesić.
KS. PIOTR
Jeśli kto władzę cierpi, nie mów, że jej słucha;
Bóg czasem daje władzę w ręce złego ducha.
SENATOR
Jeżeli cię powieszę, a Cesarz się dowie,
Żem zrobił nieformalnie, a wiesz, co on powie?
"Ej, Senatorze, widzę, że się już ty bisisz".
A ty, mnichu, tymczasem jak wisisz, tak wisisz.
Pódź no bliżej, ostatni raz będę cię badał:
Wyznaj, kto tobie o tym biciu rozpowiadał?
He? - milczysz - już od Boga ty się nie dowiedział -
Kto mówił? - co? - Bóg? - anioł? - diabeł?
KS. PIOTR
Tyś powiedział.
SENATOR
(obruszony)
"Tyś"? - mnie mówić: tyś? - tyś, - ha, mnich!
DOKTOR
Ha, kapcanie!
Mówi się Panu: Jaśnie Oświecony Panie.
(do Pelikana)
Naucz go tam, jak mówić; ten mnich widzę z chlewa.
Daj mu tak -
(pokazuje ręką)
PELIKAN
(daje Księdzu policzek)
Widzisz, ośle, Senator się gniewa.
KSIĄDZ
(do Doktora)
Panie, odpuść mu, Panie; on nie wie, co zrobił!
Ach, bracie, tą złą radą tyś sam się już dobił.
Dziś ty staniesz przed Bogiem.
SENATOR
Co to?
BAJKOW
On błaznuje.
Daj mu jeszcze raz w papę, niech nam prorokuje*
(daje mu szczutkę)
KS. PIOTR
Bracie, i ty poszedłeś za jego przykładem!
Policzone dni twoje, pójdziesz jego śladem.
SENATOR
Hej, posłać po Botwinkę! zatrzymać tu klechę -
Ja sam będę przy śledztwie, będziem mieć uciechę.
Obaczym, czy on będzie milczał tak upornie.
Ktoś go namówił.
DOKTOR
Właśnie przedstawiam pokornie,
To jest rzecz umówiona,i te wszystkie spiski
Kieruje, jak wiem pewnie, Książę Czartoryski.
SENATOR
(schwytuje się z krzesła)
Que me dites-vous la, mon cher, o książęciu?
Impossible -
(do siebie)
Kto wie? - e! - śledztwo lat dziesięciu,
Nim się książę wyplącze, jeśli ja go splątam.
(do Doktora)
Skądże wiesz?
DOKTOR
Dawno, czynnie, sprawą się zaprzątam.
SENATOR
I Pan mnie nie mówiłeś?
DOKTOR
Jaśnie Pan nie słuchał;
Ja mówiłem, że ktoś to ten pożar rozdmuchał.
SENATOR
Ktoś! ktoś! ale czy książę?
DOKTOR
Mam ślad oczewisty,
Mam doniesienia, skargi i przejęte listy.
SENATOR
Listy księcia?
DOKTOR
Przynajmniej jest mowa o księciu
W tych listach i o całym jego przedsięwzięciu,
I wielu profesorów - a głównym ogniskiem
Jest Lelewel. On tajnie kieruje tym spiskiem.
SENATOR
(do siebie)
Ach, gdyby jaki dowód! choćby podejrzenie,
Ślad dowodu, cień śladu, choćby cieniów cienie!
Nieraz już mi o uszy obiła się mowa:
To Czartoryski wyniósł tak Nowosilcowa".
Obaczym teraz, kto z nas będzie mógł się chwalić,
Czy ten, co umiał wynieść, czy ten, co obalić.
(do Doktora)
Pójdź - que je vous embrasse - a! a! to rzecz inna,
Ja wraz zgadnąłem, że to sprawa nie dziecinna:
Ja wraz zgadnąłem, że to jest książęcia sztuka.
DOKTOR
(poufale)
I Pan zgadnął? - zje diabła, kto Pana oszuka.
