„duży, tęgi i muskularny chłopak ośmioletni, z twarzą nie tyle piękną, ile rozumną i miłą. Oczy ma czarne, połyskliwe, w cieniu gęstych brwi ukryte. Włosy krótko przystrzyżone „na jeża” okrywa barankowa czapka wciśnięta aż na uszy. Ma na sobie zgrabną bekieszę z futrzanym kołnierzem i wełniane rękawiczki.”.
W Owczarach rozpoczyna się kolejny etap życia chłopca. Rozpieszczony przez rodziców, dobrze wychowany wyrósł na dziecko wrażliwe i nieśmiałe, charakteryzujące się typowo dziecięcą naiwnością i ufnością. Wyjazd z domu rodzinnego, rozłąka z ludźmi, których znał i kochał, sprawia, że jest zdezorientowany i przypuszcza, że w szkole nie czeka go nic dobrego. Przede wszystkim musi nauczyć się samodzielności. Po rozstaniu z rodzicami ogarnia go bezgraniczna rozpacz i tęsknota. Nagle nie ma przy nim ukochanej matki, która zawsze go wspierała, dzieliła z nim wszystkie smutki i radości, rozumiała jego potrzeby. Stara się być jednak dzielny, rozumiejąc, że rodzice wierzą w jego zdolności i rozum, pragnie, aby byli z niego dumni. Przez pierwsze miesiące nie ma kontaktu z domem rodzinnym, co mm go zahartować. Marcinek jednak nie zapomina i nadal tęskni. Nawet widok Gawronek w oddali powoduje u niego wybuch płaczu. Jego samotność pogłębia fakt, że nie może bawić się z chłopcami ze wsi ze względu na tzw. dobre wychowanie.
Chłopiec uczy się z uporem, niekiedy na pamięć, nieustannie upominany przez pana Wiechowskiego, co wywołuje w nim strach przed egzaminami wstępnymi. Ów lęk, zakorzeniony podczas nauki w Owczarach, będzie mu towarzyszył przez wiele miesięcy pobytu w gimnazjum. Szczególne trudności sprawia mu arytmetyka. Są też dni, w ciągu których ma wrażenie, że w rzeczywistości nie rozumie niczego.
W kilka miesięcy później czytelnik widzi Marcina Borowicza jako kandydata do klasy wstępnej, ubranego już „po męsku”:
„zdjęto mu nareszcie sznurowane trzewiki i pończochy, odziano w rzeczywiste spodnie, sięgające aż do samych obcasów nowych kamaszków z gumami”.Miasto, ograniczające przestrzeń, do której był przyzwyczajony, przeraża go i przytłacza. Chłopiec czuje się znużony i smutny: „Męczyła go i dławiła spiekota miejska, bruk palił i wykręcał mu nogi, widok murów a brak horyzontu sprawiał mu przykrość bez nazwy, co mimo nieustannych westchnień nie mogła wyrwać się z piersi. Wszystko w tym mieście było inne niż na wsi, było dla niego zimne i szorstkie, traktowało go nie jako dziecko”. Dlatego też później szuka miejsc, które przypominają mu dom rodzinny, wieś i matkę.
Nauka w klasie wstępnej nie zmienia jeszcze ufności i naiwności Marcina. Uczy się pilnie,
„ze wzniosłą bezwzględnością, do której nie znalazło jeszcze dostępu ani zwątpienie, ani nieufność, ani żadne wyrachowanie, ani szacherka”.Metody nauczania w gimnazjum sprawiają, że chłopiec, pomimo szczerych chęci i trudu, nie wynosi z lekcji żadnej wiedzy. Z czasem jest przekonany, że nie rozumie nawet tego, co do niego mówią.
