W jego domku znajdowało się mnóstwo porządnie zaopatrzonych spiżarni, a także kilka pokoi przeznaczonych wyłącznie na jego ubrania. O jego świetnych manierach i zamiłowaniu do przyjmowania gości najlepiej świadczy sposób, w jaki przyjął Gandlafa i krasnoludów. Każdemu z nich zaproponował coś do picia i jedzenia, a następnie sam przygotował posiłek i podał do stołu. O nienagannych manierach hobbita świadczy też sposób, w jaki usadził gości w głównej jadalni:
„Na honorowym miejscu siedział Gandalf, a trzynastu krasnoludów wokół niego przy stole. Bilbo zaś, na stołeczku przy kominku, żuł biszkopt (apetyt opuścił go całkowicie) i usiłował robić dobrą minę, jakby wszystko, co się działo, było rzeczą najzwyklejszą w świecie, a wcale nie żadną przygodą”.
Jednak pomimo zamiłowania do porządku, planowania, gromadzenia zapasów, dobrych manier, Bilbo miał w sobie coś z Tuka, co nie pasowało do wizerunku poważnego i poważanego hobbita. Początkowo przejawiało się to w jego roztargnieniu:
„Nigdy nie pamiętał zbyt dokładnie różnych rzeczy, jeśli ich nie zapisał w swoim kalendarzyku terminowym, na przykład tak: środa, herbata z Gandalfem. Poprzedniego dnia zanadto był podniecony, by o czymś takim pomyśleć”. Czasami też zapominał się na chwilę i marzył o wielkiej przygodzie, o jakich opowiadała mu matka, jednak nigdy nie „zagalopował się” na tyle, by faktycznie wyruszyć w nieznane, nie oglądając się za siebie, jak mieli w zwyczaju robić Tukowie.
Porywcza krew przodków ze strony matki wzięła górę, kiedy usłyszał piękne pieśni krasnoludów o utraconych skarbach:
„Gdy tak śpiewali, Bilbo poczuł, że budzi się w nim miłość do pięknych rzeczy, które powstają dzięki pracy rąk, zręczności i czarom, namiętna i zazdrosna miłość, najgorętsza pożądliwość serc krasnoludzkich. Coś z dziedzictwa Tuków ocknęło się w hobbicie, zapragnął ruszyć w świat, zobaczyć wysokie góry, usłyszeć szum sosen i potoków, zbadać głębie jaskiń, miecz nosić u boku zamiast laski. (…) Wzdrygnął się i bardzo szybko stał się znów zwykłym panem Bagginsem z Bag End, pod Pagórkiem”.W małym ciele hobbita toczyła się wielka walka pomiędzy pierwiastkiem Bagginsów, a pierwiastkiem Tuków. Doskonale wiedział o tym Gandalf, który dostrzegł drzemiący w Bilbie potencjał i to właśnie jemu zamierzał powierzyć zadanie łowcy skarbów, czym zaskoczył nie tylko krasnoludów, ale i samego hobbita.
