Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl
Akcja Ferdydurke dzieli się na trzy części rozgrywające się w trzech miejscach:
  • 1. w szkole,
  • 2. na stancji u Młodziaków i
  • 3. we dworze Hurleckich w Bolimowie.
Poszczególne wątki stanowią prezentację instytucji i środowisk, w których się rozgrywają, krytykują ich wady i ośmieszają.

1. Szkoła

Cofnięty w latach przez profesora Pimkę Józio trafia z powrotem do szkoły. Część pierwsza powieści staje się więc przez to obrazem szkolnej rzeczywistości – obrazem niezwykle krytycznym, dodajmy. Rolą szkoły jest bowiem – jak się okazuje – „upupianie” młodzieży, czyli wpychanie w stan powtórnego zdziecinnienia. Szkoła nie uczy samodzielnie myśleć, nie przekazuje sensownej i przydatnej wiedzy. Uczniami się manipuluje, wtłacza ich w pewne schematy.

Do realizacji tych celów potrzebne jest specjalne grono pedagogiczne – duma dyrektora Piórkowskiego. To – jak mówi dyrektor – wyłącznie „ciała pedagogoczne”, nie ma nikogo przyjemnego, sympatycznego, każdy ma jakąś drażniącą cechę.
Nigdy nie zdarzyło mi się widzieć razem tylu i tak beznadziejnych staruszków.
– podsumowuje Józio. Dyrektor jest dumny, że —
żaden z nich nie ma jednej własnej myśli; jeśliby zaś i urodziła się w którym myśl własna, już ja przegonię albo myśl, albo myśliciela. To zgoła nieszkodliwe niedołęgi, nauczają tylko tego, co w programach, nie, nie postoi w nich myśl własna.
Piórkowski rozwija swoją myśl dalej:
Bo nie ma nic gorszego od nauczycieli osobiście sympatycznych, zwłaszcza jeśli przypadkiem mają osobiste zdanie. Tylko prawdziwie niemiły pedagog zdoła wszczepić w uczniów tę miłą niedojrzałość, tę sympatyczną nieporadność i niezręczność, tę nieumiejętność życia, które cechować winny młodzież, by stanowiła obiekt dla nas, rzetelnych pedagogów z powołania.


Jak zatem wyglądają lekcje w tejże szkole? Najpierw przyglądamy się języka polskiego prowadzonej przez nauczyciela zwanego Bladaczką. W klasie panuje rozgardiasz, a wzywani do odpowiedzi uczniowie wymyślają kolejne wymówki, aby tylko wymigać się od odpowiedzi:
[…] nie mniej niż siedmiu uczniów przedstawiło świadectwa, że z powodu takich to a takich chorób nie mogli przygotować lekcji. Prócz tego czterech zadeklarowało migrenę, jeden dostał wysypki, a jeden drgawek i konwulsji.
Jeden tylko Pylaszczkiewicz jest zawsze przygotowany do zajęć, reszta ignoruje kompletnie to, co się dzieje w klasie. Profesor zaczyna wykład o Słowackim polegający na powtarzaniu utartych formułek typu
Słowacki wielkim poetą był!
Kiedy Gałkiewicz stwierdza, że ta poezja go nie zachwyca, nauczyciel, zamiast coś wyjaśnić, powtarza te same banały. Boi się jedynie, że taką opinię mógłby usłyszeć dyrektor bądź wizytator.

Nie lepiej przedstawia się lekcja łaciny. Nauczyciel –
człowieczek z bródką […] staruszek nadzwyczaj przyjazny, siwy gołąbek z małą purchawką na nosie
stosuje rutynowe, nietrafiające do młodych ludzi metody nauczania. Każe im nieustannie powtarzać materiał i odpytuje z gramatyki łacińskiej. Uważa, że w ten sposób
kształci inteligencję, rozwija intelekt, wyrabia charakter, doskonali wszechstronnie
uczniów. Pragnie nauczyć młodzież
stylu, jasności myślenia, precyzji wysłowienia
i choć sam zafascynowany jest przedmiotem, jaki wykłada (
Te księgi są życiem!
– jak mówi), nie potrafi zachęcić do niego swoich podopiecznych. Ponadto jego relacje z uczniami oparte są na strachu:
Śmiertelna cisza zaległa, gdy otworzył dziennik – rzucił rozjaśnionym okiem ku górze listy i ci, co na A, zadrżeli – rzucił okiem na dół i wszyscy na Z zamarli ze strachu
.

