„(...) a gdyby też Bogu
chciało się matce dać złotego zięcia...”
Matka nie chce, by dziewczęta powielały jej smutną, trudną egzystencję. Opowiada im fikcyjne historie o księciu. Gdy pojawia się Kirkor wdowa widzi w nim kandydata dla starszej córki, bo to ona, tradycyjnie, powinna pierwsza wyjść za mąż. Boleśnie przeżywa rzekomą ucieczkę Aliny i cierpi, gdy Balladyna wyrzuca ją z zamku. Kirkor żywi szacunek dla teściowej, nie tylko jako do kobiety, staruszki, której doświadczył los i czas, ale jako matki swojej żony,:
„(...) Gdzie jest nasza matka?
Może śpi jeszcze, pożegnaj staruszkę (...)”
Wdowa uosabia miłość rodzicielską, uczucie, którego nic nie jest w stanie zniszczyć. Właściwie świadomość zaniku tego uczucia ze strony Balladyny wiedzie ją do autodestrukcji. Po wygnaniu z zamku planuje odebrać sobie życie, ale łamie się gałąź na której miała zawisnąć. Podczas procesu tai imię nikczemnej córki. Nie ujawnia go nawet na torturach, bo wie, że za takie przestępstwo, dziewczyna zostałaby ukarana śmiercią. Woli umrzeć niż pozwolić, by skrzywdzono jej dziecko. Wdowa to ikona cierpienia, statua najczystszego i najbardziej bezinteresownego z uczuć – miłości matki do dziecka.