Ale ksi±dz szykował się gdziesik do drogi, a do bezbożnika ić nie chciał.
- Co Pan Bóg opucił, diabli zabrać musz±, nic tam uż po mnie... - i pojechał na karty do dworu.
Zapłakała gorzko z frasunku, przyklękła przed on± figur± Gzęstochowskiej i tym szlochem krwawym, tym srzybotem serdecznym skamlała o zmiłowanie.
Ulitowała się nad ni± Panienka więta i przemówiła:
- Nie płacz, kobieto, wysłuchane s± twoje proby...
I schodzi do niej z ołtarza, jak stała, w koronie złotej, w onym płaszczu modrym, zasianym gwiazdami, z różańcem u pasa... janiej±ca dobrotliwoci±... Przenajswiętsza i gwiedzie zarannej podobna... Kobieta padła przed Ni± na twarz.
Podniosła j± więtymi r±czkami, otarła te łzy żałoliwe, przytuliła do serca i powiada tkliwie:
- Prowad do chałupy, może ci co poredzę, służebnico wierna.
Obejrzała chorego i zafrasowało się wielce serce miłociwe.
- Bez księdza się nie obejdzie, kobiet± jeno jestem i takiej mocy nie mam, jak± Jezus dał księżom! Łajdus on jest, o naród nie dba, zgoła zły pasterz, odpowie za to srogo, ale on jeden ma moc rozgrzeszania... Sama pójdę po tego kostyrę do dworu... Naci różaniec, broń nim grzesznika, póki nie przyjdę.
Ale jak tu było ić?... noc ciemna, wiater, deszcz, błocko, kawał drogi, a do tego diabli wszędzie psocili.
Nie ulękła się niczego Pani Niebieska, nie! Przyodziała ię jeno od pluchy w płachtę i poszła w tę ciemnicę...
Doszła do dworu umęczona srodze i przemokła do nitki; apukała prosz±c pokornie, bych ksi±dz szedł pilno do chorego, ale on, dojrzawszy, iż to jaka biedota i taki psi czas na dworze, kazał powiedzieć, że rano przyjedzie,teraz nie ma czasu i grał dalej, pił i baraszkował z panami.
Matka Boża jeno westchnęła bolenie nad jego niepoczciwoci±, to sprawiaj±c, że zaraz zjawiła się złota kareta, cugi, lokaje, przeodziała się na pani± starocinę i weszła na pokoje.
Juci, że ksi±dz zaraz pojechał chętliwie i w te pędy.
Przyjechali jeszcze na czas, ale już mierć siedziała na progu, a diabli przez moc dobywali się do chłopa, by go porwać żywcem, nim ksi±dz nadjedzie z Paneum Jezusem; tyle że broniła go kobieta różańcem, to obrazem drzwi przytykaj±c, to pacierzem, to tym Imieniem Pańskim.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 -