Iż trzeciego dnia ożył;
Z tegom się żywotem biedziła,
Potem jużem wszytkę moc straciła.
Mam moc nad ludźmi dobremi,
Ale więcej nade złemi;
Kto nawięcej czyni złości,
Temu złamię kości.
Chcesz li, jeszcze wzjawię tobie,
Jedno bierz na rozum sobie:
Powiem ci o mej kosie,
Jedno jej powąchaj w nosie,
Chcesz li spatrzać, jako ostra.
Zapłacze nad tobą siostra,
Mistrzostwać nic nie pomogą,
W ocemgnieniu wezdrzysz nogą;
Jedno wyjmę z puzdra kosy,
Natychmiast zmienisz głosy.
Dał ci mi to Wszechmogący,
Bych morzyła lud żywiący;
Zawżdy wsłynie moja siła:
Jam obrzymy pomorzyła,
Salomona tak mądrego,
Absolona nadobnego,
Sampsona wielmi mocnego
I Wietrzycha obrzymskiego.
Ja się nad niemi pomściła,
A swą kosę ucieszyła;
Jać też dziwy poczynam,
Jedny wieszam, drugie ścinam.
Magister respondit:
Jać nie wiem, z kim się ty zbracisz,
Gdy wszytki ludzie potracisz;
Gdy wszytki ludzie posieczesz,
A gdzież sama ucieszesz?
Wżdyć trzeba ludzkiej przyjaźni,
By cię zgrzeli w swojej łaźni,
Aby się w niej napociła,
Gdyby się urobiła -
A potem lepiej [czyniła].
Mors dicit:
Owa, ja tu ciebie zmyję,
W ocemgnieniu zetnę szyję.
Czemu się tako z rzeczą wciekasz,
Snać tu jutra nie doczekasz!
Mowisz mi to tako śmiele,
Utnęć szyję i w kościele!
Otoż, mistrzu barzo głupi,
Nie rozumiesz o tej kupi:
Nie korzyszczęć ja w odzieniu
Ani w nawięcszem jimieniu;
Twe rozynki i migdały
Zawżdyć mi za mało stały;
Eksamity i postawce -
Tych się mnie nigdy nie chce.
W grzechu się ludzkiem kocham,
A tego nigdy nie przeniecham;
Duchownego i świeckiego,
Zbawię żywota każdego;
A każdego morzę, łupię,
O to nigdy nie pokupię:
Kanonicy i proboszcze
Będą w mojej szkole jeszcze,
I plebani z miąszą szyją,
Jiżto barzo piwo piją,
I podgardłki na pirsiach wieszają;
Dobre kupce, rostocharze,
Wszytki moja kosa skarze;
Panie i tłuste niewiasty,
Co sobie czynią rozpasty,
Mordarze i okrutniki,
Ty posiekę nieboszczyki;
Dziewki, wdowy i mężatki
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 -