Obraz szkoły, jaki ukazał Gombrowicz w Ferdydurke jest dramatyczny – szkoła zamiast rozwijać, uczyć spełnia funkcję dokładnie przeciwną. Pisarz ośmiesza instytucję, która uczy jedynie schematów i nie potrafi rozbudzać w uczniach samodzielnego myślenia. Szkolne schematy i konwencje pękają, kiedy część chłopców buntuje się przeciwko tej infantylizującej roli szkoły. Tworzą się dwie grupy: „chłopiąt” – wyznawców niewinności i młodzieńczych ideałów i „chłopaków”, których interesuje zupełnie inna strona życia. Przywódcy tych grup: Syfon i Miętus prowadzą „pojedynek na miny”, przegrywający Miętus siłą dokonuje gwałtu na koledze „uświadamiając go przez uszy”. I tak w wielkiej „kupie”, bijatyce rozbite zostają pierwsze formy w Gombrowiczowskiej powieści.

2. Nowoczesny dom Młodziaków
Kolejnym miejscem, w jakie profesor Pimka zabiera Józia jest stancja u Młodziaków. Młodziakowie to nowoczesna rodzina, hołdująca postępowym prądom. Inżynier i jego żona chlubią się swoimi wyzwolonymi poglądami i swobodą obyczajową. Najwyraźniej ujawniają się one w sposobie wychowywania córki – Zuty, a także postępowaniu samej Zuty, która jest „nowoczesną pensjonarką”. W domu Młodziaków Józio ma pozbyć się resztek swojej dorosłości – ma stać się nowoczesnym, wyswobodzonym młodzieńcem.

Pimko tak opisuje Młodziaków:
To nowoczesny dom – zauważył – nowoczesno-naturalistyczny, hołdujący nowym prądom i obcy mej ideologii.
Jednocześnie ostrzega Józia:
[…] nie bierz przykładu z tej nowoczesnej dziewczyny, nowego, powojennego gatunku, z epoki sportów i jazz-bandów! Powojenne zdziczenie obyczajów! Brak kultury! Brak szacunku dla starszych! Głód użycia nowego pokolenia! Zaczynam się obawiać, że tu atmosfera nic będzie dobra dla ciebie. Daj mi słowo, że nie ulegniesz wpływom tej rozwydrzonej dziewczyny. […] – Nowe czasy! – mówił. – Wy, młodzi, dzisiejsze pokolenie. Lekceważycie starszych, a między sobą jesteście zaraz po imieniu. Brak szacunku, brak kultu przeszłości, dancing, kajak, Ameryka, instynkt chwili, carpe diem, wy młodzi!
Sama Młodziakowa wypowiada się również na temat przemian, które się dokonały:
Epoka, profesorze, epoka! Nie zna pan spółczesnego pokolenia. Głębokie przemiany. Wielka rewolucja obyczajowa, ten wiatr, który burzy, podziemne wstrząsy, a my na nich. Epoka! Wszystko trzeba przebudować od nowa! Zburzyć w ojczyźnie wszystkie miejsca stare, pozostawić tylko młode miejsca, zburzyć Kraków!


Obserwując codzienne życie rodziny Młodziaków, możemy powiedzieć, na czym te przemiany polegały. Młodziakowa nie pyta, na przykład, o wydarzenia w szkole, ponieważ jest to nienienowoczesne. Rozmowy przy obiedzie wyglądają więc następująco: inżynierowa, podając mężowi sól stwierdza, że
Kara śmierci jest przeżytkiem.
, na co mąż odpowiada:
W Brazylii topią całe beczki soli, gdy u nas jest po sześć groszy gram. Politycy! My, fachowcy. Reorganizacja świata. Liga Narodów.
Dalej jest jeszcze ciekawiej, kiedy rozmowa schodzi na kwestie obyczajowe. Młodziakowaa, która widziała Zutę wracającą ze szkoły z jakimś chłopcem i proponuje jej:
Zuta, a może umówiłaś się z nim? Doskonale! Może chcesz wybrać się z nim na kajak – na cały dzień? A może chcesz pojechać na week-end i nie wracać na noc? Nie wracaj w takim razie – rzekła usłużnie – nie wracaj śmiało! Albo może chcesz wybrać się bez pieniędzy, może chcesz, żeby on za ciebie płacił, a może wolisz płacić za niego, żeby on był na twoim utrzymaniu – w takim razie dam ci pieniędzy.
Ojciec idzie jeszcze dalej:
– Pewnie, nic w tym złego! Zuta, jeżeli chcesz mieć dziecko nieślubne, bardzo proszę! A cóż w tym złego! Kult dziewictwa ustał! My, inżynierowie konstruktorzy nowej rzeczywistości społecznej, nie uznajemy kultu dziewictwa dawnych hreczkosiejów!


