Po zakończeniu wojny, gdy Odyseusz wracał ze swymi ludźmi do rodzinnej Itaki i cieszył się, że za dwa tygodnie przytuli synka i żonę – rozpętała się straszliwa burza na morzu. Huragan uszkodził maszty i żagle do tego stopnia, że w napotkanej przystani musieli zrobić postój i naprawić popsute rzeczy. Po ponownym wypłynięciu i pokonaniu całego Morza Egejskiego, nagle zerwał się wicher i zaniósł statki Odyseusza ku nieznanym wybrzeżom, jako się okazało później do kraju Lotofagów.
W nieznanej krainie bohater ujrzał magiczne łany lotosów zamiast zboża – spróbowanie ich łączyło się z podjęciem decyzji o niewracaniu do domu – były aż tak smaczne. Odyseusz musiał użyć nieludzkiej siły, by z powrotem wciągnąć swoich łakomych kompanów na okręty.
Żeglując po Morzu Sycylijskim Grecy przypłynęli po jakimś czasie do ziemi należącej do posiadających jedno oko na środku czoła cyklopów. Zastali tam pasące się na a urodzajnej ziemi owce i kozy. Spragniony Odyseusz wziął wino i z dwunastoma towarzyszami poszedł poznać dziwnych mieszkańców. Po wejściu do pieczary Polifema (najpotężniejszy wśród cyklopów) - syna Posejdona, nie zastali go jednak. Gdy w końcu wrócił - „wielki jak góra” – bohaterowie wystraszyli się jego ogromnej postury. Ukrywszy się w cieniu obserwowali, jak cyklop zapędził kozy, owce i barany do środka, a potem zamknął wejście pieczary ogromnym głazem i rozpalił ognisko. Światło płomienia spowodowało, że olbrzym ujrzał nieproszonych gości. Gdy Odyseusz przedstawił się jako „Nikt”, zdenerwowany Polifem rozszarpał i zjadł kilku jego ludzi obiecując, że jego zostawi sobie na koniec. Odyseuszowi udało się upić go winem (nigdy wcześniej nie kosztował takiego trunku) i uśpić, co umożliwiło sprytnemu żołnierzowi oślepienie cyklopa - rozgrzał
„tęgi kół z drzewa oliwnego, a gdy się drzewo zajęło, wraził rozżarzoną głownię w oko Polifema”.
Zdezorientowany i prawie nieprzytomny z bólu cyklop zaczął szukać po omacku Odyseusza i jego towarzyszy, lecz oni pochowali się w zakamarkach pieczary. Nie wiedząc do robić, Polifem siadł przy wejściu i czekał. Wtedy Odyseusz wymyślił plan – poprzywiązywał się z żołnierzami pod brzuchy baranów i tym sposobem wydostał ich z pieczary gdy cyklop odsunął głaz, chcąc wypuścić trzodę. Zdawszy sobie sprawę z ucieczki oprawców, Polifem zaczął zwoływać sąsiadów cyklopów z pomocą. Gdy pytali, kto mu wypalił oko, krzyczał: „Nikt! Nikt!”, co spowodowało, iż wzięli go za szalonego i rozeszli się do domów.
Tymczasem uradowani swoim planem Grecy wsiedli na okręty i odpłynęli. Oddalając się Odys krzyknął:
„Słuchaj, cyklopie, jeśli ktokolwiek zapyta, kto cię oślepił, powiedz ten, co zburzył Troję, syn Laertesa!”.Jak się wkrótce okazało, słowa te były chyba najgorzej dobranymi w życiu tego żołnierza, gdyż Polifem poprosił swego ojca Posejdona o utrudnienie powrotu oprawcy do Itaki:
„spraw, aby Odys gradoburca nie wrócił do domu. A jeśli mu przeznaczone wrócić do ziemi ojczystej, niechaj późno przybędzie i w nędzy, straciwszy wszystkich towarzyszy, na cudzym okręcie, a w domu niech go spotka niedola”.Posejdon spełnił prośbę okaleczonego syna i rzucił klątwę na Odysa.
Podróżnicy nie dopłynęli do Itaki, lecz na wyspę Eola, którą rządził król wiatrów Eol. Bożek polubił Odyseusza, co udowodnił, dając mu na pożegnanie skórzany miech mieszczący w sobie wszystkie wiatry.
