[…] nie mniej niż siedmiu uczniów przedstawiło świadectwa, że z powodu takich to a takich chorób nie mogli przygotować lekcji. Prócz tego czterech zadeklarowało migrenę, jeden dostał wysypki, a jeden drgawek i konwulsji. Widać wyraźnie, że nikt nie traktuje go poważnie. Ratunkiem dla niego jest jedynie Pylaszczkiewicz zawsze sumiennie przygotowany do lekcji.
Także podejście Bladaczki do wykładanego przedmiotu budzić może wiele zastrzeżeń:
[…] co to mamy na dzisiaj? – rzekł surowo i zajrzał do programu. – Aha! WytłumaczyćJego sposób na przekazanie uczniom wiedzy to powtarzanie utartych banałów, w jego wypowiedzi nie pojawiają się żadne argumenty i wyjaśnienia:
i objaśnić uczniom, dlaczego Słowacki wzbudza w nas miłość i zachwyt? A zatem, panowie, ja wyrecytuję wam swoją lekcję, a potem wy z kolei wyrecytujecie swoją. Cicho! – krzyknął i wszyscy pokładli się na ławkach, rękami podpierając głowy, a Bladaczka, nieznacznie otworzywszy odnośny podręcznik, zacisnął usta, westchnął, stłumił coś w sobie i rozpoczął recytację.
– Hm... hm... A zatem dlaczego Słowacki wzbudza w nas zachwyt i miłość? […] Hm... dlaczego? Dlatego, panowie, że Słowacki wielkim poetą był!Nawet wtedy, gdy znudzony sposobem prowadzenia lekcji Gałkiewicz twierdzi, że poezja Słowackiego w ogóle go nie zachwyca, nie potrafi zdobyć się na merytoryczną dyskusję i pozostaje w sferze powtarzanych nieustannie ogólników. Boi się jedynie, że dyrektor albo wizytator mogliby usłyszeć protesty Gałkiewicza, a on zostałby wówczas ukarany. Jego lekcja jest dla uczniów prawdziwą męką, każdy z nich patrzy na zegarek, zresztą tak samo robi nauczyciel. Na dźwięk dzwonka Bladaczka przerywa w pół słowa i opuszcza klasę.