Dwór Jabłonowskich w Czarnolesie. Muzeum Jana Kochanowskiego. Fot. Rafał Terkner
Położony we wschodniej części województwa mazowieckiego, Czarnolas stał się miejscem, w którym humanista doczekał się sześciu córek i jednego syna oraz prowadził żywot ziemianina (z przerwami na wystąpienia polityczne).
To właśnie we dworze czarnoleskim powstały największe dzieła Kochanowskiego: „Pieśń świętojańska o Sobótce”, „Odprawa posłów greckich”, „Treny”, tłumaczenia „Psalmów” oraz fraszki „Na dom w Czarnolesie” czy „Na lipę”.
Analiza i interpretacja
„Na dom w Czarnolesie”, fraszka Jana Kochanowskiego to utwór o charakterze religijnym o widocznych akcentach autobiograficznych.
Wiersz ma budowę stychiczną (nie występuje podział na strofy), składa się z ośmiu wersów trzynastozgłoskowych, ze średniówką po siódmej sylabie (podział intonacyjny wpływający na regularność i rytmiczność wiersza). Występują najczęstsze u Kochanowskiego rymy parzyste, żeńskie, dokładne.
Swoją formułą dzieło przypomina intymną modlitwę. Podmiot liryczny w pierwszej osobie liczby pojedynczej zwraca się za pomocą apostrofy do Boga, władcy jego życia, z prośbą o błogosławieństwo:
„Panie, to moja praca, a zdarzenie Twoje;
Raczyż błogosławieństwo dać do końca swoje!”.
Mimo iż utrzymanie domu oraz rodziny to obowiązek podmiotu („to moja praca”), to jednak przeżywane w Czarnolesie szczęście zależy całkowicie od Boga. W błaganiu o opiekę widać zatem ogromną pokorę i szacunek podmiotu lirycznego względem Stwórcy.
W kolejnych wersach autor wyznania precyzuje swoje pragnienia dotyczące dalszego życia. Nie chce majątków i skarbów („Inszy niechaj pałace marmórowe mają / I szczerym złotogłowem ściany obijają”), zamiast rzeczy materialnych marzy mu się mieszkanie „w tym gniaździe ojczystym”, czyli miejscu związanym z jego tożsamością. Tylko tam będzie mógł żyć w zdrowiu, w prawdzie, w skromności oraz wśród przychylnych mu, kulturalnych ludzi, dzięki nim jego starość nie będzie „przykrą”:
„A Ty mię zdrowiem opatrz i sumnieniem czystym,
Pożywieniem ućciwym, ludzką życzliwością,
Obyczajmi znośnymi, nieprzykrą starością”.
Recepta na szczęście, jakiej dostarcza Jan z Czarnolasu, jest tak prosta, że aż trudna do zrealizowania, zwłaszcza we współczesnym świecie. Satysfakcję renesansowemu twórcy zapewniało jedynie zdrowie, czyste sumienie, ludzka życzliwość, podstawowe pożywienie, postrzegane we fraszce nie jako monotonne minimum, lecz jako dar Boży.
Treść wiersza
Panie, to moja praca, a zdarzenie Twoje;
Raczyż błogosławieństwo dać do końca swoje!
Inszy niechaj pałace marmórowe mają
I szczerym złotogłowem ściany obijają,
Ja, Panie, niechaj mieszkam w tym gniaździe ojczystym,
A Ty mię zdrowiem opatrz i sumnieniem czystym,
Pożywieniem ućciwym, ludzką życzliwością,
Obyczajmi znośnymi, nieprzykrą starością.