Przejrzysty, sfałdowany, po wierzchu perłowy,
Po brzegach pozłacany, w głębi purpurowy,
Jeszcze blaskiem zachodu tlił się i rozżarzał:
Słońce spuściło głowę, obłok zasunęło
I raz ciepłym powiewem westchnąwszy – usnęło.” [Ks. XII, 843-855]
Bo czyż nie potrzeba prawdziwie mistrzowskiego operowania środkami stylistycznymi i słowem, by oddać całą gamę barw paru minut, w ciągu których słońce chowa się za horyzontem? I chociaż opisy przyrody spowalniają akcję, to czymże byłby Pan Tadeusz bez monumentalnego obrazowania natury i jej piękna.
strona: - 1 - - 2 -