Podobnie jak w Owczarach jest samotny. Koledzy ze stancji nie okazują mu życzliwości, szydzą z niego i gardzą, uważając „za frajera”. Najczęściej broni się przed poniżeniem płaczem i bijatykami. Dotkliwie odczuwa świadomość, że nikt tak naprawdę nie interesuje się jego troskami i lękami. Rodzice są daleko, a „stara Przepiórzyca”, u której mieszka na stancji, swoją troskliwość ogranicza wyłącznie do zachęt i drobnych podarków w postaci śliwek czy jabłka. W klasie również nie ma przyjaciół, a pan Majewski, po tym, jak zorientował się, że państwo Borowiczowie nie są zamożni, przestaje okazywać mu sympatię. Marcinek musi więc sam radzić sobie z obawami, związanymi z uczęszczaniem do szkoły.
Klasa wstępna to stopniowy rozwój emocjonalny malca. W jego sercu po raz pierwszy budzi się współczucie, kiedy patrzy na płaczącego kolegę.
Przez cały czas ogromną miłością darzy matkę. Wyrazem tego uczucia staje się wspólna droga do Gawronek, kiedy Marcin siedzi w bryczce obok pani Heleny, szczęśliwy i radosny, i nagle wyskakuje z powozu, by zerwać pęk kwitnących bzów i złożyć je na kolanach kobiety. To ostatnia tak doniosła chwila w życiu chłopca, związana z matką. Wkrótce pani Borowiczowa umiera, a malec początkowo nie odczuwa tej ogromnej straty. Na pogrzebie płacze, ponieważ jest przekonany, że tak właśnie powinien się zachować. Dopiero później, w chwilach szczególnych nieszczęść, odkrywa, że nie ma już do kogo biec ze swoimi troskami, nie ma też osoby, która do tej pory dzieliła z nim każdy szkolny triumf i zachęcała go do dalszych wysiłków. Wówczas odczuwa „wielką i nieopisaną sierocą boleść”.
Zapracowany ojciec nie interesuje się synem, zapewniając mu przede wszystkim pieniądze na wpis, stancję i książki. Świat Marcina pustoszeje, a on przestaje się uczyć. Duży wpływ ma na to znajomość z „Wilczkiem”, pod którego wpływem znajduje się chłopiec w klasie pierwszej. Borowicz zaczyna oszukiwać korepetytora i nauczycieli, chodzi na wagary, a
„za punkt honoru uważa praktykowanie różnych sztuczek i sposobów zamiast mozolnej nauki”.
Na zmianę jego postępowania wpływa wydarzenie w drugim półroczu trzeciej klasy. Po zabawie z pistoletem w parku, zostaje aresztowany i zamknięty w klasie przez całą noc. Zrozpaczony po raz pierwszy w życiu odczuwa żal i skruchę i zwraca się z prośbą o pomoc do Boga. Zajście to przygnębia chłopca, a fakt, że nie wydalono go z gimnazjum, przypisuje wstawiennictwu matki. Od tej pory zaczyna codziennie chodzić do kościoła, żarliwie się modli. Bezgranicznie ufa Stwórcy, którego zaczyna prosić o każdą rzecz i składa mu ślubowania. Uczy się nie dla dobrych ocen, lecz dla „jakichś zaziemskich potrzeb serca”. Pobożność wypełnia życie Marcina i osładza jego sieroctwo. Nie czuje się samotny i opuszczony, zwierza się zmarłej matce ze wszystkich trosk i radości. Nie boi się też tak jak dawniej, przekonany, że znalazł się pod szczególną opieką Boga.
Wakacje w Gawronkach rozbudzają zamiłowanie Borowicza do polowania. Za zgodą ojca nosi dubeltówkę i całe dnie spędza, wędrując po okolicznych łąkach. Obserwuje życie na wsiach, zaprzyjaźnia się ze strzelcem Nogą, który opowiada mu o powstańcach. Marcin jeszcze nie rozumie jednak znaczenia tych historii. Jego kształtujące się dopiero przekonania polityczne są
„mdłym odgłosem nauk radcy Somonowicza i echem goryczy ojca, który w powstaniu stracił fortunę pradziadowską, nasiedział się w więzieniach i doznał krzywd od wodzów rewolucji”.