SENATOR
(poważnie)
Choć ja wiem o tym wszystkim, Panie Radco Stanu,
Jeśli odkryć dowody udało się Panu,
EcouteZ, daję Panu senatorskie słowo,
Naprzód pensyję roczną powiększę połową
I tę skargę za dziesięć lat służby policzę,
Potem może starostwo, dobra kanonicze,
Order - kto wie, nasz Cesarz wspaniale opłaca,
Ja go sam będę prosił, już to moja praca.
DOKTOR
Mnie też to kosztowało niemało zabiegów:
Ze szczupłej mojej płacy opłacałem szpiegów;
A wszystko z gorliwości o dobro Cesarza.
SENATOR
(biorąc go pod rękę)
Mon cher, idź zaraz, weźmij mego sekretarza.
Wziąć te wszystkie papiery i opieczętować;
(do Doktoro)
Wieczorem będziem wszystko razem trutynować.
(do siebie)
Ja pracowałem, śledztwo prowadziłem całe,
A on z tego odkrycia miałby zysk i chwałę!
(zamyśla się)
(do Sekretarza w ucho)
Przyaresztuj Doktora razem z papierami.
(do Bajkowa, który wchodzi)
To ważna sprawa, musim zatrudnić się sami.
Doktor wymknął się z pewnym słówkiem nieumyśnie,
Zbadałem go, a śledztwo ostatek wyciśnie.
(Pelikan, widząc względy Senatora, odprowadza Doktora i kłania mu się nisko)
DOKTOR
(do siebie)
Niedawno mię odpychał - ho, ho, Pelikanie!
I ja go zepchnę, i tak, że już nie powstanie.
(do Senatora)
Zaraz wracam.
SENATOR
(niedbale)
O ósmej ja wyjeżdżam z miasta.
DOKTOR
(patrząc na zegarek)
Co to? na mym zegarku godzina dwunasta?
SENATOR
Już piąta.
DOKTOR
Co, już piąta? - ledwie oczom wierzę.
Mój indeks na dwunastej, na samym numerze
Stanął i na dwunastej sam indeksu nosek;
Żeby choć o sekundę ruszył, choć o włosek!
KS. PIOTR
Bracie, i twój już zegar stanął i nie ruszy
Do drugiego południa. - Bracie, myśl o duszy.
DOKTOR
Czego ty chcesz?
PELIKAN
Proroctwo tobie jakieś burczy.
Patrz, jak mu oczy błyszczą, istny wzrok jaszczurczy!
KS. PIOTR
Bracie, Pan Bóg różnymi znakami ostrzega.
PELIKAN
Ten braciszek coś bardzo wygląda na szpiega -
(Otwierają się drzwi z lewej stiony, wchodzi mnóstwo dam wystrojonych, urzędników, gości, - za nimi muzyka)
P. GUBERNATOROWA
Czy można?
P. SOWIETNIKOWA
C'est indigne!
P. JENERAŁOWA
Ah! mon cher Sénateur,
Czekamy, posyłamy!
P. SOWIETNIKOWA
Vraiment, c'est un malheur.
WSZYSTKIE
(razem)
Wreszcie przyszłyśmy szukać.
SENATOR
Cóż to? - jaka gala!
DAMA
I tu możemy tańczyć, dość obszerna sala.
(stają i szykują się do tańca)
SENATOR
Pardon, mille pardons, j'etais tres occupé:
Que vois-je, un menuet? parfaitement groupé!
Cela m'a rappelé les jours de ma jeunesse!
KSIĘŻNA
Ce n'est qu'une surprise.
SENATOR
Est-ce vous, ma déesse!
Que j'aime cette danse, une surprise? ah! dieux!
KSIĘŻNA
Vous danserez, j'espere.
SENATOR
Certes, et de mon mieux.
