Ten wyprostowany, o spalonej od słońca cerze, niebieskich oczach smutnej twarzy bohater był większość swojego życia żołnierzem-tułaczem. Walcząc na frontach całego świata, zdobył za zasługi dla ojczyzny liczne ordery i krzyże. Jego bogata w przygody i zmiany miejsca zamieszkania biografia jest literackim przykładem realizacji motywu podróży. Biorąc udział w powstaniu listopadowym 1830 – 1831, w hiszpańskiej „wojnie karlistowskiej”, czyli wojnie domowej w Hiszpanii 1833 – 1840 (prowadzonej przez księcia Don Carlosa, dążącego do zdobycia władzy królewskiej), w wojnie z Algierem (otrzymał za to order Legii Honorowej, najwyższe odznaczenie we Francji), w węgierskim powstaniu narodowym przeciw Austrii w okresie Wiosny Ludów (1848 – 1849) czy też w wojnie domowej stanów północnych Ameryki z południowymi w latach 1861 – 1865 przyzwyczaił się do wędrownego trybu życia do tego stopnia, że po zakończeniu wojennych zmagań nie potrafił osiąść w jednym miejscu.
Nie mogąc zdecydować się na zapuszczenie korzeni, przeprowadzał się kilkanaście razy. Był kopaczem złota w Australii, poszukiwaczem diamentów w Afryce, strzelcem rządowym w Indiach wschodnich, miał farmę w Kalifornii, którą stracił przez panującą wówczas suszę, handlował z dzikimi plemionami w Brazylii uprawiał handel, rozbił się tratwą na Amazonce, tułał się po dżungli, żywiąc roślinami i uciekając przez śmiercią z rąk dzikich jaguarów, węży, jadowitych pająków lub ukrytych w sennych jeziorkach leśnych krokodyli. Miał warsztat kowalski w Arkansas, który spłonął podczas pożaru miasta, został pojmany przez Indian w Górach Skalistych, a uwolniony przez strzelców kanadyjskich zaciągnął się jako majtek na statek kursujący między Bahią i Bordeaux. Po rozbiciu się okrętu został harpunnikiem (łowcą wielorybów) na wielorybniku, by potem osiąść w Hawanie. Niestety, okradł go wspólnik i jego fabryka cygar zbankrutowała. Po tej przygodzie piechotą przeszedł „pleny” - stepy między Nowym Jorkiem a Kalifornią.
Gdy w końcu tułaczy tryb życia zaczął mu bardzo ciążyć, dotarł w końcu do Aspinwall, miasteczka niedaleko Panamy i zatrudnił się jako latarnik morski.
Ta posada, nazywana przez mieszkańców pracą więźnia odciętego od świata, spełniła marzenie Skawińskiego o spokojnej życiowej przystani. Teraz był pewien, że etap wędrówki po świecie się skończył. Tygodnie jednostajnego, samotnego, pełnego niezmiennych obowiązków (wstawał skoro świt, jadł śniadanie, czyścił soczewki latarni, siadał na balkonie, z góry przez lunetę strażniczą patrzył na miasteczko Aspinwall, na ogrody i lasy Panamy, karmił stada mew, przylatujące wieczorem o takiej samej godzinie na dach latarni, podczas odpływu chodził po morgowej wysepce i zbierał ślimaki i perłowe konchy żeglarków, a wieczorem, przy świetle latarni łowił ryby, których było mnóstwo w załamach skalnych) życia sprawiły, że był szczęśliwy jak nigdy dotąd. Bohater pokochał tę bezdrzewną wysepkę, czuł się na niej bezpiecznie, chciał dożyć tu śmierci.
Wszystko zmieniło się, gdy dopadła go melancholia i apatia:
„Nie rozumował nad tym, czuł tylko bezwiednie, ale w końcu zdawało mu się, że niebo, woda, jego skała, wieża i złote ławice piasku, i wydęte żagle, i mewy, odpływy i przypływy – t jakaś wielka jedność i jedna, ogromna, tajemnica dusza: on zaś sam pogrąża się w tej tajemnicy i czuje ową duszę, która żyje i koi się”.Dzięki lekturze „Pana Tadeusza” zrozumiał, że nie przestanie być podróżnikiem i tułaczem, póki nie wróci do ojczyzny. Czterdziestoletnie odizolowanie od Polski i tęsknota za ojczyzną spowodowały, że tak zatracił się w epopei Mickiewicza, iż zapomniał o pracy i został zwolniony za niedopełnienie obowiązków. Na koniec opowiadania wypływa statkiem z Aspinwall do Nowego Jorku na nową tułaczkę, co dowodzi, że nie można uciec przed przeznaczeniem, a zmianę trybu życia w przypadku Skawińskiego zagwarantowałby dopiero powrót do ojczyzny, czyli prawdziwego domu i przystani.