UspokajaÅ‚ siÄ™ potem Jastrz±b i jeszcze barzej przeciwko Bogu srożyÅ‚, że aż sam krzyż pod lasem zr±baÅ‚, obrazy z domu powyrzucaÅ‚ i do figury CzÄ™stochowskiej siÄ™ braÅ‚, by j± roznieć, iż mu to do orki przeszkadzaÅ‚a, ledwie go od tego kobieta odwiedÅ‚a skamleniem i probami.
I tak roki płynęły za rokami jako ta woda bystra, bogactwa rosły niepomiernie, a z nimi także znaczenie, iż nawet sam król zajeżdżał do niego, na dwór zapraszał i między swoich komorników sadzał.
PuszyÅ‚ siÄ™ tym Jastrz±b, wynosiÅ‚ nad drugie, biedot± pomiataÅ‚, wszelkiej poczciwoci siÄ™ wyzbyÅ‚, że, już za nic miaÅ‚ wiat caÅ‚y.
Głupi! nie baczył, czym przyjdzie zapłacić za to...
Aż w końcu i przyszła godzina porachunku. Panu Jezusowi już zbrakło cierpliwoci i pobłażania la zatwardziałego grzesznika...
NadszedÅ‚ czas s±du i kary.
Najpierw zwaliły się na niego ciężkie choroby i nie popuszczały ni na to oczymgnienie.
Potem lewentarze padły na mór.
Potem piorun spalił wszelkie zabudowania.
Potem grady wybiły zboża.
Potem czelad¥ go odbiegÅ‚a.
Potem za przyszły takie susze, że wszystko spaliło się na popiół, drzewa poschły, wody wyschły, ziemia popękała.
Potem opucili go całkiem ludzie i bieda siadła na progu.
A on chorzał ciężko, ciało mu kawałami odpadało, koci próchniały.
Na darmo skamlał o poratunek Michałka i jego diablich kamratów: nawet zły nie poradzi, kiej nad kim zawinie ręka Bożego gniewu!
A i diabli nie stali już o niego: ich byÅ‚, to aby prÄ™dzej skonaÅ‚, dmuchali mu w one rany straszne, bych siÄ™ barzej j±trzyÅ‚y.
Jedno zmiłowanie Pańskie mogło go tylko wybawić!
Jako pó¥n± jesieni± przyszÅ‚a jedna noc tak wiejna, że wicher zerwaÅ‚ dach z chaÅ‚upy i powyrywaÅ‚ wszystkie drzwi i okna, wraz za zleciaÅ‚a siÄ™ caÅ‚a hurma diabłów i nuż taÅ„cować koÅ‚o wÄ™głów, a cisn±Ä‡ siÄ™ z widÅ‚ami do rodka, bo Jastrz±b już byÅ‚ na skonaniu...
Kobieta broniÅ‚a go, jak mogÅ‚a, obrazem wiÄ™tym osÅ‚aniaj±c, to kred± powiÄ™con± znacz±c progi a okna, ale już ustawaÅ‚a z wielkiej turbacji, by nie pomarÅ‚ bez Sakramentów i pojednania z Bogiem; to chociaż zakazywaÅ‚, tak byÅ‚ jeszcze w tej ostatniej godzinie zatwardziaÅ‚y, chociaż zÅ‚e przeszkadzaÅ‚o, upatrzyÅ‚a porÄ™ i poleciaÅ‚a na plebaniÄ™.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 -