(Muzyka gra menueta z "Don Juana" - z lewej strony stoja czynownicy,czyli urzędnicy i urzędniczki - z prawej kilku z młodzieży, kilku młodych oficerów rosyjskich, kilku starych ubranych po polsku i kilka młodych dam. - Na środku menuet. SENATOR tańczy z narzeczoną Bajkowa; Bajkow z Księżną).
BAL
SCENA ŚPIEWANA
Z PRAWEJ STRONY
DAMA
Patrz, patrz starego, jak się wije,
Jak sapie, oby skręcił szyję.
(do Senatora)
Jak ślicznie, lekko tańczysz Pan!
(na stronę)
Il crévera dans l'instant.
MŁODY CZŁOWIEK
Patrz, jak on łasi się i liże,
Wczora mordował, tańczy dziś;
Patrz, patrz, jak on oczyma strzyże,
Skacze jak w klatce ryś.
DAMA
Wczora mordował i katował,
I tyle krwiniewinnej wylał;
Patrz, dzisiaj on pazury schował
I będzie się przymilał.
Z LEWEJ STRONY
KOLESKI REGESTRATOR *
(do Sowietnika)
Tańczy Senator, czy widzicie,
Ej, Sowietniku, pódźmy w tan.
SOWIETNIK
Uważaj, czy to przyzwoicie,
Byś ze mną tańczył Pan.
REGESTRATOR
Ale tu znajdziem kilka dam.
SOWIETNIK
Ale nie o to idzie rzecz;
Ja sobie wolę tańczyć sam
Niż z tobą - pódźże precz.
REGESTRATOR
Skądże to?
SOWIETNIK
Jestem sowietnikiem.
REGESTRATOR
Ja jestem oficerski syn.
SOWIETNIK
Mój Panie, ja nie tańczę z nikim,
Kto ma tak niski czyn.
(do Pułkownika)
Pódź, Pułkowniku, pódźże w taniec,
Widzisz, że tańczy sam Senator.
PUŁKOWNIK
Jaki tam gadał oszarpaniec?
(pokazując Regestratora)
SOWIETNIK
Koleski Regiestrator!
PUŁKOWNIK
Ta szuja, istne jakubiny!
DAMA
(do Senatora)
Jak ślicznie, lekko tańczysz Pan.
SOWIETNIK
(z gniewem)
Jak tu pomieszały się czyny!
DAMA
Il crévera dans l'instant,
LEWA STRONA, CHOREM.
DAMY
Ah! quelle beauté, quelle grace!
MĘŻCZYŹNI
Jaka to świetność, przepych jaki!
PRAWA STRONA, CHOREM.
MĘŻCZYŹNI
Ach, łotry, szelmy, ach, łajdaki?
Żeby ich piorun trzasł.
SENATOR
(tańcząc, do Gubernatorowej)
Chcę zrobić znajomość Starosty,
On piękną żonę, córkę ma;
Ale zazdrośny -
GUBERNATOR
(biegąc za Senatorem)
To człek prosty;
Niech Pan to na nas zda.
(podchodzi do Starosty)
A żona Pańska?
STAROSTA
W domu siedzi.
GUBERNATOR
A córki?
STAROSTA
Jedną tylko mam.
GUBERNATOROWA
I córka balu nie odwiedzi?
STAROSTA
Nie!
GUBERNATOROWA
Pan tu sam?
STAROSTA
Ja sam.
GUBERNATOR
I żona nie zna Senatora?
STAROSTA
Dla siebie tylko żonę mam.
GUBERNATOROWA
Chciałam wziąć córkę Pańską wczora.
STAROSTA
Usłużność Pani znam.
GUBERNATOR
Tu w menuecie para zbywa,
Senator potrzebuje dam.
STAROSTA
Moja córka w parach nie bywa,
Jej parę znajdę sam.
GUBERNATOROWA
Mówiono, że tańczy i grywa,
Senator chciał zaprosić sam.