Po wyruszeniu z powrotem na morze żołnierze płynęli spokojnie dziewięć dni i nocy – efekt wypuszczenia z worka tylko pomyślnych wiatrów. Dziesiątego dnia, gdy mieli już dobić do Itaki – zmorzony w nocy snem Odyseusz nie uważał i został okradziony przez swoich żołnierzy. Myśląc, że w worku są skarby. rozwiązali go i:
„wyleciały srogie wiatry, porwały okręty i zapędziły je w dalekie przestwory morza. Zaczął się nowy okres tułaczki”.
Po tygodniu ich okręt dobił w końcu do przystani. Odys wdrapał się na szczyt wiszaru i, ujrzawszy tylko dymy i opary (bez pól czy bydła), posłał dwóch ludzi na zwiady. Ci przeszli przez las i dotarli do miasta, rządzonego przez okrutnego olbrzyma, króla potężnego ludu Lajstrygonów. Jeden z żołnierzy został natychmiast zjedzony, a drugi zdążył uciec. Nagle na wybrzeżu pojawili się dzicy Lajstrygoni. Rzucając w statki ogromnymi głazami, uszkodzili maszty i kadłuby i okręty zatonęły, ciągnąc pod wodę łupy z Troi i wielu towarzyszy Odysa.
Garstka ocalonych przypłynęła do opuszczonej wyspy, na której mieli naprawić swój statek. Przed zabraniem się do pracy, kilku uzbrojonych ochotników udało się w głąb lądu na zwiady. Po napotkaniu zamku z ciosowego kamienia w ślicznej dolinie i otaczających go oswojonych wilków i lwów, poznali również jego właścicielkę i panią tej ziemi - córkę słońca, czarodziejkę Kirke. Bogini zaprosiła gości do środka, nakarmiła i napoiła, po czym dotknęła ich różdżką i… zamieniła w świnie. Jednemu udało się uciec i wrócić na okręt, gdzie zrelacjonował dowódcy dziwne wypadki.
Gdy zdenerwowany Odyseusz z mieczem w dłoni ruszył do pałacu, spotkał po drodze Hermesa. Otrzymując od niego ziele, usłyszał także ostrzeżenie przed czarami Kirke. Wypadki potoczyły się tak, samo, jak podczas gościny jego żołnierzy, z tą różnicą jednak, że po nakarmieniu i napojeniu, gdy czarownica chciała go dotknąć różdżką - wyciągnął miecz. Błagając o przebaczenie i odczarowując towarzyszy Odysa, gospodyni zrobiła się nagle miła i kochająca do tego stopnia, że tęskniący do Penelopy Odyseusz zamieszkał w jej pałacu na rok czasu. Po upływie tego czasu usłyszał,
„że z woli bogów musi udać się na najdalsze krańce zachodu, gdzie jest wejście do podziemia, wywołać duszę wróżbity Tejrezjasza i wziąć od niego rady na dalsze życie”.
Po długim żeglowaniu bohater przybył w końcu do „mrocznej krainy Kimeryjczyków, którzy nigdy słońca nie widzą”. Udawszy się do gaju Persefony, ujrzał wejście do podziemia, o którym mówiła Kirke. Wykopał dół w ziemi, do którego wlał miód, mleko, wino, wodę z odrobiną mąki. Na koniec czarnym owcom poderżnął gardła i do ofiarnego dołu dolał ich krew.
„Zapach świeżej krwi zwabił błędne dusze zmarłych, które poczęły zlatywać się niby muchy. Każda z nich pragnęła napić się krwi ciepłej, aby na chwilę odzyskać świadomość, myśl i słowo”.Odyseuszowi udało się odpędzić mary mieczem, aż w końcu pojawił się Tejrezjasz. Napojony krwią, przemówił:
„ I znowu musisz pójść na morze i wędrować wciąż dalej i dalej, póki nie spotkasz takiego ludu, który nigdy nie widział morza i nie wie, co znaczy okręt albo wiosło i nie używa soli. Abyś się nie omylił, dam ci znak jeden: przechodzień, widząc cię z wiosłem na ramieniu, powie, że niesiesz łopatę do przesiewania zboża. Wtedy wbij wiosło w ziemię, złóż ofiarę Posejdonowi i wracaj do ojczyzny. Tam, u kresu szczęśliwej starości w tym państwie kwitnącym, oczekiwać będziesz słodkiej śmierci, która do ciebie wyjdzie z morza”.
