Po powrocie do komnaty roztrzęsiona wyznała Akte, dawnej kochance cezara, że pokochała człowieka, który przed chwilą chciał ją skrzywdzić i okazał się złym człowiekiem. Od tej chwili wiedziała, że musi uciekać z pałacu, w przeciwnym czasie zostanie nałożnicą Winicjusza, a tego jako chrześcijanka by nie przeżyła. Niepokój o swój los popchnął ją do poproszenia o wstawiennictwo u Nerona Poppei. Prosiła, by przekonała cezara do odesłania jej do Aulusów, na co ujrzała jej szyderczy uśmiech i zapewnienie, że jeszcze dziś zostanie nałożnicą Winicjusza.
Ligia musiała działać bardzo szybko i mieć przemyślany każdy następny krok – pomyłka kosztowałaby ją życie. Wysłała Ursusa do biskupa z prośbą, by zorganizował jej porwanie. Gdy przyszli po nią niewolnicy Marka, w drodze do jego domu odbił ją Ursus z chrześcijanami. Kolejne dni spędziła w domu wdowy Miriam, żyjąc w „ciągłym upojeniu religijnym i miłosierdziu do ludzi i świata”. Czasami myślała o Marku, wtedy wybaczyła mu wyrządzoną jej krzywdę. Nie chcąc narazić Pomponii na kłopoty, nie pisała do niej o miejscu swojego pobytu. Była bardzo ostrożna i czujna.
Po odnalezieniu przez Marka i ponownej próbie porwania, jak wcześniej wstawił się za nią wierny Ursus. Ledwo udało jej się powstrzymać siłacza, by nie zabijał Winicjusza. Choć spotkało ją wiele przykrości z jego strony, otoczyła go opieką, gdy przez kolejne dni leżał w gorączce i uprosiła Kryspa, aby zezwolił na jego pozostanie w ich domu do czasu wyzdrowienia. Chory Marek wzbudził w niej litość. Jego niedyspozycja pozwoliła nawiązać im silną więź. Godziny upływały im na szczerych rozmowach. Ligia ujrzała zmianę, jaka w nim zaszła, stał się dobry i pokorny, a jej uczucie do niego ożyło. Bez wahania przyjęła jego oświadczyny, gdy już uwierzył w Chrystusa i został ochrzczony. Cieszyła się z błogosławieństwa Piotra Apostoła i bycia narzeczoną.
Gdy pożarze Rzymu znalazła się w więzieniu wraz z innymi chrześcijanami i ciężko zachorowała, pogodziła się z czekającym ją losem. Do tego stopnia przygotowała się psychicznie na śmierć na arenie amfiteatru, że odnalazła w sobie siłę, by pocieszać zrozpaczonego jej losem Marka. Czując, że nadchodzi kres jej życia, szepnęła: „Marku - Jam żona twoja!!”.
strona: - 1 - - 2 - - 3 -