Nauka w klasie piątej jest początkiem głębokich zmian, jakie zachodzą w świadomości Marcina pod wpływem wzmożonej akcji rusyfikacyjnej, przeprowadzanej przez nowy zarząd szkoły. Z przekory, aby poprzeć racje przyjaciela, idzie na przedstawienie amatorskiego teatru rosyjskiego. Wraz z innymi Polakami zostaje przedstawiony Rosjanom, siedzącym w loży dyrektora. Od tej pory zostaje ulubieńcem Zabielskiego i zaczyna bywać w jego domu. Staje się osobą pełną dumy i pychy, uważa się za kogoś wyróżnionego przez inspektora, który posiada ogromną władzę w gimnazjum. Naiwnie wierzy w dobroć mężczyzny i jest mu wdzięczny za okazywane zainteresowanie. Nadal jednak pozostaje wrażliwym i życzliwym chłopcem, który potrafi okazać współczucie Andrzejowi Radkowi, kiedy chłopak zostaje wydalony ze szkoły. To właśnie dzięki wstawiennictwu Borowicza, Jędrek może kontynuować naukę.
W piątej klasie, za „delikatną podnietą” Zabielskiego, organizuje kółko przyjaciół, którzy spotykają się w niedzielę po nabożeństwie, aby studiować literaturę rosyjską. Książki, dostarczane młodzieży gimnazjalnej, kształtują w Marcinie niechęć i pogardę do własnej ojczyzny. Znajduje się on wówczas pod wpływem inspektora i przyjmuje postawę ugodową w stosunku do władz szkoły. W klasie szóstej należy do stronnictwa „literatów”, w którym odgrywa znaczącą rolę. To, jak dalece uległ rusyfikacji, poświadcza jego zachowanie podczas lekcji historii. Staje wówczas przeciw koledze i mówi, że nauczyciel dobrze robi, wprowadzając materiał nadobowiązkowy. Przyjmuje postawę obronną, by nie ponieść konsekwencji buntu Waleckiego.
Potrzebę samokształcenia i pogłębiania wiedzy rozbudza w Borowiczu lektura dzieła Buckle’a. Marcin staje się najbardziej zagorzałym bukle’istą, materialistą i specjalistą od ateizmu. Aby lepiej zrozumieć wykładane przez pisarza teorie, uczy się na pamięć całego kursu trygonometrii z klasy siódmej, kształci się w dziedzinie fizyki i anatomii. Zaczyna też cenić czas i własną pracę.
Wstrząsem emocjonalnym dla dorastającego Marcina jest lekcja języka polskiego, podczas której Bernard Zygier recytuje „Redutę Ordona”. Borowicz słucha kolegi ze wstrętem i złością, lecz z dziwnym bólem w piersiach. Nagle przypomina sobie opowieść Nogi o powstańcu i z trudem powstrzymuje płacz. Jego duszą targa żal, ma wrażenie, że serce chce mu się wydrzeć z piersi, a ciałem wstrząsa wewnętrzne łkanie. Dopiero po latach zaczyna rozumieć sens historii, opowiadanej mu przez strzelca, odkrywa, czym powinna być dla niego ojczyzna i że sam jest Polakiem.
Razem z przyjaciółmi organizuje tajne stowarzyszenie. Na spotkaniach zapoznają się z wielką poezją wygnańczą, historią rewolucji i upadku, prawdziwą historią czynów ludu. Uczy się dziejów Polski ze wzruszeniem, namiętnością i uniesieniem, ze „zdwojoną starannością”. Rolę kształcącą z życiu Marcina odgrywa poezja i literatura czasów Mickiewicza, przez którą przechodzi
„jak przez chłostę, jak między szeregami osób, które patrzą na niego ze wzgardą”.
