Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl
Termin cenzura wywodzi się od łacińskiego censere, czyli osądzać i w takim rozumieniu oznacza selektywne przekazywanie informacji.

Spośród kilkunastu podziałów cenzury na uwagę zasługuje ten ze względu na sposób działalności cenzorskiej, w której wyróżniamy cenzurę instytucjonalną, prawną, wewnętrzną, polityczną, religijną, prewencyjną oraz represyjną. Ostatnie z wymienionych funkcjonowały w PRL pod postacią instytucji Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (GUKPPiW), ustanowionego dekretem z 5 lipca 1946 roku (zmiana nazwy w lipcu 1981 na Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk).

Cenzura prewencyjna oznaczała sprawowanie kontroli urzędniczej nad przekazami jeszcze nie opublikowanymi, a represyjna na poszukiwaniu, karaniu i ewentualnym wycofywaniu z obiegu wydawniczego materiałów, które już się na niego jakimś cudem przedostały (nie zostały ocenzurowane przed publikacją). Choć teoretycznie nakaz kontroli obejmował publikacje ukazujące się w nakładzie większym niż 100 egzemplarzy, to w praktyce sprawdzano także druki niskonakładowe (dlatego też opozycja często – jakby na złość cenzorowi - zaznaczała, że nakład właśnie wydanej broszury czy książki wynosi 99 egzemplarzy). Oznaczało to, że urzędnik, jak trafnie zauważa Anna Nasiłowska w artykule Przeciw cenzurze (Literatura okresu przejściowego, Warszawa 2006): mógł wykreślić niewygodne dla władz fragmenty, sformułowania czy informacje lub też całkowicie zakazać druku

O działalności GUKPPiW powstało wiele artykułów i książek. Na uwagę zasługuje fragment z tekstu Tomasza Strzyżewskiego Matrix czy Prawda Selektywna? Antycenzorskie retrospekcje („Wektory” 2006, s. 55):

[...] wtedy już cała prasa i wszystkie inne polskie media były mediami reżimowymi. Utworzenie więc centralnego organu, koordynującego jednolitą w kryteriach selekcję odredakcyjną, było naturalnym posunięciem organizacyjnym dla kogoś, kto zawładnął nie jednym przecież i nie kilkoma, lecz wszystkimi środkami masowego przekazu. Tę samą rolę wypełnia przecież każda redakcja, nawet w tzw. wolnych mediach, z tą tylko różnicą, że czyni to jednoosobowo lub w gronie co najwyżej kilku osób, no i zamiast państwowego kryterium, stosuje kryterium w ł a s n e g o już interesu. Dla osiągnięcia tego samego celu media znajdujące się we władaniu komunistów wymagały – ze względu na ich gigantyczną obsadę oraz terytorialny rozrzut – pracy kilkuset redagujących urzędników („radców”), skupionych w powołanym do tego celu, centralnie sterowanym urzędzie.


Cenzorska działalność tych ostatnich, określona instrukcjami zawartymi w ujawnionej przeze mnie „Księdze Zapisów i Zaleceń”, była oczywiście sprzeczna z obowiązującym prawem i dlatego w tajemnicy podczepiona niejako do oficjalnej działalności urzędu. Podłączenie to nosiło podobne cechy, jak cały mechanizm parawanowej fasadowości aparatu państwowego w ustroju komunistycznym, gdzie wszystkie oficjalne organy władzy państwowej, centralne urzędy, a nawet wiele pozostałych instytucji, dublowane były przez odpowiadające im wydziały Komitetu Centralnego PZPR, które to w mniej czy bardziej, ale zawsze niezgodny z ich oficjalną rolą sposób, pełniły faktycznie funkcje organów władzy, uniemożliwiając jakikolwiek wgląd z zewnątrz.
[...] Nie używali oni po prostu słowa „cenzura”. Zamiast niego padała zawsze oficjalna nazwa w rodzaju: „delegatura”, „urząd kontroli”, „prasa i widowiska” itp. Gdy któryś z pracowników spotkał innego w mieście i zapytał, dokąd idzie, najbardziej naturalną odpowiedzią było np.: „do delegatury”, „do urzędu” albo też: „do biura, na Basztową”.


Ciekawe są też słowa pełnego temperamentu publicysty i felietonisty, autora słynnego Dziennika – Stefana Kisielewskiego, który w eseju Przeciw cenzurze — legalnie (Garść wspomnień), wydrukowanym w 4. numerze niezależnego pisma „Zapis” w 1977 roku, wyznał szczerze:

Cenzura złamała i obrzydziła moje życie, cenzura uniemożliwiła mi wykonywanie zawodu publicysty politycznego, do którego czułem się powołany, cenzura zafałszowała, spaczyła i popsuła 90 procent tego, co wydrukowałem, cenzura sprawiła, że cotygodniowe felietony, jakie pisuję w krakowskim "Tygodniku Powszechnym" od lat trzydziestu dwóch, pojawiają się okaleczone i okłamują często publiczność co do moich intencji, a sprostować tego ani nawet dać do zrozumienia nie można, cenzura bowiem operuje w ścisłej tajemnicy, konfiskując najlżejszą aluzję do swych czynności.

Cenzura nasza zresztą w ogóle nie jest żadną cenzurą, choć zapożyczyła swą nazwę od podobnej instytucji, działającej w Polsce przed wojną, a w krajach demokratycznych po dziś dzień. Tam, jeśli konfiskuje się jakiś tekst prasowy ze względów państwowo-politycznych, czyni się to w sposób jawny, po wydrukowaniu owego tekstu, motywuje się swą decyzję, podając ową motywację do wiadomości publicznej, wreszcie wytacza się redaktorom pisma czy wydawnictwa sprawę sądową, której wynik wcale nie jest pewny, może on być również porażką władz odpowiedzialnych za konfiskatę. Jeśli zaś pismo boi się ryzykować koszta procesu, może poddać się dobrowolnie cenzurze prewencyjnej, wówczas to, w razie konfiskaty, trafiają się owe białe plamy, o których my, w naszych warunkach cenzuralnej konspiracji, możemy tylko marzyć.


Na koniec warto zacytować dwie strategie reagowania na cenzurę, sformułowane przez Tadeusza Konwickiego, którego Mała apokalipsa była wielokrotnie wznawiana w obiegu niezależnym, i będące dowodem na ciężkie położenie pisarza tworzącego w kraju objętym cenzurę :

Pierwsza mówi: wycinać, ale za to mieć ogromne nakłady i żywy kontakt z czytelnikiem, bo to właśnie jest najważniejsze(…). Druga szkoła zaś powiada: nie wycinać, „iść na całość”. I płaci się za to tym, że książka ukaże się w nakładzie nie wyższym niż 2000 egzemplarzy, że roić się będzie od błędów, przekłamań, przestawionych lub pominiętych stron, a także tym, że jeden przeczyta, drugi zaś w strachu spali lub wyrzuci do kubła na śmieci. Jednak trzeba było…Naprawdę! Z samej tylko lojalności wobec społeczeństwa musiałem wziąć udział w tym, co się działo. Myślę jednak, że jeśli mi pozwolą, to kiedyś wrócę do oficjalnego obiegu.




Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij






  Dowiedz się więcej
1  „Los utracony” - streszczenie
2  Pokolenie „Współczesności” (`56)
3  Personalizm