Oficerowie nie lubili go, ponieważ zdarzało się, że ich poniżał (o takiej sytuacji mowa jest również w Kordianie), ranił ich dumę. Czasem dochodziło do desperackich aktów samobójstw wśród wojskowych. Z drugiej strony, mimo impulsywnego, gwałtownego charakteru, Konstanty okazywał życzliwość i zainteresowanie kształconym przez siebie wojakom. Ów fakt również Słowacki odnotował w dramacie.
Jeden z krakowskich dzienników, wydawany między innymi w czasie powstania listopadowego, pisał o raczej przyjacielskim stosunku Księcia wobec Polaków. Podobno po pamiętnej bitwie grochowskiej, rozegranej w trakcie powstania listopadowego 25 lutego 1831 roku, gdy oddziały rosyjskie dowodzone przez feldmarszałka Dybicza zostały rozgromione, Książę, stanąwszy w oknie kwatery Dybicza, zaczął śpiewać z całych sił „Jeszcze Polska nie zginęła”. Rozwścieczony feldmarszałek, słysząc słowa polskiej pieśni patriotycznej, zapragnął odnaleźć zuchwałego śpiewaka.
Spostrzegł śmiejącego się Konstantego. Ów miał wówczas powiedzieć: „(...) Naród polski nie może być z żadnym innym narodem pod słońcem porównany; jest to naród najszlachetniejszy, najwaleczniejszy, jedyny, który czuje, co to jest ojczyzna, co patriotyzm. Biada temu, albo tym, którzy go poznać nie chcą, godzina już wybiła; mój brat z całym swoim potężnym państwem runie, a ja nie przeżyję tego nieszczęścia.”
Podobnie pisał o Konstantym jego biograf:
„W tym mniej więcej czasie (po bitwie grochowskiej) wśród armii (rosyjskiej) poczęła obiegać niemądra pogłoska, że wielki książę uparcie odmawia udziału swego oddziału w wojnie z Polakami. Opowiadano także, że znajdując się jako bezczynny świadek bitwy grochowskiej, zobaczył pułk ułanów polskich atakujących jazdę rosyjską. Na myśl o tym, że to on uczył ten pułk, tak dalece zachwycił się jego dzielną postawą, że zaczął klaskać i wołać:
Biograf stwierdza, że w dużej mierze były to nieco zdeformowane opinie, lecz nie sposób ich pominąć, ponieważ jasno pokazywały, co sądzono w samej Rosji o Wielkim Księciu Konstantym. I chyba na owe fakty zwrócił także uwagę Słowacki, wkładając w usta Mikołaja I następujące słowa: „Mój brat... już Polakiem.” (Akt III, scena 9)
Trudno jednoznacznie ocenić, w kontekście historycznym, postać Wielkiego Księcia. Z przytoczonych opinii i w oparciu o Kordiana Słowackiego wnioskować można, że nie był on wrogiem Polaków, w dosłownym znaczeniu tego słowa.
W scenie dziewiątej Aktu III dochodzi do ostrej wymiany zdań pomiędzy Wielkim Księciem Konstantym a jego bratem – carem Mikołajem I. Spór dotyczy kwestii ułaskawienia Kordiana. Wielki Książę pragnie ocalić swojego żołnierza – wojskowego ze Szkoły Podchorążych, której był twórcą.
Młodzieniec usiłował targnąć się na życie cesarza, ale przerażony zemdlał u progu jego sypialni. Cesarz skazał zamachowca na rozstrzelanie. By uniknąć tragicznego przeznaczenia, Kordian, z rozkazu rozgniewanego Księcia, musiał dokonać z pozoru niemożliwego wyczynu – przeskoczyć piramidę utworzoną z bagnetów. Skok udał się, naczelny wódz był zachwycony i zgodnie z umową, darował karę Podchorążemu:
„Wielki Książę: (do Kordiana)
Cóż ci, mój druhu? No! no! chwat młodzieniec! (...)
Wasza mość cesarska,/ Widziałeś. (...)”
Ręczę za twoje życie...” (Akt III, scena 7)
Z tą decyzją nie zgodził się Mikołaj I. Przykazał zwołać sąd wojenny i mimo wszystko wykonać wyrok śmierci.