Po przeczytaniu „Dziadów” nie jest w stanie z nikim rozmawiać, ucieka do lasu i samotnie przeżywa swoje wzruszenie. Polska literatura sprawia, że zaczyna dostrzegać swoje błędy, pracuje nad sobą. Dzięki niej ukształtował się raz na zawsze „w kształt niezmienny niby do białości rozpalone żelazo rzucone w zimną wodę”. Staje się odważny, zdecydowany, dojrzały emocjonalnie i świadomy dalszej drogi. Przeżył zmiany, jakie zachodzą w świadomości młodych ludzi, poddanych rygorowi rusyfikacji, a przede wszystkim czuje się Polakiem, on, który
„nie patrzył ani na rewolucję, ani na powstanie, ale przecież to nie racja, żebym nie miał prawa czuć ucisku, myśleć o nim i opierać mu się ze wszech sił moich”.
Pod koniec pobytu w gimnazjum Marcin przeżywa pierwszą miłość. Zakochuje się w Annie Stogowskiej, zwanej „Birutą”, dziewczynie nieprzystępnej i nieufnej. Nie ma jednak szans na bliższe poznanie wybranki serca. Zauroczenie i zachwyt piękną panną pogłębia przeczytany przez młodzieńca wpis do sztambucha. „Birutę” widuje rzadko, a nad ranem, po wielu godzinach uczenia się do matury, krąży niespokojnie w pobliżu mieszkania Stogowskich. Pewnego dnia spotyka ją przypadkowo w parku, przy źródełku. Nie potrafi odezwać się do Anny, wpatruje się w nią oczarowany, lecz ona nie zwraca na niego uwagi. Przy następnym spotkaniu patrzą sobie głęboko w oczy, nie padają żadne słowa, żadne wyznania, a jednak te chwile są dla obojga prawdziwym szczęściem. Zakochany, żyjący w radosnym uniesieniu, Borowicz pamięta jak przez mgłę egzaminy i powrót do Gawronek. Po wakacjach zjawia się w Klerykowie, by jeszcze raz ujrzeć „Birutę” przez wyjazdem na studia do Warszawy. Okazuje się, że rodzina Stogowskich wyjechała w głąb Rosji.
Zrozpaczony Marcin siada na ławce przy źródełku i całuje kartkę z pamiętnika, zapisaną ręką Anny. Po raz pierwszy ogarniają go wątpliwości, szuka odpowiedzi na szereg pytań:
„po cóż to wszystko ludzie robią, po co czynią dobrowolnie na złość słabszym spośród siebie, dzieciom? Toż to jest pomoc udzielona młodości przez wiek i rozum dojrzały? Nic, tylko mściwe, obłudne a umyślne łganie, gdzie się da, podstawienie nogi, żebyś upadł i żebyś się rozbił. A ty wierzysz, że wykujem lemiesze z pałaszy skrwawionych…”.W tej trudnej chwili wspiera się na wyciągniętej ku niemu „kościstej, a jakby z żelaza urobionej prawicy” Andrzeja Radka. Ten przyjacielski gest wspiera go i dodaje sił w dalszej, określonej już życiowej drodze.
Marcin Borowicz to bohater pozytywny i dynamiczny. Czytelnik w ciągu jedenastu lat życia obserwuje jego stopniowe dorastanie emocjonalne. W pierwszym etapie życia Marcinek jest dzieckiem wrażliwym, naiwnym, samotnym, o słabej woli, które z łatwością ulega rusyfikacji. Przyjmuje wówczas postawę ugodową względem władz szkoły i z pogardą myśli o swojej ojczyźnie. Z czasem, dzięki Bernardowi Zygierowi, zaczyna rozumieć, że jest Polakiem i poznaje swoją ojczyznę poprzez literaturę i dzieje państwa. Przyjaźń z rówieśnikami, którzy podobnie jak on czują się Polakami, zmienia jego światopogląd i sprawia, że młodzieniec dojrzewa do bycia patriotą i walki z uciskiem zaborcy.