STAROSTA
Widzę, że pan Senator wzywa
Na raz po kilka dam.
LEWA STRONA, CHOREM.
Jaka muzyka, jaki śpiew,
Jak pięknie meblowany dóm.
PRAWA STRONA, CHOREM.
Te szelmy z rana piją krew,
A po obiedzie rum.
SOWIETNIK
(pokazując Senatora)
Drze ich, to prawda, lecz zaprasza,
Takiemu dać się drzeć nie żal.
STAROSTA
Po turmach siedzi młodzież nasza,
Nam każą iść na bal. *
OFICER ROSYJSKI
(do Bestużewa)
Nie dziw, że nas tu przeklinają,
Wszak to już mija wiek,
Jak z Moskwy w Polskę nasyłają
Samych łajdaków stek.
STUDENT
(do Oficera)
Patrz, jak się Bajkow, Bajkow rucha,
Co to za mina, co za ruch!
Skacze jak po śmieciach ropucha,
Patrz, patrz, jak nadął brzuch.
Wyszczerzył zęby, nazbyt łyknął,
Patrz, jak otwiera gębę on,
Słuchaj, ach, słuchaj, Bajkow ryknął.
(Bajkow nuci)
(do Bajkowa)
Mon Général, quelle chanson!
BAJKOW
(śpiewa pieśń Beranżera)
Quel honneur, quel bonheur!
Ah! monsieur le sénateur!
Je suis votre humble serviteur, etc. etc.
STUDENT
Général, ce sont vos paroles!
BAJKOW
Oui.
STUDENT
Je vous en fais compliment.
JEDEN Z OFICERÓW
(śmiejąc się)
Ces couplets sont vraiment fort droles,
Quel ton satirique et plaisant!
MŁODY CZŁOWIEK
Pour votre muse sans rivale
Je vous ferais académicien.
BAJKOW
(w ucho, - pokazując Księżnę)
Senator dziś będzie rogal.
SENATOR
(w ucho, pokazując narzeczona Bajkowa)
Va, va, je te coifferai bien.
PANNA
(tańcząca, do Matki)
Nazbyt ohydni, nazbyt starzy.
MATKA
(z prawej strony)
Jeśli ci zbrzydnął, to go rzuć.
SOWIETNIKOWA
(z lewej strony)
Jak mojej córeczce do twarzy.
STAROSTA
Jak od nich rumem czuć.
SOWIETNIKOWA DRUGA
(do córki stojącej obok)
Tylko, Zosieńku, podnieś wzrok.
Może Senator cię obaczy.
STAROSTA
Jeżeli o mnie się zahaczy,
Dam rękojeścią
(biorąc za karabelę)
- w bok.
LEWA STRONA, CHOREM.
Ach, jaka świetność, przepych jaki!
Ah, quelle beauté, quelle grace!
PRAWA STRONA
Ach, szelmy, łotry, ach, łajdaki!
Żeby ich piorun trzasł.
Z PRAWEJ STRONY MIĘDZY MŁODZIEŻA
JUSTYN POLl
(do Bestużewa, pokazując na Senatora)
Chcę mu scyzoryk mój w brzuch wsadzić
Lub zamalować wpysk.
BESTUŻEW
Coż stąd, jednego łotra zgładzić
Lub obić, co za zysk?
Oni wyszukają przyczyny,
By uniwersytety znieść,
Krzyknąć, że ucznie jakubiny,
I waszą młodzież zjeść.
JUSTYN POL
Lecz on zapłaci za męczarnie,
Za tyle krwi i łez.
BESTUŻEW
Cesarz ma u nas liczne psiarnie,
Cóż, że ten zdechnie pies.
POL
Nóż świerzbi w ręku, pozwól ubić.
BESTUŻEW
Ostrzegam jeszcze raz!
POL
Pozwól przynajmniej go wyczubić.
BESTUŻEW
A zgubić wszystkich was.
