Przepełnione „igiełkami wody” powietrze stawało się przeźroczyste do tego stopnia, że nawet odległe przedmioty były zupełnie wyraźne, „wzrok sięgał w niezmiernie daleką przestrzeń”. Niezapomnianym widokiem były zorze:
„ Na niebie rozwieszały się cudne, siedmiobarwne tęcze, a wodospad był prawie ciągle w nie ubrany. Krótko trwające ranne i wieczorne zorze grały tysiącami tak świetnych blasków, że nawet i w Pustyni Libijskiej, dzieci nie widziały nic podobnego. Najniższe, bliskie ziemi obłoki, barwiły się wiśniowo, górne, lepiej oświecone, rozlewały się na kształt jezior z purpury i złota, a drobne, wełniste chmurki mieniły się jak rubiny, ametysty i opale”.
Noc w dżungli była niczym wizyta w baśniowej krainie:
„między jedną falą dżdżu a drugą, księżyc zmieniał w brylanty krople rosy wiszące na liściach mimoz i akacyj, a światło zodiakalne świeciło w odświeżonym powietrzu jaśniej niż w innych porach roku. Z rozlewów, które czyniła rzeka poniżej wodospadu, dochodziło niespokojne rechotanie żab i melancholijne kumkanie ropuch, a podobne do wielkich błędnych gwiazd latarniki przelatywały z brzegu na brzeg między kępami bambusów i arumów”.
Góra Lindego
Wśród innych mniejszych szczytów stała góra Lindego. Wznosiła się osobno, miała wysokość osiemset metrów „jak wyspa wśród morza dżungli”.
Po jej stromych bokach wiła się pętlica rzeki. Idąc na górę bardzo wąskim, jedynym dostępnym skalistym grzbietem, droga wynosiła półtorej godziny. Szczyt góry był płaski, rozległy na kilometr. Wkoło rozciągał się las bananów, zwisały z gałęzi tworząc otwarte parasole. Wśród tego lasu była wymordowana przez Mahdystów wioska murzyńska, popalone chaty, wkoło leżały kości trupów - białe jak kreda po przejściu mrówek siafu. Drzewa były mieszkaniem dla stad szympansów, ponieważ strome zbocza góry były dostępne tylko dla nich – lwy czy pantery nie mogły wejść. W samym środku wyspy znajdowało się źródło czystej jak kryształ wody. Spadała wśród gajów bananowych do rzeki jak wodospad.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 -