Włodzimierz Lewicki w „Wesele Wyspiańskiego”: Postaci „Wesela” wypowiadają też drugą prawdę: że panowie „z miasta” tej siły [tj. siły ludu] jeszcze dziś nie rozumieją, że nie wiedzą kędy leży i czym ją ująć, że budząc ją porywami własnej fantazji i swoich indywidualnych nastrojów, budzą ją często fałszywie, a zbudziwszy stają bezradni i zostawiają na łup lada podmuchowi namiętności lub zbrodni. W takiej chwili dobrze się jeszcze stanie, jeżeli przyjdzie słomiany „chochoł” i zagra uzbrojonym w kosy do tańca, i zbudzi z sennego marzenia, które lud uzbroi w kosy i cepy i przygotuje go do żywiołowego wybuchu, podczas gdy jego budziciele, usnąwszy znowu, zapomnieli o tym, do czego lud zbudzili, a przypomniawszy sobie nie umieli powiedzieć, gdzie, dokąd i po co ma iść z kosami i z kim walczyć dla lepszego jutra.
Adolf Nowaczyński w „Wesele, dramat w 3 aktach Stanisława Wyspiańskiego: Nam, którzy dożyliśmy tego drugiego aktu „Wesela” Wyspiańskiego, którzy mamy już głębokie przeświadczenie, że jesteśmy strasznie powykrzywianymi kukłami na theatrum życia polskiej inteligencji od lat kilkudziesięciu, nam już gorszych rzeczy, bardziej bolesnych, bardziej policzkujących nikt chyba nie powie. Ten taniec śmierci, wirowania zaśniętych, to obrzydliwe, a tak przepiękne majaczenie z III aktu to bólów ból, to obraz, jaki staje obok obrazów Matejki i powoli zasłania je wszystkie […] Tu wrażenie jest tylko jedno – puste, niezmazane: wstyd, wstyd, może smutek, może i gorycz, wstyd, z którego inwektywne temperamenty mogą i powinny kować sobie broń na skosmopolityzowane łby inteligencji i skokociałe matki-Polki naszego pokolenia […] Wyspiański zdarł brudną szmatę z duszy pokolenia i ukazał stęchły, śmierdzący, zarobaczony trup, Wyspiański powtórzył, że jesteśmy narodem papug i pawi, „dziennikarzy”, erotomanów, szaleńców, zawadiaków, głupców i komediantów. Wyspiański pchnął w grób obłęd mesjanistyczny, którym upijali się wielcy prymitywi.
Rudolf Starzewski w „Wesele, dramat w 3 aktach Wyspiańskiego”: Przed kilku laty był w Sukiennicach dziwny obraz. Noc chmurna; kawałek Plant z zamkiem wawelskim w tle. Przy świetle latarń, odbitych w rozlanej kałuży, majaczeją „pałuby”: słomiane okrycia krzewów, owiązanych na zimę. Stoją naprzeciw siebie, rzędami, poprzeginane wiatrem i słotą, ponachylane, jakby w takt szumu drzew za chwilę miały ruszyć w tan widmowy. Pod obrazem kartka: „Kadryl”. Wiosenne życie – krzew „z zapachem róż, owinięty w słomę zbóż” – drzemie, czeka, aż spadnie zimowy chachoł. Czy go odwiążą? Czy krzew odkwitnie? Taki żałobny kontredans na nutę polską opisał Wyspiański-malarz w obrazie; podobną „historię wesołą, a przy tym ogromnie smutną” odmalował Wyspiański-poeta w dramacie pt. „Wesele” […] Już drugi dzień wesela – jak w kalejdoskopie przesuwają się sukmany i karazje, fraki i tużurki, pawie pióra drużbów, drużek krasne wstążki, białe sukienki panienek, bab czepce i wzorzyste kaftany. A wszystko podniecone, rozkołysane… […] Trwa to „wesele” przeszło wiek: od Konstytucji 3 Maja poprzez racławickie kosy i krwawe noże rezunów, poprzez pańszczyznę i „Złotą hramotę”, poprzez wiece i bankiety, waśnie wyborcze i sąsiedzkie miedze pól, poprzez nieufność i obojętność, poświęcenia bez granic i bezpłodne porywy […] Odkąd jest w Europie „kwestia polska”, jest w Polsce „kwestia chłopska”, inna niż w całej Europie, bo nie jako sprawa jednej społeczności i ekonomicznej warstwy, lecz jako problem narodowy, z którym i pozytywna świadomość, i poetyczny idealizm łączy zwątpienia i tęsknoty zakrytej przyszłości. To stuletnie „wesele” jest ideowym jądrem, właściwą miazgą poetycznej osnowy dramatu Wyspiańskiego.
strona: - 1 - - 2 -