Cenzorska dziaÅ‚alność tych ostatnich, okreÅ›lona instrukcjami zawartymi w ujawnionej przeze mnie „KsiÄ™dze Zapisów i ZaleceÅ„”, byÅ‚a oczywiÅ›cie sprzeczna z obowiÄ…zujÄ…cym prawem i dlatego w tajemnicy podczepiona niejako do oficjalnej dziaÅ‚alnoÅ›ci urzÄ™du. PodÅ‚Ä…czenie to nosiÅ‚o podobne cechy, jak caÅ‚y mechanizm parawanowej fasadowoÅ›ci aparatu paÅ„stwowego w ustroju komunistycznym, gdzie wszystkie oficjalne organy wÅ‚adzy paÅ„stwowej, centralne urzÄ™dy, a nawet wiele pozostaÅ‚ych instytucji, dublowane byÅ‚y przez odpowiadajÄ…ce im wydziaÅ‚y Komitetu Centralnego PZPR, które to w mniej czy bardziej, ale zawsze niezgodny z ich oficjalnÄ… rolÄ… sposób, peÅ‚niÅ‚y faktycznie funkcje organów wÅ‚adzy, uniemożliwiajÄ…c jakikolwiek wglÄ…d z zewnÄ…trz.
[...] Nie używali oni po prostu sÅ‚owa „cenzura”. Zamiast niego padaÅ‚a zawsze oficjalna nazwa w rodzaju: „delegatura”, „urzÄ…d kontroli”, „prasa i widowiska” itp. Gdy któryÅ› z pracowników spotkaÅ‚ innego w mieÅ›cie i zapytaÅ‚, dokÄ…d idzie, najbardziej naturalnÄ… odpowiedziÄ… byÅ‚o np.: „do delegatury”, „do urzÄ™du” albo też: „do biura, na BasztowÄ…”.
Ciekawe sÄ… też sÅ‚owa peÅ‚nego temperamentu publicysty i felietonisty, autora sÅ‚ynnego Dziennika – Stefana Kisielewskiego, który w eseju Przeciw cenzurze — legalnie (Garść wspomnieÅ„), wydrukowanym w 4. numerze niezależnego pisma „Zapis” w 1977 roku, wyznaÅ‚ szczerze:
Cenzura złamała i obrzydziła moje życie, cenzura uniemożliwiła mi wykonywanie zawodu publicysty politycznego, do którego czułem się powołany, cenzura zafałszowała, spaczyła i popsuła 90 procent tego, co wydrukowałem, cenzura sprawiła, że cotygodniowe felietony, jakie pisuję w krakowskim "Tygodniku Powszechnym" od lat trzydziestu dwóch, pojawiają się okaleczone i okłamują często publiczność co do moich intencji, a sprostować tego ani nawet dać do zrozumienia nie można, cenzura bowiem operuje w ścisłej tajemnicy, konfiskując najlżejszą aluzję do swych czynności.
Cenzura nasza zresztą w ogóle nie jest żadną cenzurą, choć zapożyczyła swą nazwę od podobnej instytucji, działającej w Polsce przed wojną, a w krajach demokratycznych po dziś dzień. Tam, jeśli konfiskuje się jakiś tekst prasowy ze względów państwowo-politycznych, czyni się to w sposób jawny, p o wydrukowaniu owego tekstu, motywuje się swą decyzję, podając ową motywację do wiadomości publicznej, wreszcie wytacza się redaktorom pisma czy wydawnictwa sprawę sądową, której wynik wcale nie jest pewny, może on być również porażką władz odpowiedzialnych za konfiskatę. Jeśli zaś pismo boi się ryzykować koszta procesu, może poddać się dobrowolnie cenzurze prewencyjnej, wówczas to, w razie konfiskaty, trafiają się owe białe plamy, o których my, w naszych warunkach cenzuralnej konspiracji, możemy tylko marzyć.
strona: - 1 - - 2 - - 3 -