Przerażający bełkot francuskiego szaleńca, w którym nekrofilia, gwałt połączony z morderstwem księdza, profanacja ołtarza i hostii, odrażające okrucieństwo i fascynacja fekaliami łącza się w monstrualnych opisach, z których nie sposób zacytować choćby niewielkiego fragmentu.(...) To wszystko i wiele innych atrakcji czeka na czytelnika "niezależnego" kwartalnika "bruLion". Pisma, którego 9 już numer pracowicie wypełnia kilku raczej nieznanych, ale zapewne bardzo odważnych młodzieńców. Poprzednio już zwrócili na siebie uwagę arogancją i programowym nihilizmem, teraz jednak przekroczyli granice, w których mogą być tolerowane nieodpowiedzialne wybryki.– komentarz 9 numeru pisma autorstwa jednego z polskich publicystów.
Pokolenie brulionu (pisownia z wielką literą "L" w środku wyrazu nie jest uzasadniona, mimo iż funkcjonuje w przeważającej części publikacji, ponieważ w czasopiśmie brulion oraz we wszystkich materiałach publikowanych przez pokolenie stosowany był zapis bez wielkiej litery) było skupione wokół czasopisma literacko-kulturalnego, ukazującego się w latach 1986-1999 (pojawiło się jeszcze w obiegu niezależnym) w Krakowie (później w Warszawie) i redagowanego przez Roberta Tekieli. Łączyła je data urodzenia (około 1960 roku), nieznana dotąd sytuacja społeczna, w której od 1989 roku można było obserwować powolny rozwój kapitalizmu, a także wspólne doświadczenia historyczne (na przykład stan wojenny). Demonstrowali swoje rozczarowanie zarówno obiegiem oficjalnym, jak i niezależnym.
Formacja charakteryzowała się odrzuceniem herbertowskiej liryki czynu i etyki „społeczeństwa alternatywnego”, zaprzestaniem czerpania z literatury rosyjskiej i francuskiej. Członkowie skupili się na propagowaniu osobistych doświadczeń egzystencjalnych, na zgłębianiu tajników postmodernizmu, na „osadzaniu” się w kulturze masowej (zainteresowanie muzyką rockowa, filmem, światem reklamy i komercji) oraz opanowaniu założeń "szkoły nowojorskiej" (Frank O'Hara – nurt o'harystyczny, John Ashbery). Cechował ich dystans wobec tak zwanego „życia grupowego”.
Tworzywem literackim pokolenia brulionu stała się między innymi biografia artysty oraz jego ciało, ponieważ nie ufało ono słowu bez zbadania go w kontekście doświadczeń autora. Twórcy sięgali po środki ekspresji wywodzące się z mowy potocznej. Niektórzy, jak Krzysztof Kohler, zajęli się opisem odwołań kulturowych, nawiązywali do poezji staropolskiej i klasycyzmu lat 60. Z kolei Marcin Baran czy Marcin Świetlicki wyrażali bunt wobec schematyzacji oraz fałszu, obecnego w komunikacji międzyludzkiej czy stereotypowych opiniach.
Z czasem funkcja promowania nowego pokolenia pisarzy i poetów rozszerzyła się na badanie zjawisk społecznych, kulturowych i politycznych początku lat 90., zwłaszcza tzw. kultury alternatywnej (feminizm, multimedia, techno, cyberpunk itp.) i kontrkultury lat sześćdziesiątych. Formacja zróżnicowała się na trzy nurty: klasycyzujący, o'harystyczny oraz awangardowy.
Pokolenie rozpadło się, gdy Robert Tekieli zmienił ton pisma brulion z wywrotowego na bardziej konserwatywny, wręcz katolicki. Tę nagłą przemianę duchową jeden z publicystów skomentował słowami:
Redaktorzy z własnej woli stali się więźniami tej pop-kultury i tego piętna nikt z nich nie zdejmie, żeby się teraz uwiarygodnić, nie wystarczy robić wywiady z zakonnikami nawiedzanymi przez demony. Redaktorzy winni spędzić dziesięć lat w domach opieki społecznej, codziennie po kilka godzin leżeć krzyżem na dechach nieheblowanych, a potem wrócić i niekoniecznie robić pismo chrześcijańskie. Jeśli bowiem dostąpiło się objawienia, to nie rozgłasza się tego publicznie, a już z cała pewnością nie robi się z tego towaru. Jeśli na początku działalności rozbijało się establishment kulturalny, aby zając jego pozycje metodami, delikatnie mówiąc, kontrowersyjnymi i stało się zakładnikami własnego postępowania, i to zaczęło przerażać, to szukanie uwiarygodnienia w chrześcijaństwie, bez zmiany zasadniczej strategii pisma, jest chybione.
Nie śmiem przypuszczać, że jest to tylko strategia. Przyjęcie światopoglądu religijnego jako formy zdobywania popularności i władzy nie mieści się w żadnym spisie grzechów głównych. Grzech rozpusty to wobec niego bagatela. Zmysł religijno-moralny nie mógł chyba przewidzieć tak niewyobrażalnie ciężkiego przewinienia. Dlatego, jak przypuszczam, kara w zaświatach jest również niewyobrażalna.
Po tej nagłej zmianie orientacji redaktora członkowie formacji – między innymi Miłosz Biedrzycki, Izabela Filipiak, Natasza Goerke, Manuela Gretkowska, Jacek Podsiadło, Krzysztof Kohler, Piotr Siemion czy Marcin Baran i Marcin Świetlicki – rozeszli się każdy w swoją stronę.