POL
Ach, szelmy, łotry, ach, zbrodniarze!
BESTUŻEW
Muszę ciebie wywieść za próg.
POL
Czyż go to za nas nikt nie skarze?
Nikt się nie pomści?
(odchodzą ku drzwiom)
KS. PIOTR
- Bóg!
(Nagle muzyka się zmienia i gra aria Komandora)
TAŃCZĄCY
Co to jest? - co to?
GOŚCIE
Jaka muzyka ponura!
JEDEN
(patrząc w okna)
Jak ciemno, patrz no, jaka zebrała się chmura.
(zamyka okno - słychac z dala grzmot)
SENATOR
Coż to? Czemu nie grają?
DYREKTOR MUZYKI
Zmylili się.
SENATOR
Pałki!
DYREKTOR
Bo to miano grać różne z opery kawałki,
Oni nie zrozumieli, i stąd zamieszanie.
SENATOR
No, no, no - arrangez donc - no, Panowie - Panie.
(Słychać krzyk wielki za drzwiami)
PANI ROLLISON
(za drzwiami, okropnym głosem)
Puszczaj mię! puszczaj...
SEKRETARZ
Ślepa!
LOKAJ
(strwożony)
Widzi - patrz, jak sadzi
Po schodach, zatrzymajcie!
DRUDZY LOKAJE
Kto jej co poradzi!
PANI ROLLISON
Ja go znajdę tu, tego pijaka, tyrana!
LOKAJ
(chce zatrzymąć - ona obala jednego z nich)
A! patrz, jak obaliła - a! a! opętana.
(uciekają)
PANI ROLLISON
Gdzie ty! - znajdę cię, mozgi na bruku rozbiję -
Jak mój syn! Ha, tyranie! syn mój, syn nie żyje!
Wyrzucili go oknem - czy ty masz sumnienie?
Syna mego tam z góry, na bruk, na kamienie.
Ha, ty pijaku stary, zbryzgany krwią tylu
Niewiniątek, pódź! - gdzie ty, gdzie ty, krokodylu?
Ja ciebie tu rozedrę, jak mój Jaś, na sztuki. -
Syn! wyrzucili z okna, z klasztoru, na bruki.
Me dziecię, mój jedynak! mój ojciec-żywiciel-
A ten żyje, i Pan Bóg jest, i jest Zbawiciel!
KS. PIOTR
Nie bluźń, kobieto; syn twój zraniony, lecz żyje.
PANI ROLLISON
Żyje? syn żyje? - czyje to są słowa, czyje?
Czy to prawda, mój Księże? - Ja. zaraz pobiegłam -
"Spadł" krzyczą, biegę, wzięli - i zwłok nie dostrzegłam:
Zwłok mego jedynaka. - Ja biedna sierota!
Zwłok syna nie widziałam. Widzisz - ta ślepota!
Lecz krew na bruku czułam - przez Boga żywego
Tu czuję - krew tę samę, tu krew syna mego,
Tu jest ktoś krwią zbryzgany - tu, tu jest kat jego!
(Idzie prosto do Senatora - Senator umyka się - Pani Rollison pada zemdlona na ziemię - Ks. Piotr podchodzi do niej ze Starostą - słychać uderzenie piorunu)
WSZYSCY
(zlęknieni)
Słowo stało się ciałem! - To tu!
INNI
Tu! tu!
KS. PIOTR
Nie tu.
JEDEN
(patrząc w okno)
Jak blisko - w sam róg domu uniwersytetu.
SENATOR
(podchodzi do okna)
Okna Doktora!
KTOŚ Z WIDZÓW
Słyszysz w domu krzyk kobiéty?
KTOŚ NA ULICY
(śmiejąc się)
Cha - cha - cha - diabli wzięli.
(Pelikan wbiega zmieszany)
SENATOR
Nasz Doktor?