Od tamtego momentu, kiedy rozpoczęła się wielka przygoda, Bilbo zaczął powoli, lecz zauważalnie, zmieniać się w prawdziwego bohatera. Co prawda, w czasie podróży często miewał napady lęku, czy nawet paniki spowodowanej lękiem wysokości:
„Nawet w najlepszych warunkach Bilbo dostawał na wysokościach zawrotu głowy; robiło mu się słabo, gdy wyglądał poprzez krawędź bodaj niewielkiego urwiska, nie cierpiał włażenia na drabinę, a cóż dopiero na drzewo (bo też nigdy przedtem nie był zmuszony uciekać przed wilkami)”.Jednak zawsze odnajdował w sobie coś, co pozwalało mu przełamać paraliżujący strach. Najczęściej były to dwa magiczne przedmioty, które weszły w jego posiadanie. Pierwszym z nich był mały mieczyk wykonany przez elfy, który odnalazł w grocie trolli. Drugim natomiast był pierścień, dzięki któremu stawał się niewidzialny. Dzięki wspomnianemu magicznemu pierścieniowi, odnalezionemu przypadkiem w jaskini goblinów i Golluma, Bilbo decydował się na akty wręcz heroiczne. Będąc niewidzialnym stawiał czoła najbardziej przerażającym stworom, jakie w życiu widział. Z niektórymi przeciwnikami walczył nawet bez magicznego pierścienia na palcu:
„Bilbo jednak przypomniał sobie, że ma u boku mieczyk, i dobył go z pochwy. Pająk odskoczył, a hobbit błyskawicznie przeciął więzy krępujące mu nogi. Z kolei sam zaatakował. Pająk najwidoczniej nigdy dotąd nie spotkał stworzenia uzbrojonego w tak groźne żądło; gdyby nie brak doświadczenia, umykałby z pewnością szybciej. Bilbo dopadł go, nim zniknął w ciemnościach, i rąbnął mieczem między oczy. Pająk jakby oszalał: zaczął podrygiwać, kręcić się, konwulsyjnie wywijać nogami, aż hobbit dobił go drugim ciosem i sam wyczerpany padł, tracąc na dłuższy czas przytomność”.
Czytelnikowi Bilbo dał się również poznać, jako wielki miłośnik przyrody. Leżało to z resztą w naturze hobbitów, żyjących przecież w pełnej harmonii z otoczeniem. Niejednokrotnie Baggins zachwycał się pięknem przyrody, nawet w miejscach, które na pierwszy rzut oka wydawały się być przerażającymi. Widać to doskonale we fragmencie, w którym Bilbo wspiął się na drzewo w Mrocznej Puszczy i przebił się przez gęste gałęzie i liście na światło słoneczne:
„Kiedy wreszcie mógł otworzyć oczy, zobaczył wokół siebie morze ciemnej zieleni, tu i ówdzie falujące pod tchnieniem wiatru; wszędzie roiło się od motyli (…). Czas jakiś Bilbo przyglądał się «czarnym admirałom» i rozkoszował miłym powiewem muskającym mu włosy i twarz”.
Oczywiście niektórych cech jego charakteru nic nie było w stanie zmienić. Wielokrotnie śnił o swoim pięknym i cichym domku, za którym nieustannie tęsknił. Często też okazywał się być wygodnickim „mieszczuchem”, który przywykł do lepszego trybu życia: „Bilbo, zbyt osłabiony, by pomagać w tej pracy, a poza tym niezbyt zgrabny do oprawiania królików i dzielenia mięsa, odbierał je od rzeźnika już przygotowane i podawał kucharzom”. Hobbit zapytano o to, cóż może być piękniejszego od lotu na grzbiecie Orła, w myślach odpowiedział: „gorąca kąpiel, a potem dobre śniadanie w ogródku przed domem”.
Bilbo z czasem, głównie dzięki ciepłym słowom krasnoludów, sam zaczął wierzyć w drzemiący w nim potencjał:
„Hobbit miał nie mniej rozumu niż szczęścia, a na dodatek jeszcze czarodziejski pierścień - trzy bardzo cenne skarby. Doprawdy, tak go obsypali pochwałami, iż Bilbo zaczął wierzyć, że mimo wszystko tkwi w nim żyłka zuchwałego poszukiwacza przygód; więcej jednak czułby w sobie męstwa, gdyby było co na ząb położyć”.Ta ważna przemiana pozwoliła mu nabrać pewności siebie, a nawet stać się nieformalnym przywódcą wyprawy. Nawet dla Thorina stało się jasne, że to Bilbo jest spoiwem, które scala ze sobą całą grupę. Czasami jednak Baggins tracił wiarę we własne siły i „nie podobało mu się wcale, że wszyscy na niego jednego liczą, wolałby mieć Gandalfa u boku”.
strona: - 1 - - 2 -