Wiersz zaczyna się niczym romantyczne wspomnienie z pięknego spaceru. Jest to jednak złudne, ponieważ już w trzecim wersie dowiadujemy się o makabrycznym znalezisku. Oczom zakochanym ukazała się bowiem plugawa padlina - rozkładające się kobiece ciało. Zadarte ku górze nogi wskazują, że przed śmiercią, a może nawet tuż po niej, była ona zgwałcona.
Główny nacisk w utworze jest położony na epatowanie brzydotą. Podmiot liryczny nie mówi o zwłokach „kobieta”, lecz Ziejące jadem to ścierwo gorące. W wierszu roi się od makabrycznych szczegółów, poczynając od wyglądu zwłok: brzuch pełen zgnilizny, ich zapachu: Brzuch swój, skąd biły wyziewy trujące, Smród zasię tak cuchnący stamtąd się wydzierał, Żeś się zachwiała jakoby w zemdleniu, a nawet dźwięku, jaki się z nich wydobywał: Roje much nad
tym brzuchem brzęczały zmurszałym.
Na koniec okazuje się, że najbardziej szokujący w wierszu nie jest opis rozkładającego się ciała, lecz przesłanie jakie ze sobą niesie. Podmiot liryczny zwraca się bowiem do swojej ukochanej:
A jednak będziesz do tej ohydy ponurej
I ty podobna i pełna zarazy,
O gwiazdo oczu moich, słońce mej natury,
Kochanie moje, Aniele bez zmazy!.
Zakończenie stanowi zatem rozwinięcie łacińskiej sentencji „memento mori” (pamiętaj o śmierci). Przesłaniem wiersza jest zatem to, że śmierć czeka na nas wszystkich, a to, co z nami zrobi nie będzie należało do najpiękniejszych rzeczy. Przesłanie to było znane już w baroku. Ludzkie ciało uważano wówczas za symbol przemijalności i śmiertelności. Podmiot liryczny uważa ukochaną kobietę za skazaną na przeminięcie. Co ciekawe, uważa również, że sam jest w stanie pokonać śmierć: (…) ja miłości mojej, która się rozkłada, Treść i kształt boski wiernie chowam w sobie!. Widzimy zatem, że poeta czuje się nienaruszalny, poprzez miłość, która w nim żyje i będzie żyć wiecznie.