Lulek był nadzwyczajnie oczytany i świetny dialektyk. Gdyby nie anemia i astma, które mu „głos odbierały”, mógłby przegadać dziesięciu najtęższych gadułów. Czasami zresztą „nie gadał”, to znaczy, nie odzywał się zupełnie, ani słowem. Z głową, a raczej z brodą podpartą na chudej i suchej pięści, siedział wówczas i przenikliwymi niebieskimi oczami patrzał na przeciwnika – (w studenckich pokojach schodzą się, piją zimną herbatę, palą cudze papierosy i gadają zawsze „przeciwnicy”). Lulek był to już jegomość starszy. Z niejednego pieca chleb jadał. W czasie wojny światowej terał się po różnych kryminałach rosyjskich i niemieckich. P a k a – zabrała znaczny okres jego życia. W p a c e, a raczej w p a k a c h, mając wiele czasu, Lulek uczył się obcych języków, a posiadłszy angielski (licho), francuski i niemiecki (wcale dobrze), wciąż coś tłumaczył. „Pracował naukowo”, jak mówiło się o tym wśród kolegów. Nikt jednak tych naukowości Lulka na oczy nie widział. Zawsze miało coś być wydane przez pewne ideowe zespoły i kółka, i nie dochodziło do skutku, oczywista rzecz, wskutek braku pieniędzy, które nie nosiły w tej sferze innej nazwy, tylko do znudzenia nazwę f l o t y.
Lulek zdaje się pod wieloma względami pozorantem. Tak naprawdę nie zdaje sobie do końca sprawy z konsekwencji, idei które głosi. Prowadzi rozmowy z Baryką, bo ten jest podatny na manipulację i mętne wywody. Łatwo mu przychodziło kierowanie młokosem, bo dobrze znał się na psychologii i szybko zorientował się w sposobie rozumowania Cezarego. Lulek pojawia się w powieści przede wszystkim jako propagator komunizmu, który mami wielkimi hasłami młodego buntownika. Jego metody perswazji nie są zbyt uczciwe, a on sam momentami wypada śmiesznie, np. jak wtedy, gdy przyjechał po Cezarego burżujską bryczką, by zabrać chłopaka na potajemne spotkanie komunistów.
strona: - 1 - - 2 -