Termin ten pochodzi od łacińskiego turpis, czyli brzydki, i oznacza celowe wprowadzenie do utworu elementów brzydoty (antyestetycznych), kalectwa, choroby, śmierci w celu wywołania szoku estetycznego.
Przedmiotem opisu i doświadczenia poetyckiego w turpizmie było wszystko to, co odrażające i wzbudzające wstręt, co zepchnięte na peryferie, odrzucane przez kulturę wysoką i formalną, na przykład zniszczenie, przemijanie, cierpienie, kalectwo, starzenie się, rozkład, ponieważ twórcy chcieli uświadomić odbiorcom, że to są także elementy świata, nie tylko rzeczy piękne i zachwycające, które raziły ich sztucznością, fałszem, nie oddawały odwiecznego lęku przed samotnością, chorobą, śmiercią, podtrzymywanego przez wspomnienie wojny.
W ślad za fascynacją tematyką brzydoty, turpiści nie zapomnieli o języku. Ich wiersze – zgłasza Andrzeja Bursy - pełne są kolokwializmów, wulgaryzmów, scen obscenicznych i nieobyczajnych, czego doskonałym przykładem jest wiersz wspominanego poety - Sylogizm prostacki:
Za darmo nie dostaniesz nic ładnego
zachód słońca jest za darmo
a więc nie jest piękny
ale żeby rzygać w klozecie lokalu prima sorta
trzeba zapłacić za wódkę
ergo
klozet w tancbudzie jest piękny
a zachód słońca nie
a ja wam powiem że bujda
widziałem zachód słońca
i wychodek w nocnym lokalu
nie znajduję specjalnej różnicy.
W polskiej poezji turpizm jest związany bezpośrednio ze Stanisławem Grochowiakiem, który po 1956 roku zaczął promować ten nurt na rodzimej ziemi, pisząc w wierszu Czyści:
Wolę brzydotę, jest bliżej krwiobiegu.
Swoją teorię rozwinął w artykule Turpizm, realizm, mistycyzm, w którym starał się bronić nurtu przed zarzutami zbytniego efekciarstwa, o który oskarżał poetów między innymi Julian Przyboś w Odzie do turpistów (autor określenia „turpizm”). Oto jakimi słowami Grochowiak bronił nurtu:
Turpiści - o ile rozumiem nas, turpistów, dobrze - nawet w najdalej posuniętym akcie buntu (czy przeciwko życiu, czy przeciw tradycji literackiej) wyrażają ostatecznie postawę afirmatywną. Żaden turpista nie przeraża tylko po to, by przerażać, żaden nie krzyczy, aby usłyszano, jaki ma silny głos. I znowu nie rekwizyty decydują, ale postawy.
Najwybitniejszym przykładem polskiego wiersza utrzymanego w omawianym nurcie jest Grochowiakowa Płonąca żyrafa, w której pisał:
Kupować mięso Ćwiartować mięso
Zabijać mięso Uwielbiać mięso
Zapładniać mięso Przeklinać mięso
Nauczać mięso i grzebać mięso
I robić z mięsa I myśleć z mięsem
I w imię mięsa Na przekór mięsu
Dla jutra mięsa Dla zguby mięsa
Szczególnie w obronie mięsa
(…).
W ślad za nim poszli między innymi Ernest Bryll (Ojczyzny naszej popielowe bagna; Krajobraz przed kiszeniem; Pijmy albo nie pijmy), Tadeusz Różewicz, Zbigniew Herbert, Miron Białoszewski, Rafał Wojaczek, Tadeusz Nowak (Psalm kaleki; Psalm i łajnie; Psalm wigilijny) i Andrzej Bursa, przyczyniając się do tego, że turpizm na trwałe wpisał się do kanonu sposobów opisywania świata ówczesnych twórców i zyskał miano antyestetycznego protestu pokoleniowego, co widać po przeczytaniu manifestu Grochowiaka, wydrukowanemu w 2. numerze pisma „Współczesność” (1963 roku) i zatytułowanemu Karabela zostanie na strychu:
Bo turpizm nie polega bynajmniej na mnożeniu brzydkich rekwizytów, ale na tym, czym turpizm jest istotnie: na upartym szukaniu nowej, realistycznej formuły dla poezji. Realistycznej, tzn. takiej, która da człowiekowi przede wszystkim wiedzę o samym sobie, wiedzę nie upiększoną, niekiedy okrutną, ale tylko w tym układzie ocalającą. A więc człowiek, który zabija – i człowiek jako materiał do zabijania, turpistycznie somatyczny, słaby i bezradny, wzniosły i okrutny.