Koniec i bombaW ten jakże osobliwy i niekonwencjonalny sposób kończy się Gombrowiczowska Ferdydurke. M. Głowiński uważa, iż zakończenie to jest
A kto czytał, ten trąba!
W. G.
niekonwencjonalne z wielu względów. Bo nie tylko tworzy je niezbyt wyrafinowana rymowanka. Także z tego powodu, że jest ona zwrotem do czytelnika i bynajmniej mu nie pochlebia. Ale – przyznać trzeba – nie uwzniośla też dzieła, które zwieńcza.Rymowanka pochodzi – jak twierdzi sam autor – z autentycznej sytuacji.
Słowa te wypowiedziała zaprzyjaźniona z pisarzem wieloletnia służąca w domu Gombrowiczów – Aniela Brzozowska-Łuksiewiczowa, kiedy to autor Ferdydurke zwierzył się jej, że właśnie napisał książkę, tylko nie wie, jak ją zakończyć. I Aniela, zwana Ciemną, odpowiedziała mu znanym z powieści dwuwierszem. Odtąd pisarz nazywał ją najinteligentniejszą osobą w domu.
Rymowanka, którą Gombrowicz zakończył swoje dzieło zadziwia czy wręcz szokuje jego odbiorców. M. Głowiński uważa, że
[…] mamy tu do czynienia z grą z czytelnikiem […]. Autor nie prosi swych odbiorców o wyrozumiałość i wybaczenie błędów, nie apeluje o przychylne przyjęcie utworu, który im przedstawił. Po prostu sobie z nich pokpiwa. I żeby podkreślić, że jest to kpina odautorska, dwuwiersz ów wydzielił. I jeszcze na dodatek dorzucił swoje inicjały. A więc jesteś przedmiotem żartów, czytelniku! Ale i sama powieść nie została oszczędzona.Dziwnie pisarz traktuje swoich czytelników, zamiast podziękować za lekturę, obraża ich. Dali się mu bowiem przechytrzyć – skłonił czytelników do przeczytania książki, jakiej rzekomo nie mógł napisać (cofnięty w latach przez Pimkę). Po raz kolejny liczy jednak, ze zostanie przez swoich czytelników zauważony – bo taki jest właśnie Gombrowicz, on nie chce, jak to określa J. Błoński, „zniknąć w dziele”. Wręcz przeciwnie –
pragnie pokazać, że jest od swego dzieła zmyślniejszy, bogatszy! Ucieka więc, licząc, że czytelnicy za takim dziwadłem pobiegną. W czym się zresztą nie myli.