„Nowoczesna pensjonarka” Zuta na początku niezwykle fascynuje Józia. Swobodna, naturalna, niezwykle opanowana i bardzo ładna. Dziewczyna nie ma żadnych zahamowań – wzrusza ramionami, odpowiadając matce, kopie w kostkę Józia, posiada całą stertę korespondencji od mężczyzn, także dużo od niej starszych. Nowoczesność Zuty objawia się także wtedy, gdy w środku nocy przychodzi do niej Kopyrda – stara się w ogóle nie dziwić jego obecnością i to ona przejmuje inicjatywę, pierwsza całując chłopaka:
Obyczaj nowoczesny nie pozwalał im, na szczęście, dużo mówić ani dziwić się sobie, musieli udawać, że wszystko rozumie się samo przez się. Niedbałość, brutalność, zwięzłość i lekceważenie – oto, czym dobywali poezję, którą dawniejsi kochankowie dobywali za pomocą jęków, wzdychów i mandolin.
„Nowoczesna” nie ma nawet swojego pokoju – śpi w hallu:
Była w tym wielka tymczasowość naszego stulecia, koczownictwo pensjonarki i jakieś carpe diem, które tajnymi przejściami łączyło się z gładką, wzorowaną na samochodzie naturą młodości spółczesnej.


Józio obserwuje życie całej rodziny i usilnie próbuje wyzwolić się spod uroku Zuty. Kiedy nadarza się sposobność, przeszukuje sypialnię rodziców Zuty, szpera również w rzeczach dziewczyny. Oględziny pokoju Młodziaków skłaniają go do następujących wniosków o nieautentyczności ich życia:
A czymże był ten pokój sypialny? – Utopią. Gdzie było w nim miejsce na te szumy i pomruki, jakie człowiek we śnie wydaje? Gdzie miejsce na otyłość połowicy? Gdzie miejsce na brodę Młodziaka, brodę wprawdzie ogoloną, lecz niemniej istniejącą in potentias. Inżynier przecież był brodaty, choć brodę codziennie wyrzucał do zlewu wraz z pastą – a ten pokój był ogolony. Dawniej szumiący las stanowił pokój sypialny ludzkości, gdzież jednak było miejsce na szumy, ciemność, czarność lasu w tym jasnym pokoju, pośród tych ręczników? Jakże skąpa była ta czystość – i ciasna – jasnoniebieska, niezgodna z barwą ziemi i człowieka.
Już niedługo jednak bohaterowi uda się zedrzeć tę nałożoną przez nowoczesną rodzinę maskę. Powoli forma zaczyna pękać. Inżynier zaczyna opowiadać anegdotki, nieustannie śmieje się, używa zdrobniałych słów. Lekceważy też dotychczas obowiązujące przy stole zasady – smaruje chleb grubo masłem i łapczywie wpycha sobie go do buzi. Kulminacyjnym okazuje się moment, kiedy jeszcze tak niedawno zachęcający córkę do łamania konwenansów Młodziakowie, zastają w szafach w pokoju córki Kopyrdę i podstarzałego profesora i pokazują wówczas bardziej konserwatywne oblicze. Są oburzeni, Młodziak policzkuje Pimkę, wszczyna się awantura i bijatyka. I tak kolejne schematy zostają obnażone.

3. Konserwatywny dwór ziemiański
Bolimów to ostatnie miejsce, które odwiedza Józio. Tradycyjny ziemiański dwór wujostwa Hurleckich jawi się jako twierdza konserwatyzmu.
Wieś! Wieś! Stary dwór wiejski! Odwieczne prawa i odwieczne dziwne tajniki!
– tak komentuje sytuację we dworze Józio. Dalej mówi:
Obyczaj ziemian jakiś dziwny i nierzeczywisty, wypieszczony przez coś, wychuchany, rozrośnięty w niepojętej próżni, opieszałość i delikatność, wybredność, grzeczność, nobliwość, duma, pieszczotliwość, finezja, dziwactwo w stanie potencjalnym zawarte w każdym ich słowie – napawały mnie nieufnym lękiem.


