Tragedia Szekspira porusza jeszcze inny ważny problem - kwestię cierpienia. Nie jest tak, że wyrządzanie zła nie boli. Lady Makbet wydaje się na początku wręcz krwiożercza. Podsyca zbrodnię, twardo podtrzymuje męża w dokończeniu haniebnego dzieła. Zdaje się dążyć do zaspokojenia żądzy władzy bez żadnych skrupułów, bez wyrzutów sumienia. Lecz tylko do pewnego momentu. Dopada ją choroba. W dziwnych stanach, wywołanych przez nadwątloną psychikę zbrodniarki, bohaterka odkrywa prawdę. Prawdopodobnie załamanie następuje, gdy Lady dowiaduje się o zabójstwie rodziny Makdufa. Nawet w charakterze zimnej, zapalczywej zbrodniarki umieszcza dramaturg elementy wrażliwości.
Cierpi również Makbet, który doświadcza wyrzutów sumienia. Mimo że po dokonaniu pierwszej zbrodni, staje się on tyranem, bez skrupułów wyrządzającym kolejne zło, odzywają się w Makbecie dziwne uczucia. Król miewa skrajnie różne stany – od chłodu i bezwzględności po rozedrganie, płochliwość, majaczenie. Niepokój duszy w człowieku zdaje się wyrażać właśnie cierpienie, ból, rozpacz.
U Szekspira bohaterowie nie mówią wprost „cierpię”, nie nazywają swoich wewnętrznych stanów. Autor analizuje te sfery człowieka przez pokazanie zachowania postaci. Sam wizerunek bohatera, który prowadzi czasem monolog wewnętrzny, sama atmosfera sceny – oddają rozmiar cierpienia, jakie odczuwa bohater.