PELIKAN
- zabity
Od piorunu. Fenomen ten godzien rozbiorów:
Około domu stało dziesięć konduktorów,
A piorun go w ostatnim pokoju wytropił,
Nic nie zepsuł i tylko ruble srebrne stopił,
Srebro leżało w biurku, tuż u głów Doktora,
I zapewne służyło dziś za konduktora.
STAROSTA
Ruble rosyjskie, widzę, bardzo niebezpieczne.
SENATOR
(do dam)
Panie zmieszały taniec - jak Panie niegrzeczne.
(widząc, że ratują Panią Rollison)
Wynieście ją, wynieście - pomóc tej kobiecie.
Wynieście ją.
KS. PIOTR
Do syna?
SENATOR
Wynieście, gdzie chcecie.
KS. PIOTR
Syn jej jeszcze nie umarł, on jeszcze oddycha,
Pozwól mnie iść do niego.
SENATOR
Idź, gdzie chcesz, do licha!
(do siebie)
Doktor zabity, ah! ah! ah! c'est inconcevable!
Ten ksiądz mu przepowiedział - ah! ah! ah! c'est diable!
(do kompanii)
No i cóż w tym strasznego? - wiosną idą chmury,
Z chmury piorun wypada: - taki bieg natury.
SOWIETNIKOWA
(do męża)
Już gadajcie, co chcecie, a strach zawsze strachem.
Ja nie chcę dłużej z wami być pod jednym dachem?
Mówiłam: mężu, nie leź do tych spraw dziecinnych;
Pókiś knutował Żydów, chociaż i niewinnych,
Milczałam - ale dzieci; - a widzisz Doktorą?
SOWIETNIK
Głupia jesteś.
SOWIETNIKOWA
Do domu wracam, jestem chora.
(Słychać znowu grzmot - wszyscy uciekają; naprzód lewa, potem prawa strona. - Zostają Senator, Pelikan, Ks. Piotr)
SENATOR
(patrząc za uciekającymi)
Przeklęty Doktor! żyjąc nudził mię do mdłości,
A jak zdechł, patrzaj, jeszcze rozpędza mi gości.
(do Pelikana)
Voyez, jak ten Ksiądz patrzy - voyez, quel oeil hagard;
To jest dziwny przypadek, un singulier hasard.
Powiedz no, mój księżuniu, czy znasz jakie czary,
Skąd przewidziałeś piorun? - może Boskie kary?
(Ksiądz milczy)
Prawdę mówiąc, ten Doktor troszeczkę przewinił,
Prawdę mówiąc, ten Doktor nad powinność czynił.
On aurait fort a dire - kto wie, są przestrogi -
Mój Boże, czemu prostej nie trzymać się drogi!
No i cóż, Księże? - milczy!... milczy i zwiesił nos.
Ale go puszczę wolno: - on dirait bien des choses!...
(zamyśla się)
PELIKAN
Cha! cha! cha! jeśli śledztwo jest niebezpieczeństwem,
Toć by nas przecie piorun zaszczycił pierwszeństwem.
KS.PIOTR
Opowiem wam dwie dawne, ale pełne treści...
SENATOR
(ciekawy)
O piorunie? - Doktorze? - mów!
KS. PIOTR
- dwie przypowieści.
Onego czasu w upał przyszli ludzie różni
Zasnąć pod cieniem muru; byli to podróżni.
Między nimi był zbójca; a gdy inni spali,
Anioł Pański zbudził go: "Wstań, bo mur się wali".
On zbójca był ze wszystkich innych najzłośliwszy:
Wstał, a mur inne pobił. On ręce złożywszy
Bogu dziękował, że mu ocalono zdrowie.
A Pański anioł stanął przed nim i tak powie:
"Ty najwięcej zgrzeszyłeś! kary nie wyminiesz,
Lecz ostatni najgłośniej, najhaniebniej zginiesz".
A druga powieść taka. - Za czasu dawnego.
