Tymczasem Pietka z uśmiechem nosił go na rękach codziennie do ambulatorium zabiegowego, gdzie kładł na stół, a lekarz robił mu nowe nacięcia na biodrze, wyciskał ropę, wkładał gazę w środek rany, smarował maścią… chłopiec krzyczał wniebogłosy.
Chorych odwiedzali znajomi z innych baraków. Do Pietki co wieczór przychodzili na pogawędkę pielęgniarze z innych sal: Polak Zbyszek i Czech Bogusz, którego szczególnie lubił Gyorgy (przynosił mu chleb i konserwy mielone).
Nadeszła wiosna. Chłopiec pomału powracał do zdrowia, rany się goiły, zaczął wstawać z łóżka, chodzić. Pewnego dnia zapanowało ożywienie i bieganina. Słychać było warkot motorów, wystrzały z karabinów, szczekanie psów. Z głośnika popłynął rozkaz: wszyscy esesmani mieli natychmiast opuścić obóz. Jeszcze długo słychać było odgłosy bitwy, w końcu zapanowała cisza. Z megafonu na cały obóz rozeszła się wiadomość w kilku językach, że wszyscy są wolni, że obóz został wyzwolony!
Gyorgy opuszczając obóz był ubrany inaczej, niż kilka lat wcześniej, gdy został w nim zamknięty. Na nogach miał zielone wełniane spodnie armii amerykańskiej i buty na gumowych podeszwach nie do zdarcia, tors ozdabiał mu wełniany sweter, a twarz przed słońcem chroniła czapka z daszkiem. Cały dobytek zgromadził w amerykańskim worku wojskowym: dwa koce, zapasowa bielizna i konserwy z porzuconego magazynu esesmańskiego.
Wydawało się, że jest zdrowy, lecz gdy naciskał dowolny punkt swojego ciała, długo na nim pozostawał ślad po wklęśnięciu, jakby wkładał palec w ser. Zawładnęło nim przerażenie, gdy po wyzwoleniu po raz pierwszy zobaczył w lustrze swoją twarz. Była pokryta zmarszczkami, pamiętał ją inną! Jakby tego było mało, utykał na chorą nogę.
Gyorgy wraz z innymi wyzwolonymi ruszył w drogę powrotną do domu. Jechali trochę ciężarówką z amerykańskim żołnierzem, potem pociągiem, statkiem, szli piechotą. Sypiali gdzie popadło. Ludzie spotykani po drodze pytali, czy wracają z obozu koncentracyjnego, czy naprawdę były tam komory gazowe i krematoria…
Bohater po długiej drodze dotarł w końcu do Budapesztu. W tramwaju zaczepił go młody, czarnowłosy, postawny, mężczyzna z zapytaniem, skąd wraca. Gdy odparł, że z niemieckiego obozu koncentracyjnego, w którym był przez ostatni rok, dziennikarz demokratycznego pisma zadał kolejne pytanie: czy bohater chciałby zrelacjonować swoje przeżycia, aby świat się dowiedział o piekle obozów. Na koniec rozmowy mężczyzna dał Gyorgy’emu swój adres.
Po dotarciu do domu okazało się, że w mieszkaniu bohatera mieszkali teraz obcy ludzie. Od państwa Fleischmannów dowiedział się, że jego ojciec zmarł w obozie w Mauthausen, macocha wyprowadziła się i wyszła za mąż za pana Süto, który uratował majątek, ukrywał ją w ciężkich czasach i otoczył opieką. Jedyną bliską mu osoba była teraz matka. Przez cały ten czas kobieta przychodziła do sąsiadów i pytała, czy jej syn nie wrócił.
Gyorgy natychmiast poszedł do domu rodzicielki.
strona: - 1 - - 2 -