Chociaż oboje pragnęli spędzić ze sobą resztę życia, Judym zdecydował ostatecznie pójść inną drogą. Doszedł do wniosku, że powinien spłacić dług zaciągnięty wobec społeczeństwa. Udało mu się zdobyć wykształcenie i wyrwać z biedy, więc należało wykorzystać zdobyte umiejętności, aby pomóc innym potrzebującym. Judym rozstaje się nie tylko z Joasią, ale i z marzeniem o osobistym szczęściu. Bierze na siebie odpowiedzialność za naprawienie społecznych niesprawiedliwości. W ostatniej rozmowie z Joasią mówi:
„Przecie to ja jestem za to wszystko odpowiedzialny! Ja jestem! (…) Jestem odpowiedzialny przed moim duchem, który we mnie woła: »nie pozwalam!« Jeżeli tego nie zrobię ja, lekarz, to któż to uczyni? (…) Otrzymałem wszystko, co potrzeba… Muszę to oddać, com wziął. Ten dług przeklęty…”.
Rozstanie jest dla Tomasza i Joasi wyjątkowo bolesne. Tym bardziej, że wynika ze świadomej decyzji Judyma. W rozdziale pt. Rozdarta sosna obserwujemy rozpacz bohatera i jesteśmy świadkami niemal heroicznej postawy jego narzeczonej. Joasia nie zgadzała się z Judymem, szukała innego wyjścia, była gotowa do pracy bez wytchnienia jako felczerka w szpitalu narzeczonego. W imię absolutnej miłości akceptuje jednak wybór Judyma i ułatwia mu rozstanie.
„Z ust padło krótkie słowo:
— Ja cię nie wstrzymam…
Były to wyrazy ciche i oblane krwią wstydu. Zdawało się, że z żył, gdy to mówiła, krew rozpalona wytryśnie. Judym odrzekł:
— Ty mię nie wstrzymasz, ale ja sam nie będę mógł odejść. Zakiełkuje we mnie przyschłe nasienie dorobkiewicza. Ja siebie znam (…).
Usłyszał jej głos cichy, z głębi łez:
— Szczęść ci Boże.
Nie mógł odpowiedzieć sam za siebie, ale jakiś głos obcy, tak jakby Dajmonion, o którym pisał przed śmiercią Korzecki, wymówił z głębi jego serca:
— Daj Panie Boże.
Joasia wstała (…). Odeszła szosą w stronę miasta, w stronę dworca kolei…”.