Utwór składa się z dwunastu wersów trzynastozgłoskowych ze średniówką po siódmej sylabie (odstępstwo stanowi tu wers dugi – dwunastozgłoskowy). Występują rymy parzyste dokładne, żeńskie.
Niektóre wydania przedstawiają ten wiersz jako stroficzny (dwie sześciowersowe strofy) i inne jako stychiczny. Wydaje się, że treść utworu narzuca raczej formę stychiczną. Natomiast czynnikiem kompozycyjnym jest tu bezpośredni zwrot do Boga na początku i na końcu wiersza (klamra kompozycyjna).
Wieczna Myśli, któraś jest dalej niż od wieka,
Jesli cię to rusza, co czasem człowieka,
Wierzę, że tam na niebie masz mięsopust prawy
Patrząc na rozmaite świata tego sprawy.
Na początku wiersza podmiot przyrównuje człowieka i Boga, a dokładnie ich sposób odbierania rzeczywistości. Bóg występuje tu jako widz na przedstawieniu świata, którego bawią obserwowane dziwy (jak podczas karnawału). Podobnie, jako karnawał dziwności, widzi otaczający go świat podmiot, czego wykład daje w dalszych fragmentach utworu:
Bo leda co wyrzucisz, to my, jako dzieci,
W taki treter, że z sobą wyniesiem i śmieci.
Więc temu rękaw urwą, a ten czapkę straci;
Drugi tej krotochwile i włosy przypłaci.
Na koniec niefortuna albo śmierć przypadnie,
To drugi, choćby nierad, czacz porzuci sadnie.
Człowiek zostaje wrzucony przez Boga w chaos świata i jest zmuszony jakoś się w nim odnaleźć. Poeta ukazał karnawał życia jako niebezpieczną zabawę, w której człowiek wciąż naraża swoje życie i dobra na szwank. Podmiot dostrzega, jak pasjonujący to może być przedmiot obserwacji, ale nie może się w pełni nim rozkoszować, bo sam podlega prawom tego chaosu. Stąd też jego końcowa prośba do Boga:
Panie, godnoli, niech tę rozkosz z Tobą czuję:
Niech drudzy za łby chodzą, a ja sie dziwuję
Prośba o znalezienie się ponad ziemskim prawem przybiera formę zabawnej puenty: niech inni się między sobą szarpią, a ja będę się temu jedynie ze zdziwienie przyglądał. W ten sposób podmiot utworu stałby się w pewnym sensie równy Bogu.