Po odejściu Tejrezjasza, przed Odysem stanęły pragnące krwi dusze znajomych: przyszła jego matka, Agamemnon, Achilles i wielu innych. Przez wykopany otwór bohater ujrzał wnętrze piekła sędziego umarłych Minosa, siedzącego na tronie z berłem. Zastygły ze strachu Odys w końcu nie wytrzymał i przerażony uciekł.
Gdy trafił ponownie do Kirke, ta dała mu zapasy żywności i kazała ruszać przed siebie, w poszukiwaniu drogi do Itaki. Pomyślny wiatr zaniósł okręt do wyspy Syren, o których Odys słyszał wiele złego. Te morskie stwory, „do pół ciała piękne panny, resztę miały upierzoną jak u ptaka”, zakrzywione szpony, trzepoczące skrzydła i cudny głos, którym wabiły podróżników. Ginął każdy, kto je usłyszał, porażony dźwiękiem ich głosu przestawał wiosłować i nie mógł uchronić swojej łodzi przez rozbiciem. Świadectwem niebezpieczeństwa przebywania na wyspie były porozrzucane na niej kości żeglarzy. Sprytny Odyseusz zalepił towarzyszom i sobie woskiem uszy. Na wszelki wypadek przywiązali się także powrozami do masztu. Udało im się przepłynąć obok Syren, choć było to niezmiernie trudne.
Kolejnym przystankiem podróżników był przesmyk między dwoma skałami. W pierwszej pieczarze, przypominające szklaną górę mieszkała Scylla, a w drugiej, w której rosło drzewo figowe - poczwara Charybda, trzy razy w ciągu dnia wciągająca morze w gardziel i wypluwała połkniętą wodę.Gdy bohaterowie podpłynęli do przesmyku, Charybda akurat wciągała morze w paszczę. Żeglarze uciekli szybko pod drugą skałę, gdzie właśnie sześć paszcz z pieczary Skylly wysunęło się i porwało sześciu z nich. Reszcie udało się szczęśliwie odpłynąć.
Po dotarciu do wyspy boga Słońca, nękany złym przeczuciem Odys chciał odpłynąć. Niestety, głodni i zmęczenie towarzysze domagali się postoju. Po zabiciu i zjedzeniu paru sztuk wołów pasących się na łące mieli już ruszać dalej, gdy nagle zaszło słońce i rozszalała się ogromna burza. Okazało się, że bóg Helios karze ich za zabicie wołów! Okręt z ludźmi zatonął, ocalał jedynie Odyseusz. Siedząc na belce okrakiem, dziewięć dni walczył z huraganem, aż w końcu udało mu się dopłynąć do wyspy Ogigii.
Odys przeżył tylko dzięki pomocy mieszkającej na wyspie nimfy Kalipso, która znalazła go na brzegu, zabrała do mieszkania w grocie, poiła i karmiła, aż wrócił do zdrowia. Tą dwójkę połączyła miłość - porośnięta łąką, winnymi latoroślami i pełna źródeł ze srebrnymi strumieniami wyspa, dojrzała uroda Odysa i samotność Kalipso podziałały jak afrodyzjak. Mimo szczęśliwych miesięcy tęskniący za rodziną bohater nie zgodził się jednak na matrymonialną propozycję Kalipso. Nie chciał skorzystać z jej oferty nieśmiertelności i wiecznej młodości. Całymi dniami patrzył w morze.
Osiem lat u Kalipso, w „tej miłosnej niewoli” zostało przerwane przybyciem posłańca bogów Hermesa, który poinformował o rozkazie Dzeusa – Odyseusz miał szykować się do drogi. Załamana nimfa, pewna, że ukochany już do niej nie wróci, miała ogromne trudności, by pogodzić się z tą informacją.
Gdy Odyseusz zbudował tratwę, Kalipso dała mu zapasy żywności na drogę i pożegnała na zawsze. Wiatry niosły bohatera płynnie po falach, aż ujrzał go bóg Posejdon. Przypomniawszy sobie o krzywdzie wyrządzonej Polifemowi, „trójzębem wzburzył morze i kazał dąć wichrom”. W konsekwencji tego czynu Odyseusz przez dwa dni i noce walczył z huraganem i nawałnicą, aż trzeciego jego tratwa zatonęła, a on omdlały został wyrzucony przez morze na krzaczaste wybrzeże. W taki sposób bohater przybył na wyspę zamieszkałą przez Feaków–Scherii.
