Mimo że podobną zbrodnię bardzo trudno popełnić, to znaczy, prawie zawsze ślady, dowody rzeczowe itp. leżą niemal na wierzchu i ogromnie dużo zdane zostaje na przypadek, który niemal zawsze zdradza winowajcę, całkiem przypadkowo udaje mu się wykonać swój zamiar szybko i zręcznie.
Spełnia swój czyn i miesiąc mija, zanim następuje ostateczna katastrofa. Nikt go nie podejrzewa i nie może podejrzewać. I tu właśnie odsłania się cały psychologiczny mechanizm zbrodni. Przed mordercą stają pytania, na które nie może znaleźć odpowiedzi, uczucia, których w sobie nie podejrzewał i nie spodziewał się, dręczą jego serce. Boska prawda i prawo ziemskie bierze górę i bohater kończy tym, że sam musi złożyć na siebie doniesienie. Zdecydowany jest raczej zginąć na katordze, byle tylko znowu wejść pomiędzy ludzi. Zadręczyło go uczucie odtrącenia i odepchnięcia od ludzkiej wspólnoty, którego doznał bezpośrednio po dokonaniu zbrodni. Prawda i natura ludzka zatriumfowały. Zbrodniarz sam postanawia ponieść karę, ażeby odkupić swój czyn...
(L. Grossman, Dostojewski , Warszawa 1968, s. 309-310)
strona: - 1 - - 2 -
Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij

Dowiedz się więcej

Tagi: