Aragena, którą władał Metameryk zbudowana była do wewnątrz. Władca opasywał ją w płaszczyźnie równikowej chroniąc swoich poddanych. Mieszkańcy, Enteryci wypełniali jej wnętrze złotymi i srebrnymi ogrodami i miastami. Kochali się w blasku i geometrii. Filtrowali w głąb planety różnobarwne światło. Metameryk miał dziesięć miliardów członów, a w każdym mieszkał rozum. Gdy jeden się zestarzał, jego rolę podejmował następny. Władca był potomkiem Aurygenów, którzy niegdyś zapłodnili Aragenę swą wiedzą i zachłannością w mikroskopijnych atomach uciekając od swych okrutnych prześladowców. Zostali potem zgładzeni.
Z kamienistego gruntu wydobywanego przez budowniczych tworzono chroniące planetę rafy. Okolice planety zwane było Czarnym Grzechotnikiem. Roje meteorytów spadały na powierzchnię planety, nie czyniąc Enterytom jednak krzywdy. Pewnego dnia grupa Enterytów odkryła na powierzchni wrak obcego statku w kształcie kielicha. Przeniesiono go do wnętrza za sprawą cęgowatych machin. Zdjęli kolejne warstwy pancerza, aż dotarli do nieprzenikliwej powierzchni z drzwiami. Można je było otworzyć odpowiednim słowem. Mędrzec Afinor wspomniał o białych istotach, które z zemsty przemierzały kosmos niszcząc życie w metalu zrodzone. Na słowo „zemsta” drzwi się otworzyły. Weszli w ciemność, jednak nie odnaleźli załogi.
Znaleźli czerwoną plamę i wapienne drzazgi. Gdy król dowiedział się o statku kazał go zniszczyć w atomowym ogniu. Jego posłaniec powiedział, że czerwienią, którą znaleźli żywi się biała śmierć, która zna tylko zemstę. Zlękli się atomiści, jednak nie wierzyli w klątwę. Doszczętnie zniszczyli statek, a jego zmrożone atomy wysłali ku gwiazdom, czując ulgę. Jednak podczas niszczenia czerwony, niewidoczny fragment odpadł i w nocy wykluł się biały kiełek. Powstały następne, z których wydzielała się wilgoć i kwasoród. Miasta Enterytów spowiła rdza. Nie minął rok, a legli pokotem. Wszystko wygasło, zapanowała ciemność, a szczątki mieszkańców pokryła puszysta biała pleśń.