Nieznaną ziemią rządził król Albinos. Mieszkał w pałacu ze spiżu, o złotych drzwiach. Otoczony sadami pełnymi wykwintnych owoców, żyjąc w wiecznie słonecznej krainie z dala od ludzi, wiódł ze swoimi poddanymi spokojne i uczciwe życie. Dni płynęły im na tańcach, ucztach, igrzyskach, nie znali wojen, handlu, a w morze wyprawiali się tylko dla przyjemności. „Okręty ich lecą po morzu prędzej niż myśl. Nie potrzebują steru, albowiem statki posiadają własną duszę, która rozumie zamiary podróżników. Są to jakby okręty – widma i mkną wśród fal otoczone chmurami i mgłą”.
Gdy Odys opowiedział królewskiej parze swoje losy, oni złożyli mu bogate dary przewyższające wartość trojańskich łupów, zatopionych w morzu. Na koniec umieścili go na swoim statku i…zawieźli go do Itaki! Poukrywawszy w skalnych zakamarkach skarby i położywszy śpiącego Odysa na lądzie odpłynęli, pozostawiając nieświadomego niczego Greka w jego ojczyźnie.
Odys nie poznał własnej ojczyzny. Po przebudzeniu ujrzał nad sobą Atenę, która zrelacjonowała mu wypadki ostatnich dni. Gdy chciał biec do domu, powstrzymała go jednak mówiąc, że wszyscy uznali go za zmarłego, a z wysp sąsiednich do jego żony przybyli książęta. Podobno starali się o rękę Penelopy i jego królestwo. Atena wyjaśniła, że w swych zalotach byli bardzo natarczywi, a Penelopie coraz trudniej było się od nich odpędzać. Jej wymówka – szycie pośmiertnej szaty dla męża – już się kończyła. Od dwóch lat nocą pruła to, co wyszyła w dzień. Wkrótce będzie musiała wybrać jakiegoś zalotnika.
Atena doradziła, by Odys nie ujawniał się jeszcze i był ostrożny. Na koniec dotknęła go czarodziejską różdżką i zamieniła w starego żebraka w łachmanach. Odys wziął do ręki kij i ruszył do własnego królestwa. Nikt go nie poznał, gdy wszedł na dziedziniec swego pałacu – jedynie leżący na kupie gnoju pod bramą jego pies Argos. Zwierzak, który cierpiał ze starości, głodu i robactwa, chciał się przyczołgać i zdechł.
Przekroczywszy próg pałacu, Odys ujrzał w świetlicy rozpustę zalotników. Wszystko to potwierdziło w nim słuszność decyzji o zemście. Podczas turnieju o rękę Penelopy:
„W podłogę sali biesiadnej wbito jednym rzędem dwanaście toporów. Każdy z zalotników, brał ogromny łuk Odyseusza i próbował tak strzelić, aby grot przeszedł przez otwory wszystkich, rzędem stojących toporów”.Nikt nie miał tyle siły, by napiąć łuk – dopiero starzec w łachmanach to uczynił: „wypuścił strzałę, grot przeszedł przez wszystkie topory”. Oczom zebranych ukazał się wściekły gospodarz, który brał strzałę po strzale, zabił wszystkich, a w końcu siadł zmęczony pod słupem.
Gdy służba uprzątnęła trupy i salę, klucznica zbudziła Penelopę z krzykiem, „że pan wrócił i wymordował zalotników”. Bohaterka weszła do sali biesiadnej i, po dwudziestu latach rozłąki, ujrzała męża. Poznała go dopiero, gdy się wykąpał i ubrał. Teraz była już pewna, że to Odyseusz. Szczęśliwa padła mu w ramiona z płaczem.
Bohater przez wiele lat opowiadał dzieje swojej tułaczki i przebiegu wojny trojańskiej rodzinie.
„Z dalekich stron zjeżdżali się krewni i znajomi albo i obcy ludzie, żeby zobaczyć człowieka, który był w podziemiu i słyszał śpiew syren, i był kochankiem nimf mieszkających w grotach tajemniczych”.Za jakiś czas wyjechał okrętem na nową tułaczkę przepowiedzianą przez Tejrezjasza. Gdy po paru latach wrócił, czekał już tylko na śmierć, która miała wyjść z morza.