Odbędziesz swej miłośnice.
Ostań tego wszech, tobie wielę,
Przez dzięki cię z nią rozdzielę.
Mow ze mną, boć mam działo,
Gdy się ze mną mowić chciało;
Widzisz, iżem ci robotnica -
Czemu cię wzięła taka tesnica?
Ma kosa wisz, trawę siecze,
Przed nią nikt nie uciecze.
Wstań, mistrzu, odpowiedz, jestli umiesz!
Za po polsku nie rozumiesz?
Snać ci Sortes nie pomoże,
Przelęknąłeś się, nieboże!
Już odetchni, nieboraku,
Mow ze mną, ubogi żaku,
Nie boj się dziś mojej szkoły,
Nie dam ci czyść epistoły.
Magister respondit:
Mistrz przemowił wielmi skromnie:
Lęknąłem się, eż nic po mnie.
Ta mi rzecz barzo niemiła,
Iżeś mię tako postraszyła;
By była co przykrego przemowiła,
Zerwałaby się we mnie każda żyła;
Nagle by mię umorzyła
I duszę by wypędziła.
Proszę ciebie, ostąp mało,
Boć nie wiem, coć mi się stało:
Mgleję wszytek i bladzieję.
Straciłem zdrowie i nadzieję;
Racz rzucić od siebie kosę,
Ać swoję głowę podniosę!
Mors dicit:
Darma, mistrzu, twoja mowa,
Tegom ci uczynić nie gotowa;
Dzirżę kosę na reistrze,
Siekę doktory i mistrze,
Zawżdy ją gotową noszę,
Przez dzięki noclegu proszę.
Wstań ku mnie, możesz mi wierzać,
Nie chcęć się dzisia zniewierzać!
Wstał mistrz jedwo lelejąc się,
Drżą mu nogi, przelęknął się.
Magister dicit:
Miła Śmierci, gdzieś się wzięła,
Dawno liś się urodziła?
Rad bych wiedział do ostatka,
Gdzie twoj ociec albo matka.
Mors dicit:
Gdy stworzył Bog człowieka,
Iżby był żyw eż do wieka,
Stworzył Bog Jewę z kości
Adamowi ku radości.
Dał jemu moc nad zwierzęty,
By panował jako święty;
Podał jemu ryby z morza
Chcąc go zbawić wszego gorza;
Polecił mu rajskie sady
Chcąc ji zbawić wszej biady.
To wszytko w jego moc dał,
Jedno mu drzewo zakazał,
By go owszejki nie ruszał
Ani się na nie pokuszał,
Rzeknąc jemu: Jedno ruszysz,
Tedy pewno umrzeć musisz!
Ale zły dusz Jewę zdradził,
Gdy jej owoc ruszyć radził.
Ewa się ułakomiła,
Śmiałość uczyniła;
W ten czas się ja poczęła,
Gdy Ewa jabłko ruszyła;
Adamowi jebłka dała,
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 -