To, co daje się zauważyć przede wszystkim, to niesamowita hierarchizacja tego środowiska. Wuj Konstanty, „bywały w świecie obywatel ziemski” rządzi w całym majątku, stosując zwyczajowe metody postępowania z chłopami. Podobne poglądy ma jego syn Zygmunt, a także kobiety w bolimowskim dworku reprezentujące tradycyjne ziemiańskie postawy. Józio odkrywa naczelną zasadę określającą istotę ziemiańskiego dworu:
Służba była tą tajemnicą. Chamstwo było tajemnicą państwa. Przeciw komu wuj poziewał, przeciw komu wsuwał w usta jedną więcej słodką truskawkę? Przeciw chamstwu, przeciw służbie swojej! Dlaczego nie podniósł upuszczonej papierośnicy? Aby służba mu ją podniosła. Czemu nas emablował z tak usilną kinderstubą, skąd tyle grzeczności i względów, tyle manier i dobrego tonu? Aby się odróżnić od służby i przeciw służbie zachować pański obyczaj. I wszystko, cokolwiek robili, było niejako względem służby i wobec służby, w stosunku do służby domowej oraz do służby folwarcznej.


Życie w Bolimowie płynie według ustalonych przed wiekami zasad, wiele o nim mówią zwłaszcza relacje służby:
Państwo nie robiom, cięgiem ino żrom i żrom, to ich rozpiro! Żrom, chorujom, wylegują się, po pokojach chodzom i gadajom cosik. Co tyż się nie nażrom! Matko Jezusowa! […] A to obiad, a to podwieczorek, a to cukierków, a to konfitury, a to jaja z cybulom na drugie śniadanie. Państwo bardzo som pażerne i łakome – do góry brzuchem leżom i choroby mają od tego. […] O Jezu! Spacerujom, żrom, parlujom parlefrance i się nudzom
. Z kolei
We wsi głód, aże piszczy. Ludzi duszom. Hale, kużden na nich robi, pon dziedzic na pole wyńdzie, ino się patrzy, jak ludzie na niego harujom.
Wuj Konstanty mówi, że zamierza zwolnić sześciu fornali, nie wypłaciwszy im wcześniej pieniędzy, gdyż ich nie posiada. Wobec służby stosuje także metodę bicia – Walek przyznaje, że od dziedzica „bierze po gębie”, a Zygmunt mówi nawet, że
Taki Walek, jak mu dasz po mordzie, będzie cię szanował jak pana! Trzeba ich znać! Lubią to!
Natomiast, kiedy Konstanty i Zygmunt posądzają Walka o kradzież stosują wobec niego wręcz swoistą tresurę. Konstanty, jak typowy panicz, ma we wsi kochankę „gwdowę Józefę”, z którą spotyka się w krzakach niedaleko stawu.

Przybycie Józia i Miętusa do Bolimowa wprowadza niebywały chaos w ten odwieczny porządek, ich działania sprawiają, że ukształtowana przed wiekami hierarchia zaczyna się chwiać. Miętus, który udaje się na wieś w poszukiwaniu parobka idealnego „brata” się z Walkiem – lokajczykiem Hurleckich. Owo bratanie polega na całkowitym odwróceniu „naturalnego” biegu rzeczy – teraz to „cham” uderza w twarz „pana”:
[…]Miętus zdradził pańskie twarze z ludową gębą parobczaka. Przewrotny fakt, że lokajczyk bił ręką po twarzy Miętusa – bądź co bądź, gościa pańskiego i pana – musiał wywołać przewrotne konsekwencje. Odwieczna hierarchia opierała się na dominacji części pańskich i był to system natężonej i feudalnej hierarchii, gdzie ręka pana równała się gębie sługi, a noga wypadała w pół chłopa. Hierarchia ta była pradawna. Układ, kanon i prawo odwieczne. Była to klamra mistyczna spajająca części pańskie i chamskie, uświęcona obyczajem wieków i tylko w powyższym układzie mogli państwo dotykać się i stykać z chamstwem.
Dopiero dzięki działaniom Miętusa porządek ten zostaje zakłócony i odwieczna hierarchia ostatecznie ulega destrukcji, kiedy chłopi buntują się przeciwko swym panom. Ogólna bijatyka szlachty z chłopstwem to moment, kiedy kolejne konwencje zderzają się ze sobą i zostają w końcu rozbite.



Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij






  Dowiedz się więcej
1  Ferdydurke - ramowy plan wydarzeń
2  Problem niedojrzałości w utworze
3  Czas i miejsce akcji