Pewny wódz rzymski pobił króla potężnego;
I kazał na śmierć zabić wszystkie niewolniki,
Wszystkie rotmistrze pułków i wszystkie setniki.
Ale króla samego przy życiu zostawił,
Tudzież starosty, tudzież pułkowniki zbawił. -
I mówili do siebie głupi więźnie owi:
"Będziem żyć, podziękujmy za życie wodzowi".
Aż jeden żołnierz rzymski, co im posługował,
Rzekł im: "Zaprawdę wódz was przy życiu zachował;
Bo was przykuje przy swym tryumfalnym wozie
I będzie oprowadzał po całym obozie,
I do miasta powiedzie; bo wy z tych jesteście,
Których wodzą po Rzymie, onym sławnym mieście,
Aby lud rzymski krzyknął: "Patrzcie, co wódz zrobił,
On takie króle, takie pułkowniki pobił."
Potem, gdy was w łańcuchach złotych oprowadzi,
Odda was w ręce kata,a kat was osadzi
Na głębokie, podziemne i ciemne wygnanie,
Kędy będzie płacz wieczny i zębów zgrzytanie".
Tak mówił żołnierz rzymski; do żołnierza tego
Król gromiąc rzekł: "Twe słowa są słowa głupiego,
Czyś ty kiedy na ucztach z twoim wodzem siedział,
Ażebyś jego rady, jego myśli wiedział?"
Zgromiwszy, pił i śmiał się z swymi współwięźniami,
Ze swymi hetmanami i pułkownikami.
SENATOR
(znudzony)
Il bat la campagne... Księże, gdzie chcesz, ruszaj sobie.
Jeśli cię jeszcze złowię, tak skórę oskrobię,
Że cię potem nie pozna twa matka rodzona
I będziesz mi wyglądał jak syn Rollisona.
(Senator odchodzi do swoich pokojów z Pelikanem. Ks. Piotr idzie ku drzwiom i spotyka Konrada, który, prowadzony na śledztwo od dwóch żołnierzy, ujrzawszy Księdza wstrzymuje się i patrzy nań długo)
KONRAD
Dziwna rzecz, nie widziałem nigdy tej postaci,
A znam go, jak jednego z mych rodzonych braci.
Czy to we śnie? - tak, we śnie, teraz przypomniałem,
Taż sama twarz, te oczy, we śnie go widziałem.
On to, zdało się, że mię wyrywał z otchłani.
(do Księdza)
Mój Księże, choć jesteśmy mało sobie znani,
Przynajmniej Ksiądz mię nie znasz: przyjmij dziękczynienie
Za łaskę, którą tylko zna moje sumnienie.
Drodzy są i widzianiwe śnie przyjaciele,
Gdy prawdziwych na jawie widzim tak niewiele.
Weź, proszę, ten pierścionek, przedaj; daj połowę
Ubogim, drugą na mszę za dusze czyscowe;
Wiem, co cierpią, jeżeli czyściec jest niewolą;
Mnie, kto wie, czy już kiedy słuchać mszy pozwolą.
KS. PIOTR
Pozwolą - Za pierścionek ja ci dam przestrogę.
Ty pojedziesz w daleką, nieznajomą drogę;
Będziesz w wielkich, bogatych i rozumnych tłumie,
Szukaj męża, co więcej niźli oni umie;
Poznasz, bo cię powita pierwszy w Imię Boże.
Słuchaj, co powie...
KONRAD
(wpatrując się)
Coż to? tyżeś?... czy być może?
Stój na chwilę... dla Boga...
KS. PIOTR
Bywaj zdrów! nie mogę.
KONRAD
Jedno słowo...
ŻOŁNIERZ
Nie wolno! każdy w swoję drogę. -
Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij
Dowiedz się więcej
Zobacz inne opracowania utworów Adama Mickiewicza:
Konrad Wallenrod - Pan Tadeusz - Ballady i romanse - Sonety krymskie